sobota, 25 maja 2013

Rozdział 19

WŁĄCZ NA CZAS CZYTANIA :)
Tumblr_meixdankpo1qlo9hgo1_500_large


- To się nazywa porwanie! - warknęłam wściekła. Był środek nocy a ja jechałam nie wiadomo gdzie. Niejaki Zayn Mali, tuż po obiedzie, władował mnie do samochodu i powiedział że jedziemy na zakupy. Po dwudziestu minutach, gdy opuszczaliśmy granice miasta zrozumiałam że wcale nie jedziemy na zakupy.
Large- Wiem - powiedział głupio się uśmiechając
- To nie jest zabawne! Dzisiaj jest piątek, jutro mam być w klinice!
- Dzwoniłem tam i powiedziałem że Cię nie będzie.
- Nie mogę znów wystawić dzieci!
- Spokojna głowa, ja i chłopaki tam wpadniemy.
- Obiecuję że cię kiedyś wykastruję, może wtedy się uspokoisz. W końcu na psy to działa. - mruknęłam na tyle głośno że usłyszał
- Ałł. Nie zrobiłabyś tego - spojrzał na mnie niepewnie
- Dlaczego by nie?
- Nie pozbawisz naszej pięknej krainy mojego potomstwa. To byłaby zbyt duża strata.
- Tak, jasne - powiedziałam z sarkazmem. - Powiesz mi przynajmniej czy daleko jeszcze?
- Już prawie dojechaliśmy - powiedział chwilę potem skręcając w jakąś boczną, leśną drogę.
- Wywozisz mnie do lasu? Chcesz mnie zgwałcić, zabić i zakopać?
- Chciałabyś - powiedział poruszając śmiesznie brawami - ale nie tym razem
- To powiedz mi do cholery, dlaczego ciągniesz mnie do jakiegoś lasu?!
- Na wakacje - wzruszył ramionami
- Na wakacje?! - prychnęłam - przecież nawet się nie spakowałam idioto!
- Tylko nie idioto - zmrużył oczy - pomyślałem o tym. A zabijesz mnie, o ile jeszcze będziesz chciała, w poniedziałek jak wrócisz. - powiedział zatrzymując samochód  Otworzył bagażnik i wysiadł po czym zaczął wyciągać walizki i, co dziwne, olbrzymi worek marchewek. Następnie nic nie mówiąc wsiadł do samochodu i zamknął drzwiczki. Na koniec otworzył jeszcze szybę.
- Powodzenia i nie bądź głupia! - krzyknął po czym odjechał.
- Zayn! - wydarłam się za odjeżdżającym samochodem - nie wygłupiaj się!
Jeszcze przez chwilę stałam w miejscu i patrzyłam się w miejsce gdzie niedawno widziałam samochód przyjaciela ale był środek nocy a ja miałam na sobie sukienkę na ramiączka. Wiedząc że w stronę z której przyjechaliśmy przez jakieś pięćdziesiąt kilometrów nie ma żadnych zabudowań, chwyciłam walizkę, zostawiając marchewki w świętym spokoju i ruszyłam przed siebie. Już po kilku minutach zobaczyłam drewniany domek i od razu zrozumiałam gdzie jestem. Chłopaki, w pierwszą rocznicę założenia zespoły kupili sobie domek letniskowy nad jeziorkiem. Byłam tu chyba tylko raz, ale pamiętałam to miejsce. Jest kompletnie odcięty od świata. Nie ma tu telefonu stacjonarnego, internetu a zasięg w telefonie komórkowym można złapać tylko w niektórych miejscach. Ale właśnie o to im chodziło. Chcieli mieć miejsce gdzie będą mogli w każdej chwili uciec. Gdzie nie ma fotoreporterów czy fanów. Podeszłam do drzwi i ze zdziwieniem zobaczyłam że nie są zamknięte na klucz, na dodatek wisiała tam koperta z moim imieniem. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać.

Od razu skieruj się do łazienki na piętrze. Na pewno trafisz ;) Masz dla siebie godzinkę. W pokoju do którego drzwi mieszczą się w łazience znajdziesz sukienkę  Załóż ją. Potem zejdź na dół i kieruj się zostawionymi śladami. Na pewno trafisz. Czekam ;D 

Large
Large
Large
Wiadomość była napisana na maszynie więc nie mogłam rozpoznać pisma. Byłam zdezorientowana ale weszłam do środka i zaniemówiła. Pokój był cały w migoczących świeczkach i kwiatach. Stałam tak chwile i nie wiedziałam co mam zrobić. Nigdy nie byłam jakaś szczególnie romantyczna ale to zrobiło na mnie wrażenie. Rozejrzałam się do koła i zobaczyłam że miedzy świeczkami jest wyznaczona ścieżka. Odstawiłam  walizkę i ruszyłam wyznaczoną drogą. Trafiłam na schody które również były ozdobione. Otworzyłam drzwi do których prowadziła dróżka i weszłam po raz kolejny zaniemówiłam. W powietrzu unosił się niesamowity zapach. Bez zastanowienia rozebrałam się i weszłam do wanny w której była gorąca woda. Rokoszowałam się ciepłem i zapachem. Czułam się jak w niebie. Jednocześnie zastanawiałam się kto to zorganizował. Niall na pewno nie, Zayn, nie wiem po co by to robiła, Liam, to raczej nie wygląda na prezent brata dla siostry. Hazza i Louis to już na pewno nie bo nie widziałam ich od tygodnia. Wyjechali na wakacje. Skoro wszystkich wyeliminowałam to kto? Dziewczyny? Może urządziły babski wieczór nie racząc mnie o tym poinformować i kazały Mulatowi mnie tu przywieść. Ale to trochę bez sensu. Za dużo roboty jak na babski wieczorek. Po jakimś czasie wyszłam z wanny i wytarłam białym ręcznikiem wiszącym na wieszaczku. Potem założyłam na siebie biały szlafrok który tam znalazłam. Ruszyłam w stronę drugich drzwi, zostawiając w tyle te którymi weszłam. Zobaczyłam beżową sypialnię, również ozdobioną świeczkami. Na łóżku leżała czarna sukienka na
ramiączka, obok marynarka, dodatki a na podłodze przy łóżku czerwone szpilki. W pokoju znajdowała się również moja walizka, którą  najwyraźniej ktoś przyniósł. Otworzyłam ją a moje oczy wyszły z orbit. Cała moja bielizna składała się z koronek a resztę garderoby stanowiły sukienki. Znalazłam również liściki.


Powodzenia! 
PS: Pakowała cię Dani ;)

Zabiję. Wrócę i zabiję. Teraz miałam stu procentową pewność że czeka na mnie jakiś facet. Dodatkowo znajomy chłopaków i Dan. Tylko nasuwa mi się jedno pytanie. Kto to? 
LargeZałożyłam czarną bieliznę i wróciłam do łazienki aby wysuszyć włosy. Pozwoliłam im się naturalnie pokręcić gdyż nie chciało mi się robić z nimi nic innego. Wróciłam do pokoju i założyłam sukienkę, do tego bransoletki i standardowo wisiorek w którym jest zdjęcie naszej paczki. Na siebie narzuciłam marynarkę, w końcu jest środek nocy. Usta przejechałam czerwoną pomadką. Popatrzyłam na kopertówkę i szpilki. Do torebki nie mam nawet co włożyć przecież Zayn nawet nie pozwolił mi przed wyjazdem zabrać telefonu a o szpilkach nie ma mowy. Tak więc boso opuściłam pokój i skierowałam się na parter. Potem po ścieżce ułożonej ze świeczek dotarłam na taras, gdzie był nakryty białym obrusem stół, ozdobiony świeczkami. Na pobliskich drzewach wisiały lampki choinkowe co dodawało uroku miejscu. Okazało się że już prawie świta ale ja o dziwo nie czułam zmęczenia. Rozejrzałam się dokoła i dopiero po chwili zobaczyłam opartego o ścianę domu Louisa. 
- To ty? - udało mi się wykrztusić.
- Co ja? - spytał uśmiechnięty. Przyjrzałam mu się i zobaczyłam że ma na sobie garnitur
- Ty to wszystko zorganizowałeś? 
- Ja, z małą pomocą - powiedział pokazując na palcach jak mała była ta pomoc - zatańczysz? - spytał i już po chwili słychać było dźwięki jednaj z moich ulubionych piosenek. Po chwili znajdowałam się w objęciach chłopaka i poruszałam się w rytm melodii.
- Ale dlaczego? - sypałam szeptem wtulona w chłopaka
- Bo cię kocham - powiedział patrząc mi w oczy.
- Ja ciebie też - powiedziałam całując go namiętnie.

____________________
________
Cześć! To już ostatni rozdział ;) Został tylko epilog który pojawi się w przyszłym tygodniu ;) 
Przepraszam za końcówkę bo wiem że zwaliłam ale nie potrafiłam wymyślić nic innego... 
Mam nadzieję że się nie zawiedliście ;) 
XoXo   

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 18

~Lou~

Obudziłem się w jakimś pokoju. Nie rozpoznawałem go ale może to dlatego iż meble były poprzykrywane białymi prześcieradłami a na ścianach nie było żadnych zdjęć. Na dworze było już widno co oznaczało że wczoraj, podczas podróży usnąłem a Hazza po dojechaniu na miejsce, ulokował mnie tu. Wstałem z łóżka i opuściłem pokój. Korytarz wydawał mi się dziwnie znajomy, zszedłem po schodach na dół i znalazłem się w dobrze znanym mi salonie.
- Co my robimy w domu Paynów?
- Liam pozwolił nam się tu zatrzymać - powiedział Harry nakładając jajecznicę na talerz
- Inaczej w takim razie. Po cholerę mnie tu przywiozłeś?
- Musisz sporo przemyśleć a to jest idealne miejsce
- Co muszę przemyśleć? - byłem zdezorientowany i zły. Właśnie kiedy okazało się że Victoria nie jest z Zaynem i mam u niej szansę, to ten głąb wywozi mnie z Londynu.
- Jedź a ja wszystko ci wyjaśnię - wszedłem do kuchni która była połączona z salonem i zasiadłem przy wyspie - otóż kilka dni temu zszedłem do piwnicy poszukać moich starych piłeczek tenisowych i przewróciłem karton - chciałem przerwać wypowiedź Loczka jakimś milutkim komentarzem odnośnie jego zdolności koordynacyjnych ale przerwał mi ruchem dłonie - nie przerywaj.  W kartonie znalazłem jakieś stare zeszyty. Wiesz że jestem ciekawski. Otworzyłem pierwszy i po chwili kapnąłem się że to pamiętnik Vic. Miałem to szczęście że otworzyłem go na dniach kiedy poznała nas. Można dowiedzieć się wiele ciekawych rzeczy.
- Hazza, to są jej prywatne rzeczy!
- Nie każe czytać ci wszystkiego - wzruszył ramionami - jakoś nigdy ci nie przeszkadzało czytanie SMS-ów chłopaków. Przeczytaj tylko to co zaznaczyłem.
- To co innego....
- Dobra, to ja ci przeczytam! - wyciągnął zeszyt i otworzył na zaznaczonej stronie.


Kochany pamiętniczku!
Dzisiaj poznałam czterech wspaniałych chłopaków. To znajomi mojego brata z xFactor. Z jednym z nich złapałam naprawdę dobry kontakt. Myślę że to dobry materiał na prawdziwego przyjaciela. Drugi za to bardzo mi się spodobał. Myślę że gdybym nie miała chłopaka, którego bym nie kochała to Lou, oczywiście gdyby odwzajemniał moje uczucia, mógłby być tym jedynym. Jutro mam mistrzostwa. Trzymaj kciuki… Dlaczego ja to tu w ogóle piszę? Przecież ty nie masz kciuków….

Widzisz - powiedział gdy skończył 
- Co mam widzieć? 
- To że jesteście sobie przeznaczeni ośle! Musisz walczyć bo inaczej nigdy nie będziesz szczęśliwy. Ani ty, ani ona. Wszyscy w koło widzą że was do siebie ciągnie. Tylko ty tego nie dostrzegasz.
- I ciągnąłeś mnie tu tylko po to aby mi to powiedzieć? - spytałem podirytowany. 
- Yyyyyy, tak? - spytał głupio się uśmiechając i masując po karku. Zawsze to robił gdy się denerwował


~Victoria~

Siedziałam w salonie i czekałam na powrót Zayna. Umówił się na spotkanie z Nicki. Wczoraj nie mogli długo rozmawiać bo jej się spieszyło. Ja za to miałam czas aby wyjaśnić mu że ona wcale nie spotyka się z Paulem i że Emma to nie jej córka. Trochę mi to zajęło....
Jakiś czas później drzwi wejściowe zostały zamknięte z głośnym trzaskiem
- Victoria? - usłyszałam zapłakany głos przyjaciółki
- Alex? Wszystko w porządku? - poderwałam się z kanapy i pobiegłam do przedpokoju gdzie znalazłam załamaną przyjaciółkę. - jeśli on ci coś zrobił to obiecuję że go wykastruję! - warknęłam
- Nie, Hazza nic mi nie zrobił.
- To o co chodzi? - spytałam prowadząc ją do kuchni gdzie wstawiłam wodę na kawę. 
- Mój trener, powiedział mi dzisiaj że odchodzi z pracy. Byłam u dyrektora klubu i powiedział że na razie nie ma nawet kogo przydzielić mi na zastępstwo a za dwa miesiące mamy mistrzostwa! To są pierwsze które mam szansę wygrać... bo.. bo ty już nie startujesz..... a teraz.... przegram bez odpowiedniego treningu. 
- Kochanie - powiedziałam przytulając ją - obiecuję że coś wymyśle. Usiądź tu a ja muszę gdzieś zadzwonić. 

Pobiegłam do siebie do pokoju i wyciągnęłam telefon komórkowy. Wybrałam numer z listy i czekałam aż ktoś odbierze.
- Dodzwoniłeś się do klubu pływackiego "Foka" w czym mogę pomóc? - usłyszałam głos jakiejś kobiety
- Mówi Victoria Payne. Proszę łączyć z dyrektorem
- Już się robi - po chwili słyszałam dźwięk oznaczający przekierowywanie.
- Mark Fox słucham. - usłyszałam po chwili
- Dzień dobry, z tej strony Victoria Payne
- Dzień dobry! Miło mi panią słyszeć. Czy chce pani wrócić do zawodu? - spytał z wyraźnym ożywieniem i nadzieję. 
- Nie do końca. Moja przyjaciółka, Alexandra Michalik powiedziała mi właśnie że jej trener odszedł.
- Tak, to prawda. Szkoda bo był naprawdę niesamowitym trenerem z wielkim doświadczeniem  Niestety  obecnie mamy aż za mało trenerów i w obecnej chwili nie mamy kogo przydzielić pannie Michalik a nie mamy także nowych kandydatów na to stanowisko. 
- Właśnie macie jedno zgłoszenie. Ja na pewno nie wrócę jako zawodniczka ale chętnie spróbowała bym swoich sił jako trenerka, jeśli pan się zgodzi, to mogę zaczynać od zaraz. 
- Naprawdę? - usłyszałam jego zszokowany głos.
- Tak
- To świetnie. Z tego co wiem to pani studiuje. 
- Tak, tak
- Więc proszę godzin y treningów ustalić z Alex a jutro, w wolnej chwili podjechać do mnie aby podpisać umowę. 
- Dobrze, do zobaczenia jutro - powiedziałam i po ty jak usłyszałam odpowiedź rozłączyłam się. Zeszłam na dół, gdzie w kuchni zastałam Liama, Nialla z Kate, Zayna i Alex
- Victoria, ubieraj się - powiedział mój brat dopijając swój napój 
- Po co? 
- Jedziesz z nami do studia. Dzisiaj udzielamy wywiadu, Hazzy i Lou nie ma a ty i Zayn musicie wyjaśnić mediom swój związek, pokazać się jako przyjaciele których relacje po zerwaniu się nie pogorszyły itp. 
- To ja się będę zbierać - powiedziała Alex i chciała wychodzić. 
- Nie, my musimy pogadać i najwyżej zrobimy to jak wrócę. Kate, ty jedziesz z nami?
- Nie - zaprzeczyła przegryzając jabłko. 
- To zostaniecie razem. - powiedziałam zakładając kurtkę i wychodząc. 


- Dzień dobry wszystkim! - usłyszałam głos prowadzącej - w dzisiejszym odcinku gościmy trzech członków sławnego na całym świecie zespołu One Direction i Victorię Payne! Zapraszamy! - na sali rozległy się prawa i piski fanek chłopaków. 
- Cześć! - powiedzieliśmy równo zasiadając na swoich miejscach. Moje przypadło między Zaynem a Liamem. 
- Na początek może powiecie nam dlaczego nie ma z nami Harry'ego i Louisa?
- Mieliśmy przerwę związaną z chorobą Zayna wiec Harry i Lou postanowili pojechać na krótki wypoczynek w rodzinne strony - powiedział krótko mój brat a ja odkryłam że wie na ten temat coś więcej. 
- Zayn, co ci było? 
- Miałem ospę wietrzną, na szczęście szybko przeszła i po dwóch dniach nie było praktycznie żadnych śladów. 
- Dobrze, zanim przejdziemy do waszego filmy, płyty i koncertów zapytamy może o wasze życie prywatne. Liam? Wiemy że twój związek przechodzi kryzys. 
- Ja i Dani nie mamy żadnego kryzysu. Nie mam pojęcia kto rozpuścił te plotki. Owszem, rzadko się spotykamy bo każde z nas ma swoje życie zawodowe ale to nie powód do rozpadu związku. 
- W takim razie Niall, widzieliśmy w sieci zdjęcia twoje i tajemniczej dziewczyny - powiedziała pokazując na  ekran na którym widniało zdjęcie głodomora i Kate. 
- To moja dziewczyna. 
- Czyli kolejny członek zespołu zajęty? 
- Tak, ale możemy o tym nie mówić? Moja dziewczyna nie jest z branży i nie chce rozgłosu. 
- Rozumiem. A jeśli mowa o rozgłosie. Victoria, Zayn? O waszym związku ostatnio jest głośno. Może zanim powiecie nam coś o tym spytamy Liama jeszcze o jedną rzecz. Jak zareagowałeś na wiadomość o związku tej dwójki? Co czułeś? 
- Cieszyłem się szczęściem siostry. 
- Nie przeszkadza ci to że spotyka się z Zaynem? 
- Cieszyłem się że to właśnie on. Znam Zayna jakiś czas i wiedziałem że nie skrzywdzi Vici. 
- Victoria, Zayn. co powiecie o swoim związku? 
- To nie wypał - powiedział jako pierwszy Malik
Large- Jak to niewypał? - spytała zdziwiona prowadząca - Victoria? - zwróciła się do mnie. 
- Rozstaliśmy się - powiedziałam wypuszczając powietrze
- Dlaczego? 
- Po tym jak zaczęliśmy chodzić, praktycznie nic się nie zmieniło. Zachowywaliśmy się jak przedtem, kiedy tylko się przyjaźniliśmy. Po jakimś czasie zrozumieliśmy że to właśnie jest nam pisane. Prawdziwa przyjaźń i postanowiliśmy do tego wrócić. 
- I to że spotykaliście się ze sobą nie wpłynęło na wsze relacje? 
- Nie - tym razem odezwał się chłopak - jak Victoria już wspomniała, po tym jak zamieniliśmy naszą przyjaźń na związek praktycznie nic się nie zmieniło
- To dlaczego zaczęliście ze sobą chodzić? 
- Myślę - zaczęłam - że miało na to wpływ kilka czynników. Ja straciłam narzeczonego, Malik rozstał się z dziewczyną  Myślę że wiążąc się ze sobą chcieliśmy uniknąć cierpień bo wiedzieliśmy że nigdy nie zranimy się nawzajem. 
- Rozumiem. Victoria, co zamierzasz teraz robić? Wiemy że studiujesz medycynę, ale ostatnio widziano cię na basenie -na dowód pokazała nasze zdjęcia z przed obiektu - czy to oznacza że wracasz do pływania?
- Szczerze? Jeszcze do dzisiaj nie wiedziałam co z tym zrobić. Niedawno nie chciałam mieć nic wspólnego z wodą, ale gdy pojechałam wtedy na basen, gdy weszłam do wody. To uczucie było nie do opisania. Wtedy zaczęłam się zastanawiać. A dzisiaj, gdy moja przyjaciółka powiedziała mi że na dwa tygodnie przed mistrzostwami została bez trenera podjęłam decyzję. To miała być dla niej niespodzianka i miałam jej powiedzieć to dzisiaj po powrocie  Miejmy nadzieję że nas oglądasz. Alex, od dzisiaj jestem twoją nową trenerką. - powiedziałam uśmiechając się do kamery. Następnie prowadząca pytała jeszcze chłopaków o zespół, płytę, film i po godzinie skończyliśmy. Chłopaki rozdali jeszcze autografy i wróciliśmy do domu. Gdy weszłam na mojej szyi zawisła Alex w kółko mi dziękując. 
- Nie ma za co - szepnęłam oddając uścisk. 


________________________
______
I macie obiecany rozdział. Mam nadzieję że nie jest tak bardzo beznadziejny. Co do następnej części One shota to powstanie. Nie wiem jeszcze kiedy ale powstanie ;) 

czwartek, 2 maja 2013

Konkursowy ONE SHOT

Na samym początku chcę was przeprosić. Wiem że już dawno temu powinien pojawić się tu rozdział ale nie potrafię napisać nic sensownego. Mam kilka zdań i nie potrafię nic więcej sklecić. Oczywiście nie zawieszam bloga, nic z tych rzeczy  Po prostu muszę chwilkę odpocząć. Musicie mnie zrozumieć. Najpierw były egzaminy, teraz pojawiły się jeszcze pewne problemy osobiste. W tą sobotę na pewno nie dodam rozdziału bo idę na wesele ale OBIECUJĘ że w przyszłym tygodni (prawdopodobnie sobota) pojawi się nowy rozdział. Choćby nie wiem co, chociażby miałby być najgorszym rozdziałem napisanym przeze mnie w całym moim życiu to go go dodam. Przepraszam was za to a w ramach wynagrodzenia dodaje wam one shot'a którego wysłałam na konkurs. Co o nim myślicie?

Inspiracją do tego one shot'a była piosenka Impossible w wykonaniu Shontelle

PS: Od dzisiaj uczę chodzić się na szpilkach. Mam czas do soboty.... Trzymajcie za mnie kciuki!!!
PS2: http://illegal-ties.blogspot.com/ - nowy blog!

***


Niewysoka brunetka siedziała na parapecie w swoim mieszkaniu i przeglądała stare zdjęcia.  Na jej policzkach widniały czarne smugi po tuszu zmieszanym ze słonymi łzami. Pogoda na dworze była równie kiepska co jej samopoczucie. Niektórzy mogliby powiedzieć: „jesienna chandra” ale w tym jest coś więcej. Ona nie radziła sobie z przeszłością. Nie potrafiła jej zostawić za sobą, nie potrafiła ruszyć dalej. Ciągle patrzyła w przeszłość i nie mogła jej tak po prostu zostawić. Była załamana, nie potrafiła się pozbierać po wydarzeniach z ubiegłego roku. Ktoś może powiedzieć: „To było rok temu. Rusz na przód i zostaw przeszłość za sobą” ale dużo prościej jest  udzielać rad niż się do nich zastosować.  Był środek nocy ale ona nie mogła spać. Gorąca czekolada która stała na stoliku obok niej już dawno wystygła a ona w dalszym ciągu wpatrywała się w zdjęcia. Po jakimś czasie przeniosła wzrok na panoramę miasta.  Miała piękny widok na Big Bena a nocą wyglądał zachwycająco, deszcz również dodawał mu jakiegoś magicznego uroku. Ale na nią to nie działało. W jej głowie było tysiąc wspomnień. W jej wspomnieniach była grupka przyjaciół i wśród nich ona. Chociaż nie do końca. To już nie ta sama osoba. Tamta dziewczyna była uśmiechnięta, wesoła, szalona i utalentowana. Wtedy tylko takie określenia do niej pasowały. Teraz…. Teraz jest dziewczyną z załamaniem nerwowym i porzuconymi marzeniami. Nie potrafi się cieszyć nowym dniem a wszystko przez jedno wydarzenie.  Jedyne co jej pozostało po starym życiu to te zdjęcia i jedna jedyna piosenka którą oszczędziła. Chciała pozbyć się wszystkiego co przypominałoby jej o tamtym życiu ale nie potrafiła spalić tych zdjęć i tej jednej, jedynej piosenki tak jak zrobiła to z całym zeszytem jej ciężkiej pracy. Zawodowym dorobkiem życia. Dziewczyna rozłożyła kartkę, już dość mocno zniszczoną od częstego czytania i zaczęła czytać to co było na niej napisane, chociaż tak naprawdę nie musiała tego robić. Dobrze wiedziała jaką treść zawiera kartka wyrwana z zeszytu.

I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did, I did
You were strong and I was not
My illusion, my mistake
I was careless, I forgot
I did
And now when all is done
There is nothing to say
You have gone and so effortlessly
You have won
You can go ahead tell them

Tell them all I know now
Shout it from the roof top
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible

Falling out of love is hard
Falling for betrayal is worst
Broken trust and broken hearts
I know, I know
Thinking all you need is there
Building faith on love is worst
Empty promises will wear
I know (I know)
And know when all is gone
There is nothing to say
And if you're done with embarrassing me
On your own you can go ahead tell them

Tell them all I know now
Shout it from the roof top
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible

Ooh impossible (yeah yeah)

I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did

Tell them all I know now
Shout it from the roof top
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy (I was happy)
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible

I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did

Myślami wróciła do wydarzeń z przed roku, do momentu kiedy była naprawdę szczęśliwa.

Zakochana i szczęśliwa brunetka uciekała po plaży przed chłopakiem - dla większości świata był to Louis Tomilson sławny piosenkarz ale dla niej był po prostu Louisem, chłopakiem którego poznała przypadkiem kilka lat temu na wakacjach i zakochała się nie wiedząc kim naprawdę jest. Całą tą scenę obserwowali ich przyjaciele. Cieszyli się ich szczęściem, cieszyli się że ich przyjaciel w końcu jest sobą. Przecież od zerwania ze swoją dziewczyną – Eleonor – nie widzieli na jego twarzy tak szczerego uśmiechu. W końcu odzyskali starego przyjaciela i zyskali nową przyjaciółkę. Wszystko było idealnie
- Mam cię! – krzyknął chłopak łapiąc dziewczynę w pasie i przyciągając mocno do siebie jakby bał się że naprawdę mu ucieknie – co za to dostanę? – spytał z chytrym uśmiechem
- No nie wiem, nie wiem – odpowiedziała mu dziewczyna. W jej głosie słychać było szczęście – a co byś chciał? – spytała uśmiechając się. Chłopak nic nie odpowiedział tylko zamknął oczy i nadstawił usta czekając na pocałunek. Dziewczyna zbliżyła się do chłopaka ale w ostanie j chwili zamiast pocałować jego usta pocałowała policzek po czym szybko uciekła w stronę przyjaciół chowając się za Harrym. Po chwili dobiegł do niej Louis z zawiedzioną miną.
- Wyglądasz jak pięciolatek któremu ktoś zabrał lizaka – powiedziała Danielle czym wywołała uśmiech na twarz przyjaciół. Z wyjątkiem Marchewkowatego.
- Bardzo śmieszne – powiedział sarkastycznie – będziesz czegoś chciała – zwrócił się do brunetki która w dalszym ciągu nie mogła opanować śmiechu
- Nie chce przerywać wam tej wspaniałej chwili – odezwał się rzeczowo Liam – ale jeśli chcecie uniknąć spotkania z fankami to radzę abyśmy się SZYBKO zmywali – powiedział patrząc cały czas w punkt za placami pasiastego. Gdy reszta podążyła za jego wzrokiem i zobaczyła tłum fanek idących w ich kierunku, jednomyślnie złapali swoje rzeczy i biegiem ruszyli w stronę hotelu.

- Głupia jesteś Kate – mruknęła do siebie ocierając łzy płynące po jej policzkach. Wstała z dotychczas zajmowanego miejsca. Zdjęcia i kartkę włożyła do kartonowego pudła i odstawiła na swoje miejsce. Następnie ruszyła do kuchni gdzie wylała niedopitą czekoladę. Ruszyła korytarzem w stronę swojej sypialni ale zanim do niej weszła, wstąpiła jeszcze do pokoju obok. W łóżeczku, które stało na środku pomieszczenia o beżowych ścianach, spała mała, niewinna istotka. Chociaż miał dopiero kilka miesięcy już teraz tak bardzo przypominał swojego ojca. Miał ten sam kolor włosów i oczu. Patrząc w nie widziała Louisa. Ucałowała syna, sprawdziła czy automatyczna niańka na pewno jest włączona i poszła położyć się spać. Musiała być silna – dla niego.

- Kiedyś będziemy mieć syna – odezwał się niespodziewanie Louis gdy siedzieli przed telewizorem i oglądali jakiś film
- Naprawdę? –spytała zdziwiona
- Oczywiście – powiedział dumnie
- A co jeśli urodzi się dziewczynka? – spytała podejrzliwie brunetka
- Dziewczynkę też chce mieć ale lepiej by było gdyby najpierw urodził się chłopczyk a potem dziewczynka.
- Widzę że ty już wszystko sobie zaplanowałeś
- Oczywiście. Ale nie teraz. Teraz musze zająć się zespołem – powiedział całują ją w czoło

Każdy dzień był monotonny. Aby móc się utrzymać Kate znalazła sobie dobrze płatną pracę. Nie było to tym o czym marzyła. Nigdy nie wiązała przyszłości z prawem ale tylko tak mogła utrzymać siebie i rodzinę. Kiedyś planowała być pisarką, uczyła się pod tym kontem. Gdy poznała chłopaków odkryła, że ma też talent do pisania piosenek, oni twierdzili także że ma piękny głos. Ona nie była jednak co do tego przekonana.  Nie mogła skarżyć się na swoją pracę. Była asystentką jednego z najbardziej znanych prawników w Londynie. Godziny pracy był bardzo dobre a kancelaria miała własny żłóbek co znacznie ułatwiało jej życie.  Siedziała w gabinecie swojego szefa gdy nagle zadzwonił jej telefon. Nie patrząc kto dzwoni odrzuciła połączenie bo właśnie omawiali ważne sprawy. Po chwili rozległ się kolejny dźwięk telefony ale tym razem był to telefon stacjonarny. Pan Max- mężczyzna po pięćdziesiątce - odebrał telefon ale po chwili podał słuchawkę Kate. Dziewczyna podeszła do aparatu i przystawiła słuchawkę do ucha. To co usłyszała przeraziło ją. Wybiegła z gabinetu i skierowała się w stronę windy. Po chwili wybiegała przed budynek gdzie stała karetka z jej dzieckiem w środku.


***

Siedział w salonie i obracał w dłoni kopertę. Dostał ją kilka miesięcy temu ale do tej pory nie potrafił jej otworzyć. Bał się tego co może przeczytać w tym liście. Kiedyś był zły że odeszła bez wyjaśnienia. Po prostu zniknęła. Rozpłynęła się w powietrzu. Teraz bał się tego co ma mu do przekazania.  Po tym jak zniknęła zmieniła numer telefonu, adres zamieszkania i tak nagle po siedmiu miesiącach przysłała list. Nie wiedział co to może oznaczać i bał się poznać powód.
Znasz to uczucie kiedy osoba z którą planowałeś całe życie nagle znika? Bez wyjaśnienia, po prostu zostawia cię samego? Zasypiasz przy kobiecie którą kochasz, z którą planowałeś przyszłość. Jeszcze tego samego dnia rozmawialiście o dzieciach a gdy budzisz się następnego dnia jej nie ma. Miejsce koło ciebie jest puste, szafy doszczętnie opróżnione i żadnej wiadomości, wyjaśnienia: Dlaczego? Starał się zapomnieć. Ułożyć sobie życie od nowa. Przy jego boku zawsze byli przyjaciele którzy starali się mu pomóc. Oni również nie rozumieli zachowania Kate.  Na początku starali się ją bronić. Mówili że pewnie poleciała do rodziców, do Polski, na parę dni. Ale dni miały, mijały miesiące i nie było odzewu. I nagle, po siedmiu miesiącach otrzymuje głupi list. Jedne, jedyny list. Nic więcej.
Dziękował Bogu że jego kariera rozwija się w tak zadziwiającym tempie. Dzięki temu nie miał za dużo czasu na przemyślenia. Dopiero w takich dniach jak ten, gdy miał wolny dzień a jego przyjaciele mieli inne plany, kiedy siedział sam w domu, w domu z którym wiązało się tyle wspomnień, dopadała go przeszłość. Wspomnienia pierwszego spotkania, pierwszej randki, pierwszego: Kocham Cię.

Niebieskooki szatyn spacerował pustymi alejkami parku. Było już po północy ale on nie mógł spać. Kilka dni temu, on i jego przyjaciele zajęli trzecie miejsce w Brytyjskim xFactor. Z jednej strony bardzo się cieszył ale z drugiej… z drugiej strony czuł niedosyt. Przecież mogli wygrać. Co zrobili nie tak, że przegrali? Z zamyślenia wyrwał go krzyk jakiejś dziewczyny.
- Lou! Louis! Do nogi ty głupi psie! – zdezorientowany chłopak odwrócił się w stronę z której słyszał głos. Nie rozpoznawał jej głosu. W ogóle, pierwszy raz w życiu spotkał się z tym, żeby ktoś nazwał go głupim psem. Spotkał się z określeniami takimi jak: idiota, pacan, cham, czub ale jeszcze nigdy nie Głupim psem. Zatrzymał się i czekał aż dziewczyna do niego podbiegnie. Gdy była już wystarczająco blisko, chciał zapytać o co chodzi ale ta nie dała mu dojść do słowa.
- Widziałeś może takiego niedużego psa, brązowa sierść, rasa owczarek niemiecki, jeszcze młody. Wabi się Louis – chłopak gdy usłyszał imię psa wybuchnął niepochamowanym śmiechem.
- Z czego rżysz? – spytała wściekła dziewczyna. Gdyby wzrok mógł zabić, leżałby już trupem.
- Nic, przepraszam. Przez chwilę jak tam biegłaś i krzyczałaś cytuję „Lou! Louis! Do nogi ty głupi psie!” to myślałem że wołasz mnie – dziewczyna miała zdezorientowaną minę – jestem Lousi – dodał dla wyjaśnienia podając jej dłoń, którą uścisnęła
- Ja mam na imię Kasia ale wszyscy mówią do mnie Kate.
Próbował ją usprawiedliwiać ale nie potrafił znaleźć sensownego wytłumaczenia. Powodu jej postępowania. Nie potrafił znaleźć przyczyny jej zniknięcia i nie potrafił jej tego wybaczyć chociaż nadal bardzo ją kochał. I nie potrafił o niej zapomnieć.

***

- Potrzebny jest natychmiastowy przeszczep – powiedział lekarz gdy stali na korytarzu.  Brunetka przez szybę obserwowała swojego synka i modliła się aby to wszystko skończyło się dobrze – Thomas został wpisany co prawda na listę oczekujących zaraz po narodzinach ale zanim ktoś się znajdzie może minąć kilka lat a my nie mamy na to czasu. Pani nie ma zgodności tkanek.  Ostatnim ratunkiem jest ojciec chłopca.
- Ale on, ojciec Thomasa, nie jest częścią naszego życia –powiedziała zapłakana brunetka
-  Jeśli on żyje to powinna się pani z nim skontaktować zanim będzie za późno. To jedyny ratunek dla pani syna. Jeśli tylko jego ojciec zdecyduje się na badania pod względem zgodności tkanek niech się tu stawi. Każda sekunda się liczy – powiedział odchodząc w stronę swojego gabinetu.
Dziewczyna opadła bezwładnie na plastikowe krzesełko. Nie wiedziała co ma robić. Zaraz po narodzinach Tomma wysłała Louisowi list w którym opisała sytuację w jakiej się znajduje i zostawiła dane kontaktowe. Nie odezwał się. Nie interesowały go losy syna. Ale musiała zadzwonić. Musiała usłyszeć od niego, że chce śmierci swojego syna. Nawet jeśli o nim wcześniej nie wiedział.
***

Miał ochotę się napić. Właśnie wstawał z kanapy aby nalać sobie whisky ale zadzwonił jego telefon. Wyciągnął z kieszeni urządzenie i zerknął na wyświetlacz. Nieznany numer. „Pewnie jakaś fanka” pomyślał i odrzucił połączenie. Sytuacja powtórzyła się kilka razy aż w końcu zdenerwowany odebrał połączenie
- Jeśli jesteś naszą fanką to nie, nie umówię się z tobą – powiedział wkurzony do telefonu. Przez chwilę nie słyszał odpowiedzi tylko szloch jakiejś dziewczyny. Gdy miał się rozłączać usłyszał tak dobrze znany mu głos
- Louis – jej głos drżał, jakby była przerażona
- Czego chcesz? – warknął, starał się udawać że jej głos nie wywołał u niego żadnych pozytywnych emocji
- Wiem że skoro wtedy nie zadzwoniłeś to teraz też nie zdecydujesz się mi pomóc ale to ostatnia szansa aby go uratować – powiedziała między salwami płaczu
- Uratować kogo? – spytał zdezorientowany
- Naszego syna – szepnęła
- Syna?! – podniósł głos
- Tak – jej głos był słaby – nie dostałeś listu?
- Dostałem ale nie przeczytałem. Co się dzieje do jasnej cholery?!
-  Przeczytaj go i zastanów się. Nie mamy dużo czasu – powiedziała rozłączając się
Zdezorientowany chłopaka szybko rozdarł kopertę i wyciągnął list. Zaczął dokładnie czytać wiadomość wysłaną do niego kilka miesięcy temu.

Lou
Możesz nienawidzić mnie.  Na pewno nienawidzisz mnie za to co zrobiłam ale wtedy wydawało mi się to jedynym słusznym wyjściem.  Nie chciałam do ciebie pisać ale zostałam do tego zmuszona. Mam nadzieję że ułożyłeś sobie życie na nowo. Na pewno ułożyłeś sobie życie na nowo a ja nie chce go niszczyć jednak nie mam wyboru. Odeszłam do ciebie bo dowiedziałam się że jestem w ciąży. Nie chciałam niszczyć ci życia. Wiedziałam ile znaczy dla ciebie kariera. Mówiłeś że chcesz mieć ze mną dzieci ale jeszcze nie teraz. Że teraz liczy się dla ciebie tylko kariera. Odeszłam by nie rujnować twojego poukładanego, zaplanowanego życia.  Nie planowałam nigdy ci go niszczyć jednak po porodzie okazało się, że nasz syn ma ostrą białaczkę szpikową.  Chciałam oddać mu swój szpik ale mamy niezgodność tkanek. Został wpisany na listę oczekujących ale to może potrwać. Na razie jego stan jest stabilny ale w każdej chwili może się pogorszyć. Jeśli chcesz uratować swojego syna to zadzwoń pod ten numer: 784-237-487

Twoja Kate

Nie wiedział czy kiedykolwiek wybaczy Kate ale wiedział że musi uratować swojego syna.  Wybrał odpowiedni numer i po kilku sygnałach usłyszał zapłakany głos dziewczyny. Nie rozmawiali długo. Chłopak zapytał tylko o adres szpitala i po chwili był już w drodze. Nie wiedział jak dalej ułoży się ich życie. Czy kiedyś będą razem? Czy wybaczą sobie? Czy ich uczucia nie wygasły? Nie znał odpowiedzi na te pytania. Teraz liczyło się tylko żeby jego syn, JEGO SYN przeżył.