niedziela, 2 czerwca 2013

Epilog

 KONIECZNIE OBEJRZYJ ZANIM PRZECZYTASZ ABY ZROZUMIEĆ SENS EPILOGU


18 lat później

Kochany Louisie
Piszę to dzisiaj, w dzień kiedy zgodziłam się zostać twoją żoną. Może zastanawiasz się dlaczego, ale odpowiedź jest prostsza niż mogłoby się wydawać. Z własnego doświadczenia wiem jak ulotne jest życie. Nie mówię, że planowałam swoją śmierć. Nawet nie wiem kiedy to dostaniesz. Może nawet nie zdążymy wsiąść ślubu, może będziemy rok, pięć, dwadzieścia, czterdzieści lat po ślubie. Może będziemy mieć dziecko, albo całą gromadkę. Wiesz jak bardzo chciałam mieć z tobą dziecko? Mam nadzieję, że zdążyłam spełnić to marzenie i twoje marznie o synu którego tak bardzo pragnąłeś. 
Poprosiłam prawnika żeby przekazał Ci to po mojej śmierci. Dlaczego? Nie chciałam odchodzić bez pożegnania. Bez powiedzenia Ci ostatni raz jak bardzo Cie kocham. 
Na koniec chce Cię o coś prosić. UŁÓŻ SOBIE ŻYCIE NA NOWO. Pamiętaj o mnie ale ZAKOCHAJ SIĘ NA NOWO. Nie popełniaj tego samego błędu co ja i nie odtrącaj kogoś bliskiego, tak jak robiłam to ja z Tobą.
Pożegnaj wszystkich ode mnie i powiedz, że ich kocham.  

Pamiętaj że zawsze będę Cie kochać
Na zawsze twoja Victoria.

- Chciałabym żeby była tu z nami - powiedziała Karen odkładają list
- Ja też - szepnęła Victoria
- Jest z nami tylko że tu - powiedziałem dotykając swojego serca. 
- Gdyby nie my to nadal by tu była - szepnął David
- Nie waż się tak mówić - powiedziałem lekko potrząsając synem - wasza mama kochała was jak nikogo innego na świecie. Bardzo was pragnęła i to, że nie ma jej z nami nie oznacza że to wasza wina. Dzisiaj powinniście świętować. Kończycie osiemnaście lat i wujkowie zorganizowali wam niespodziankę dlatego musimy się już zbierać - powiedziałem wstając z ławeczki. Ostatni raz spojrzałem na nagrobek i razem z dziećmi ruszyłem w stronę samochodu. 
- Zawsze będę Cie kochał - szepnąłem patrząc w niebo. 

Nie od razu pogodziłem się z jej śmiercią. Na początku byłem załamany. Miałem nawet moment kiedy chciałem oddać dzieci ale wtedy ten list uświadomił mi, że ona by tego nie chciała. Przyjaciele pomogli mi podnieść się po stracie i pomogli w opiece nad dziećmi. Karen jest tak podobne do Victori. Ma ten sam charakter, te same zainteresowania. Nauczyłem się żyć bez niej, codziennie funkcjonować. Dopiero teraz tak naprawdę zrozumiałem co ona czuła po śmierci swoich rodziców i Davida. Teraz podziwiałem ją za jej siłę w tamtych czasach. Starałem brać się z niej przykład ale ja nigdy nie znalazłem kogoś kto by zajął jej miejsce. 
Co z resztą? Zespół już rzadko kiedy grywa, najczęściej coroczny charytatywny koncert w rocznice śmierci mojej żony, którego dochody zostają za każdym razem przekazane na fundację nazwaną na cześć Vic jej imieniem. ale nasza przyjaźń się nie skończyła. Reszta zespołu jest w szczęśliwych związkach, otoczeni gromadką dzieci. 
Patrząc wstecz mogę łatwo stwierdzić, że moje życie nie było proste jednak na pewno nie żałuję decyzji o u dziale w xFactor bo dzięki niej spotkałem najlepszych przyjaciół, miłość swojego życia i doczekałem się trojki wspaniałych dzieci. Jedyne czego żałuję to to, że Victoria nie mogła obserwować jak dorastają. A jedyne co teraz może mnie pocieszyć to myśl że kiedyś ja i Victoria będziemy jeszcze razem. 


OBEJRZYJ FILMIK PODSUMOWUJĄCY LOSY VICTORII I JEJ PRZYJACIÓŁ


_____________________
______
Hej! To już ostatnia notka na tym blogu. Nawet nie wiecie jak bardzo ryczałam pisząc ten epilog. Nie lubię smutnych zakończeń ale nie potrafiłam napisać tu niczego innego.Pomysł na zakończenie wziął się znikąd a właściwie to wpadłam na niego słuchając Lullaby i oglądając teledysk. Mam nadzieję że nie gniewacie się bardzo za zakończenie. Chce podziękować wszystkim czytelnikom a w szczególności tej niewielkiej grupce stałych czytelników ;*

Co jakiś czas będę tu zaglądać i dodawać One shoty ;)
Oczywiście nie kończę z pisaniem. Będę dawała wam znać o nowych blogach więc jeśli chcecie to zaglądajcie tu :) 
Założyłam 2 nowe blogi:
http://illegal-ties.blogspot.com/
http://drop-in--the-ocean.blogspot.com/
Wszystkie inne które również piszę znajdziecie w zakładce "Blogi" 

MOJA OSTATNIA PROŚBA: KAŻDY KTO PRZECZYTA TEN EPILOG NIECH ZOSTAWI PO SOBIE ŚLAD W POSTACI KOMENTARZA. CHCĘ ZOBACZYĆ ILE WAS BYŁ ;) 
TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE ;)

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 19

WŁĄCZ NA CZAS CZYTANIA :)
Tumblr_meixdankpo1qlo9hgo1_500_large


- To się nazywa porwanie! - warknęłam wściekła. Był środek nocy a ja jechałam nie wiadomo gdzie. Niejaki Zayn Mali, tuż po obiedzie, władował mnie do samochodu i powiedział że jedziemy na zakupy. Po dwudziestu minutach, gdy opuszczaliśmy granice miasta zrozumiałam że wcale nie jedziemy na zakupy.
Large- Wiem - powiedział głupio się uśmiechając
- To nie jest zabawne! Dzisiaj jest piątek, jutro mam być w klinice!
- Dzwoniłem tam i powiedziałem że Cię nie będzie.
- Nie mogę znów wystawić dzieci!
- Spokojna głowa, ja i chłopaki tam wpadniemy.
- Obiecuję że cię kiedyś wykastruję, może wtedy się uspokoisz. W końcu na psy to działa. - mruknęłam na tyle głośno że usłyszał
- Ałł. Nie zrobiłabyś tego - spojrzał na mnie niepewnie
- Dlaczego by nie?
- Nie pozbawisz naszej pięknej krainy mojego potomstwa. To byłaby zbyt duża strata.
- Tak, jasne - powiedziałam z sarkazmem. - Powiesz mi przynajmniej czy daleko jeszcze?
- Już prawie dojechaliśmy - powiedział chwilę potem skręcając w jakąś boczną, leśną drogę.
- Wywozisz mnie do lasu? Chcesz mnie zgwałcić, zabić i zakopać?
- Chciałabyś - powiedział poruszając śmiesznie brawami - ale nie tym razem
- To powiedz mi do cholery, dlaczego ciągniesz mnie do jakiegoś lasu?!
- Na wakacje - wzruszył ramionami
- Na wakacje?! - prychnęłam - przecież nawet się nie spakowałam idioto!
- Tylko nie idioto - zmrużył oczy - pomyślałem o tym. A zabijesz mnie, o ile jeszcze będziesz chciała, w poniedziałek jak wrócisz. - powiedział zatrzymując samochód  Otworzył bagażnik i wysiadł po czym zaczął wyciągać walizki i, co dziwne, olbrzymi worek marchewek. Następnie nic nie mówiąc wsiadł do samochodu i zamknął drzwiczki. Na koniec otworzył jeszcze szybę.
- Powodzenia i nie bądź głupia! - krzyknął po czym odjechał.
- Zayn! - wydarłam się za odjeżdżającym samochodem - nie wygłupiaj się!
Jeszcze przez chwilę stałam w miejscu i patrzyłam się w miejsce gdzie niedawno widziałam samochód przyjaciela ale był środek nocy a ja miałam na sobie sukienkę na ramiączka. Wiedząc że w stronę z której przyjechaliśmy przez jakieś pięćdziesiąt kilometrów nie ma żadnych zabudowań, chwyciłam walizkę, zostawiając marchewki w świętym spokoju i ruszyłam przed siebie. Już po kilku minutach zobaczyłam drewniany domek i od razu zrozumiałam gdzie jestem. Chłopaki, w pierwszą rocznicę założenia zespoły kupili sobie domek letniskowy nad jeziorkiem. Byłam tu chyba tylko raz, ale pamiętałam to miejsce. Jest kompletnie odcięty od świata. Nie ma tu telefonu stacjonarnego, internetu a zasięg w telefonie komórkowym można złapać tylko w niektórych miejscach. Ale właśnie o to im chodziło. Chcieli mieć miejsce gdzie będą mogli w każdej chwili uciec. Gdzie nie ma fotoreporterów czy fanów. Podeszłam do drzwi i ze zdziwieniem zobaczyłam że nie są zamknięte na klucz, na dodatek wisiała tam koperta z moim imieniem. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać.

Od razu skieruj się do łazienki na piętrze. Na pewno trafisz ;) Masz dla siebie godzinkę. W pokoju do którego drzwi mieszczą się w łazience znajdziesz sukienkę  Załóż ją. Potem zejdź na dół i kieruj się zostawionymi śladami. Na pewno trafisz. Czekam ;D 

Large
Large
Large
Wiadomość była napisana na maszynie więc nie mogłam rozpoznać pisma. Byłam zdezorientowana ale weszłam do środka i zaniemówiła. Pokój był cały w migoczących świeczkach i kwiatach. Stałam tak chwile i nie wiedziałam co mam zrobić. Nigdy nie byłam jakaś szczególnie romantyczna ale to zrobiło na mnie wrażenie. Rozejrzałam się do koła i zobaczyłam że miedzy świeczkami jest wyznaczona ścieżka. Odstawiłam  walizkę i ruszyłam wyznaczoną drogą. Trafiłam na schody które również były ozdobione. Otworzyłam drzwi do których prowadziła dróżka i weszłam po raz kolejny zaniemówiłam. W powietrzu unosił się niesamowity zapach. Bez zastanowienia rozebrałam się i weszłam do wanny w której była gorąca woda. Rokoszowałam się ciepłem i zapachem. Czułam się jak w niebie. Jednocześnie zastanawiałam się kto to zorganizował. Niall na pewno nie, Zayn, nie wiem po co by to robiła, Liam, to raczej nie wygląda na prezent brata dla siostry. Hazza i Louis to już na pewno nie bo nie widziałam ich od tygodnia. Wyjechali na wakacje. Skoro wszystkich wyeliminowałam to kto? Dziewczyny? Może urządziły babski wieczór nie racząc mnie o tym poinformować i kazały Mulatowi mnie tu przywieść. Ale to trochę bez sensu. Za dużo roboty jak na babski wieczorek. Po jakimś czasie wyszłam z wanny i wytarłam białym ręcznikiem wiszącym na wieszaczku. Potem założyłam na siebie biały szlafrok który tam znalazłam. Ruszyłam w stronę drugich drzwi, zostawiając w tyle te którymi weszłam. Zobaczyłam beżową sypialnię, również ozdobioną świeczkami. Na łóżku leżała czarna sukienka na
ramiączka, obok marynarka, dodatki a na podłodze przy łóżku czerwone szpilki. W pokoju znajdowała się również moja walizka, którą  najwyraźniej ktoś przyniósł. Otworzyłam ją a moje oczy wyszły z orbit. Cała moja bielizna składała się z koronek a resztę garderoby stanowiły sukienki. Znalazłam również liściki.


Powodzenia! 
PS: Pakowała cię Dani ;)

Zabiję. Wrócę i zabiję. Teraz miałam stu procentową pewność że czeka na mnie jakiś facet. Dodatkowo znajomy chłopaków i Dan. Tylko nasuwa mi się jedno pytanie. Kto to? 
LargeZałożyłam czarną bieliznę i wróciłam do łazienki aby wysuszyć włosy. Pozwoliłam im się naturalnie pokręcić gdyż nie chciało mi się robić z nimi nic innego. Wróciłam do pokoju i założyłam sukienkę, do tego bransoletki i standardowo wisiorek w którym jest zdjęcie naszej paczki. Na siebie narzuciłam marynarkę, w końcu jest środek nocy. Usta przejechałam czerwoną pomadką. Popatrzyłam na kopertówkę i szpilki. Do torebki nie mam nawet co włożyć przecież Zayn nawet nie pozwolił mi przed wyjazdem zabrać telefonu a o szpilkach nie ma mowy. Tak więc boso opuściłam pokój i skierowałam się na parter. Potem po ścieżce ułożonej ze świeczek dotarłam na taras, gdzie był nakryty białym obrusem stół, ozdobiony świeczkami. Na pobliskich drzewach wisiały lampki choinkowe co dodawało uroku miejscu. Okazało się że już prawie świta ale ja o dziwo nie czułam zmęczenia. Rozejrzałam się dokoła i dopiero po chwili zobaczyłam opartego o ścianę domu Louisa. 
- To ty? - udało mi się wykrztusić.
- Co ja? - spytał uśmiechnięty. Przyjrzałam mu się i zobaczyłam że ma na sobie garnitur
- Ty to wszystko zorganizowałeś? 
- Ja, z małą pomocą - powiedział pokazując na palcach jak mała była ta pomoc - zatańczysz? - spytał i już po chwili słychać było dźwięki jednaj z moich ulubionych piosenek. Po chwili znajdowałam się w objęciach chłopaka i poruszałam się w rytm melodii.
- Ale dlaczego? - sypałam szeptem wtulona w chłopaka
- Bo cię kocham - powiedział patrząc mi w oczy.
- Ja ciebie też - powiedziałam całując go namiętnie.

____________________
________
Cześć! To już ostatni rozdział ;) Został tylko epilog który pojawi się w przyszłym tygodniu ;) 
Przepraszam za końcówkę bo wiem że zwaliłam ale nie potrafiłam wymyślić nic innego... 
Mam nadzieję że się nie zawiedliście ;) 
XoXo   

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 18

~Lou~

Obudziłem się w jakimś pokoju. Nie rozpoznawałem go ale może to dlatego iż meble były poprzykrywane białymi prześcieradłami a na ścianach nie było żadnych zdjęć. Na dworze było już widno co oznaczało że wczoraj, podczas podróży usnąłem a Hazza po dojechaniu na miejsce, ulokował mnie tu. Wstałem z łóżka i opuściłem pokój. Korytarz wydawał mi się dziwnie znajomy, zszedłem po schodach na dół i znalazłem się w dobrze znanym mi salonie.
- Co my robimy w domu Paynów?
- Liam pozwolił nam się tu zatrzymać - powiedział Harry nakładając jajecznicę na talerz
- Inaczej w takim razie. Po cholerę mnie tu przywiozłeś?
- Musisz sporo przemyśleć a to jest idealne miejsce
- Co muszę przemyśleć? - byłem zdezorientowany i zły. Właśnie kiedy okazało się że Victoria nie jest z Zaynem i mam u niej szansę, to ten głąb wywozi mnie z Londynu.
- Jedź a ja wszystko ci wyjaśnię - wszedłem do kuchni która była połączona z salonem i zasiadłem przy wyspie - otóż kilka dni temu zszedłem do piwnicy poszukać moich starych piłeczek tenisowych i przewróciłem karton - chciałem przerwać wypowiedź Loczka jakimś milutkim komentarzem odnośnie jego zdolności koordynacyjnych ale przerwał mi ruchem dłonie - nie przerywaj.  W kartonie znalazłem jakieś stare zeszyty. Wiesz że jestem ciekawski. Otworzyłem pierwszy i po chwili kapnąłem się że to pamiętnik Vic. Miałem to szczęście że otworzyłem go na dniach kiedy poznała nas. Można dowiedzieć się wiele ciekawych rzeczy.
- Hazza, to są jej prywatne rzeczy!
- Nie każe czytać ci wszystkiego - wzruszył ramionami - jakoś nigdy ci nie przeszkadzało czytanie SMS-ów chłopaków. Przeczytaj tylko to co zaznaczyłem.
- To co innego....
- Dobra, to ja ci przeczytam! - wyciągnął zeszyt i otworzył na zaznaczonej stronie.


Kochany pamiętniczku!
Dzisiaj poznałam czterech wspaniałych chłopaków. To znajomi mojego brata z xFactor. Z jednym z nich złapałam naprawdę dobry kontakt. Myślę że to dobry materiał na prawdziwego przyjaciela. Drugi za to bardzo mi się spodobał. Myślę że gdybym nie miała chłopaka, którego bym nie kochała to Lou, oczywiście gdyby odwzajemniał moje uczucia, mógłby być tym jedynym. Jutro mam mistrzostwa. Trzymaj kciuki… Dlaczego ja to tu w ogóle piszę? Przecież ty nie masz kciuków….

Widzisz - powiedział gdy skończył 
- Co mam widzieć? 
- To że jesteście sobie przeznaczeni ośle! Musisz walczyć bo inaczej nigdy nie będziesz szczęśliwy. Ani ty, ani ona. Wszyscy w koło widzą że was do siebie ciągnie. Tylko ty tego nie dostrzegasz.
- I ciągnąłeś mnie tu tylko po to aby mi to powiedzieć? - spytałem podirytowany. 
- Yyyyyy, tak? - spytał głupio się uśmiechając i masując po karku. Zawsze to robił gdy się denerwował


~Victoria~

Siedziałam w salonie i czekałam na powrót Zayna. Umówił się na spotkanie z Nicki. Wczoraj nie mogli długo rozmawiać bo jej się spieszyło. Ja za to miałam czas aby wyjaśnić mu że ona wcale nie spotyka się z Paulem i że Emma to nie jej córka. Trochę mi to zajęło....
Jakiś czas później drzwi wejściowe zostały zamknięte z głośnym trzaskiem
- Victoria? - usłyszałam zapłakany głos przyjaciółki
- Alex? Wszystko w porządku? - poderwałam się z kanapy i pobiegłam do przedpokoju gdzie znalazłam załamaną przyjaciółkę. - jeśli on ci coś zrobił to obiecuję że go wykastruję! - warknęłam
- Nie, Hazza nic mi nie zrobił.
- To o co chodzi? - spytałam prowadząc ją do kuchni gdzie wstawiłam wodę na kawę. 
- Mój trener, powiedział mi dzisiaj że odchodzi z pracy. Byłam u dyrektora klubu i powiedział że na razie nie ma nawet kogo przydzielić mi na zastępstwo a za dwa miesiące mamy mistrzostwa! To są pierwsze które mam szansę wygrać... bo.. bo ty już nie startujesz..... a teraz.... przegram bez odpowiedniego treningu. 
- Kochanie - powiedziałam przytulając ją - obiecuję że coś wymyśle. Usiądź tu a ja muszę gdzieś zadzwonić. 

Pobiegłam do siebie do pokoju i wyciągnęłam telefon komórkowy. Wybrałam numer z listy i czekałam aż ktoś odbierze.
- Dodzwoniłeś się do klubu pływackiego "Foka" w czym mogę pomóc? - usłyszałam głos jakiejś kobiety
- Mówi Victoria Payne. Proszę łączyć z dyrektorem
- Już się robi - po chwili słyszałam dźwięk oznaczający przekierowywanie.
- Mark Fox słucham. - usłyszałam po chwili
- Dzień dobry, z tej strony Victoria Payne
- Dzień dobry! Miło mi panią słyszeć. Czy chce pani wrócić do zawodu? - spytał z wyraźnym ożywieniem i nadzieję. 
- Nie do końca. Moja przyjaciółka, Alexandra Michalik powiedziała mi właśnie że jej trener odszedł.
- Tak, to prawda. Szkoda bo był naprawdę niesamowitym trenerem z wielkim doświadczeniem  Niestety  obecnie mamy aż za mało trenerów i w obecnej chwili nie mamy kogo przydzielić pannie Michalik a nie mamy także nowych kandydatów na to stanowisko. 
- Właśnie macie jedno zgłoszenie. Ja na pewno nie wrócę jako zawodniczka ale chętnie spróbowała bym swoich sił jako trenerka, jeśli pan się zgodzi, to mogę zaczynać od zaraz. 
- Naprawdę? - usłyszałam jego zszokowany głos.
- Tak
- To świetnie. Z tego co wiem to pani studiuje. 
- Tak, tak
- Więc proszę godzin y treningów ustalić z Alex a jutro, w wolnej chwili podjechać do mnie aby podpisać umowę. 
- Dobrze, do zobaczenia jutro - powiedziałam i po ty jak usłyszałam odpowiedź rozłączyłam się. Zeszłam na dół, gdzie w kuchni zastałam Liama, Nialla z Kate, Zayna i Alex
- Victoria, ubieraj się - powiedział mój brat dopijając swój napój 
- Po co? 
- Jedziesz z nami do studia. Dzisiaj udzielamy wywiadu, Hazzy i Lou nie ma a ty i Zayn musicie wyjaśnić mediom swój związek, pokazać się jako przyjaciele których relacje po zerwaniu się nie pogorszyły itp. 
- To ja się będę zbierać - powiedziała Alex i chciała wychodzić. 
- Nie, my musimy pogadać i najwyżej zrobimy to jak wrócę. Kate, ty jedziesz z nami?
- Nie - zaprzeczyła przegryzając jabłko. 
- To zostaniecie razem. - powiedziałam zakładając kurtkę i wychodząc. 


- Dzień dobry wszystkim! - usłyszałam głos prowadzącej - w dzisiejszym odcinku gościmy trzech członków sławnego na całym świecie zespołu One Direction i Victorię Payne! Zapraszamy! - na sali rozległy się prawa i piski fanek chłopaków. 
- Cześć! - powiedzieliśmy równo zasiadając na swoich miejscach. Moje przypadło między Zaynem a Liamem. 
- Na początek może powiecie nam dlaczego nie ma z nami Harry'ego i Louisa?
- Mieliśmy przerwę związaną z chorobą Zayna wiec Harry i Lou postanowili pojechać na krótki wypoczynek w rodzinne strony - powiedział krótko mój brat a ja odkryłam że wie na ten temat coś więcej. 
- Zayn, co ci było? 
- Miałem ospę wietrzną, na szczęście szybko przeszła i po dwóch dniach nie było praktycznie żadnych śladów. 
- Dobrze, zanim przejdziemy do waszego filmy, płyty i koncertów zapytamy może o wasze życie prywatne. Liam? Wiemy że twój związek przechodzi kryzys. 
- Ja i Dani nie mamy żadnego kryzysu. Nie mam pojęcia kto rozpuścił te plotki. Owszem, rzadko się spotykamy bo każde z nas ma swoje życie zawodowe ale to nie powód do rozpadu związku. 
- W takim razie Niall, widzieliśmy w sieci zdjęcia twoje i tajemniczej dziewczyny - powiedziała pokazując na  ekran na którym widniało zdjęcie głodomora i Kate. 
- To moja dziewczyna. 
- Czyli kolejny członek zespołu zajęty? 
- Tak, ale możemy o tym nie mówić? Moja dziewczyna nie jest z branży i nie chce rozgłosu. 
- Rozumiem. A jeśli mowa o rozgłosie. Victoria, Zayn? O waszym związku ostatnio jest głośno. Może zanim powiecie nam coś o tym spytamy Liama jeszcze o jedną rzecz. Jak zareagowałeś na wiadomość o związku tej dwójki? Co czułeś? 
- Cieszyłem się szczęściem siostry. 
- Nie przeszkadza ci to że spotyka się z Zaynem? 
- Cieszyłem się że to właśnie on. Znam Zayna jakiś czas i wiedziałem że nie skrzywdzi Vici. 
- Victoria, Zayn. co powiecie o swoim związku? 
- To nie wypał - powiedział jako pierwszy Malik
Large- Jak to niewypał? - spytała zdziwiona prowadząca - Victoria? - zwróciła się do mnie. 
- Rozstaliśmy się - powiedziałam wypuszczając powietrze
- Dlaczego? 
- Po tym jak zaczęliśmy chodzić, praktycznie nic się nie zmieniło. Zachowywaliśmy się jak przedtem, kiedy tylko się przyjaźniliśmy. Po jakimś czasie zrozumieliśmy że to właśnie jest nam pisane. Prawdziwa przyjaźń i postanowiliśmy do tego wrócić. 
- I to że spotykaliście się ze sobą nie wpłynęło na wsze relacje? 
- Nie - tym razem odezwał się chłopak - jak Victoria już wspomniała, po tym jak zamieniliśmy naszą przyjaźń na związek praktycznie nic się nie zmieniło
- To dlaczego zaczęliście ze sobą chodzić? 
- Myślę - zaczęłam - że miało na to wpływ kilka czynników. Ja straciłam narzeczonego, Malik rozstał się z dziewczyną  Myślę że wiążąc się ze sobą chcieliśmy uniknąć cierpień bo wiedzieliśmy że nigdy nie zranimy się nawzajem. 
- Rozumiem. Victoria, co zamierzasz teraz robić? Wiemy że studiujesz medycynę, ale ostatnio widziano cię na basenie -na dowód pokazała nasze zdjęcia z przed obiektu - czy to oznacza że wracasz do pływania?
- Szczerze? Jeszcze do dzisiaj nie wiedziałam co z tym zrobić. Niedawno nie chciałam mieć nic wspólnego z wodą, ale gdy pojechałam wtedy na basen, gdy weszłam do wody. To uczucie było nie do opisania. Wtedy zaczęłam się zastanawiać. A dzisiaj, gdy moja przyjaciółka powiedziała mi że na dwa tygodnie przed mistrzostwami została bez trenera podjęłam decyzję. To miała być dla niej niespodzianka i miałam jej powiedzieć to dzisiaj po powrocie  Miejmy nadzieję że nas oglądasz. Alex, od dzisiaj jestem twoją nową trenerką. - powiedziałam uśmiechając się do kamery. Następnie prowadząca pytała jeszcze chłopaków o zespół, płytę, film i po godzinie skończyliśmy. Chłopaki rozdali jeszcze autografy i wróciliśmy do domu. Gdy weszłam na mojej szyi zawisła Alex w kółko mi dziękując. 
- Nie ma za co - szepnęłam oddając uścisk. 


________________________
______
I macie obiecany rozdział. Mam nadzieję że nie jest tak bardzo beznadziejny. Co do następnej części One shota to powstanie. Nie wiem jeszcze kiedy ale powstanie ;) 

czwartek, 2 maja 2013

Konkursowy ONE SHOT

Na samym początku chcę was przeprosić. Wiem że już dawno temu powinien pojawić się tu rozdział ale nie potrafię napisać nic sensownego. Mam kilka zdań i nie potrafię nic więcej sklecić. Oczywiście nie zawieszam bloga, nic z tych rzeczy  Po prostu muszę chwilkę odpocząć. Musicie mnie zrozumieć. Najpierw były egzaminy, teraz pojawiły się jeszcze pewne problemy osobiste. W tą sobotę na pewno nie dodam rozdziału bo idę na wesele ale OBIECUJĘ że w przyszłym tygodni (prawdopodobnie sobota) pojawi się nowy rozdział. Choćby nie wiem co, chociażby miałby być najgorszym rozdziałem napisanym przeze mnie w całym moim życiu to go go dodam. Przepraszam was za to a w ramach wynagrodzenia dodaje wam one shot'a którego wysłałam na konkurs. Co o nim myślicie?

Inspiracją do tego one shot'a była piosenka Impossible w wykonaniu Shontelle

PS: Od dzisiaj uczę chodzić się na szpilkach. Mam czas do soboty.... Trzymajcie za mnie kciuki!!!
PS2: http://illegal-ties.blogspot.com/ - nowy blog!

***


Niewysoka brunetka siedziała na parapecie w swoim mieszkaniu i przeglądała stare zdjęcia.  Na jej policzkach widniały czarne smugi po tuszu zmieszanym ze słonymi łzami. Pogoda na dworze była równie kiepska co jej samopoczucie. Niektórzy mogliby powiedzieć: „jesienna chandra” ale w tym jest coś więcej. Ona nie radziła sobie z przeszłością. Nie potrafiła jej zostawić za sobą, nie potrafiła ruszyć dalej. Ciągle patrzyła w przeszłość i nie mogła jej tak po prostu zostawić. Była załamana, nie potrafiła się pozbierać po wydarzeniach z ubiegłego roku. Ktoś może powiedzieć: „To było rok temu. Rusz na przód i zostaw przeszłość za sobą” ale dużo prościej jest  udzielać rad niż się do nich zastosować.  Był środek nocy ale ona nie mogła spać. Gorąca czekolada która stała na stoliku obok niej już dawno wystygła a ona w dalszym ciągu wpatrywała się w zdjęcia. Po jakimś czasie przeniosła wzrok na panoramę miasta.  Miała piękny widok na Big Bena a nocą wyglądał zachwycająco, deszcz również dodawał mu jakiegoś magicznego uroku. Ale na nią to nie działało. W jej głowie było tysiąc wspomnień. W jej wspomnieniach była grupka przyjaciół i wśród nich ona. Chociaż nie do końca. To już nie ta sama osoba. Tamta dziewczyna była uśmiechnięta, wesoła, szalona i utalentowana. Wtedy tylko takie określenia do niej pasowały. Teraz…. Teraz jest dziewczyną z załamaniem nerwowym i porzuconymi marzeniami. Nie potrafi się cieszyć nowym dniem a wszystko przez jedno wydarzenie.  Jedyne co jej pozostało po starym życiu to te zdjęcia i jedna jedyna piosenka którą oszczędziła. Chciała pozbyć się wszystkiego co przypominałoby jej o tamtym życiu ale nie potrafiła spalić tych zdjęć i tej jednej, jedynej piosenki tak jak zrobiła to z całym zeszytem jej ciężkiej pracy. Zawodowym dorobkiem życia. Dziewczyna rozłożyła kartkę, już dość mocno zniszczoną od częstego czytania i zaczęła czytać to co było na niej napisane, chociaż tak naprawdę nie musiała tego robić. Dobrze wiedziała jaką treść zawiera kartka wyrwana z zeszytu.

I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did, I did
You were strong and I was not
My illusion, my mistake
I was careless, I forgot
I did
And now when all is done
There is nothing to say
You have gone and so effortlessly
You have won
You can go ahead tell them

Tell them all I know now
Shout it from the roof top
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible

Falling out of love is hard
Falling for betrayal is worst
Broken trust and broken hearts
I know, I know
Thinking all you need is there
Building faith on love is worst
Empty promises will wear
I know (I know)
And know when all is gone
There is nothing to say
And if you're done with embarrassing me
On your own you can go ahead tell them

Tell them all I know now
Shout it from the roof top
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible

Ooh impossible (yeah yeah)

I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did

Tell them all I know now
Shout it from the roof top
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy (I was happy)
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible

I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did

Myślami wróciła do wydarzeń z przed roku, do momentu kiedy była naprawdę szczęśliwa.

Zakochana i szczęśliwa brunetka uciekała po plaży przed chłopakiem - dla większości świata był to Louis Tomilson sławny piosenkarz ale dla niej był po prostu Louisem, chłopakiem którego poznała przypadkiem kilka lat temu na wakacjach i zakochała się nie wiedząc kim naprawdę jest. Całą tą scenę obserwowali ich przyjaciele. Cieszyli się ich szczęściem, cieszyli się że ich przyjaciel w końcu jest sobą. Przecież od zerwania ze swoją dziewczyną – Eleonor – nie widzieli na jego twarzy tak szczerego uśmiechu. W końcu odzyskali starego przyjaciela i zyskali nową przyjaciółkę. Wszystko było idealnie
- Mam cię! – krzyknął chłopak łapiąc dziewczynę w pasie i przyciągając mocno do siebie jakby bał się że naprawdę mu ucieknie – co za to dostanę? – spytał z chytrym uśmiechem
- No nie wiem, nie wiem – odpowiedziała mu dziewczyna. W jej głosie słychać było szczęście – a co byś chciał? – spytała uśmiechając się. Chłopak nic nie odpowiedział tylko zamknął oczy i nadstawił usta czekając na pocałunek. Dziewczyna zbliżyła się do chłopaka ale w ostanie j chwili zamiast pocałować jego usta pocałowała policzek po czym szybko uciekła w stronę przyjaciół chowając się za Harrym. Po chwili dobiegł do niej Louis z zawiedzioną miną.
- Wyglądasz jak pięciolatek któremu ktoś zabrał lizaka – powiedziała Danielle czym wywołała uśmiech na twarz przyjaciół. Z wyjątkiem Marchewkowatego.
- Bardzo śmieszne – powiedział sarkastycznie – będziesz czegoś chciała – zwrócił się do brunetki która w dalszym ciągu nie mogła opanować śmiechu
- Nie chce przerywać wam tej wspaniałej chwili – odezwał się rzeczowo Liam – ale jeśli chcecie uniknąć spotkania z fankami to radzę abyśmy się SZYBKO zmywali – powiedział patrząc cały czas w punkt za placami pasiastego. Gdy reszta podążyła za jego wzrokiem i zobaczyła tłum fanek idących w ich kierunku, jednomyślnie złapali swoje rzeczy i biegiem ruszyli w stronę hotelu.

- Głupia jesteś Kate – mruknęła do siebie ocierając łzy płynące po jej policzkach. Wstała z dotychczas zajmowanego miejsca. Zdjęcia i kartkę włożyła do kartonowego pudła i odstawiła na swoje miejsce. Następnie ruszyła do kuchni gdzie wylała niedopitą czekoladę. Ruszyła korytarzem w stronę swojej sypialni ale zanim do niej weszła, wstąpiła jeszcze do pokoju obok. W łóżeczku, które stało na środku pomieszczenia o beżowych ścianach, spała mała, niewinna istotka. Chociaż miał dopiero kilka miesięcy już teraz tak bardzo przypominał swojego ojca. Miał ten sam kolor włosów i oczu. Patrząc w nie widziała Louisa. Ucałowała syna, sprawdziła czy automatyczna niańka na pewno jest włączona i poszła położyć się spać. Musiała być silna – dla niego.

- Kiedyś będziemy mieć syna – odezwał się niespodziewanie Louis gdy siedzieli przed telewizorem i oglądali jakiś film
- Naprawdę? –spytała zdziwiona
- Oczywiście – powiedział dumnie
- A co jeśli urodzi się dziewczynka? – spytała podejrzliwie brunetka
- Dziewczynkę też chce mieć ale lepiej by było gdyby najpierw urodził się chłopczyk a potem dziewczynka.
- Widzę że ty już wszystko sobie zaplanowałeś
- Oczywiście. Ale nie teraz. Teraz musze zająć się zespołem – powiedział całują ją w czoło

Każdy dzień był monotonny. Aby móc się utrzymać Kate znalazła sobie dobrze płatną pracę. Nie było to tym o czym marzyła. Nigdy nie wiązała przyszłości z prawem ale tylko tak mogła utrzymać siebie i rodzinę. Kiedyś planowała być pisarką, uczyła się pod tym kontem. Gdy poznała chłopaków odkryła, że ma też talent do pisania piosenek, oni twierdzili także że ma piękny głos. Ona nie była jednak co do tego przekonana.  Nie mogła skarżyć się na swoją pracę. Była asystentką jednego z najbardziej znanych prawników w Londynie. Godziny pracy był bardzo dobre a kancelaria miała własny żłóbek co znacznie ułatwiało jej życie.  Siedziała w gabinecie swojego szefa gdy nagle zadzwonił jej telefon. Nie patrząc kto dzwoni odrzuciła połączenie bo właśnie omawiali ważne sprawy. Po chwili rozległ się kolejny dźwięk telefony ale tym razem był to telefon stacjonarny. Pan Max- mężczyzna po pięćdziesiątce - odebrał telefon ale po chwili podał słuchawkę Kate. Dziewczyna podeszła do aparatu i przystawiła słuchawkę do ucha. To co usłyszała przeraziło ją. Wybiegła z gabinetu i skierowała się w stronę windy. Po chwili wybiegała przed budynek gdzie stała karetka z jej dzieckiem w środku.


***

Siedział w salonie i obracał w dłoni kopertę. Dostał ją kilka miesięcy temu ale do tej pory nie potrafił jej otworzyć. Bał się tego co może przeczytać w tym liście. Kiedyś był zły że odeszła bez wyjaśnienia. Po prostu zniknęła. Rozpłynęła się w powietrzu. Teraz bał się tego co ma mu do przekazania.  Po tym jak zniknęła zmieniła numer telefonu, adres zamieszkania i tak nagle po siedmiu miesiącach przysłała list. Nie wiedział co to może oznaczać i bał się poznać powód.
Znasz to uczucie kiedy osoba z którą planowałeś całe życie nagle znika? Bez wyjaśnienia, po prostu zostawia cię samego? Zasypiasz przy kobiecie którą kochasz, z którą planowałeś przyszłość. Jeszcze tego samego dnia rozmawialiście o dzieciach a gdy budzisz się następnego dnia jej nie ma. Miejsce koło ciebie jest puste, szafy doszczętnie opróżnione i żadnej wiadomości, wyjaśnienia: Dlaczego? Starał się zapomnieć. Ułożyć sobie życie od nowa. Przy jego boku zawsze byli przyjaciele którzy starali się mu pomóc. Oni również nie rozumieli zachowania Kate.  Na początku starali się ją bronić. Mówili że pewnie poleciała do rodziców, do Polski, na parę dni. Ale dni miały, mijały miesiące i nie było odzewu. I nagle, po siedmiu miesiącach otrzymuje głupi list. Jedne, jedyny list. Nic więcej.
Dziękował Bogu że jego kariera rozwija się w tak zadziwiającym tempie. Dzięki temu nie miał za dużo czasu na przemyślenia. Dopiero w takich dniach jak ten, gdy miał wolny dzień a jego przyjaciele mieli inne plany, kiedy siedział sam w domu, w domu z którym wiązało się tyle wspomnień, dopadała go przeszłość. Wspomnienia pierwszego spotkania, pierwszej randki, pierwszego: Kocham Cię.

Niebieskooki szatyn spacerował pustymi alejkami parku. Było już po północy ale on nie mógł spać. Kilka dni temu, on i jego przyjaciele zajęli trzecie miejsce w Brytyjskim xFactor. Z jednej strony bardzo się cieszył ale z drugiej… z drugiej strony czuł niedosyt. Przecież mogli wygrać. Co zrobili nie tak, że przegrali? Z zamyślenia wyrwał go krzyk jakiejś dziewczyny.
- Lou! Louis! Do nogi ty głupi psie! – zdezorientowany chłopak odwrócił się w stronę z której słyszał głos. Nie rozpoznawał jej głosu. W ogóle, pierwszy raz w życiu spotkał się z tym, żeby ktoś nazwał go głupim psem. Spotkał się z określeniami takimi jak: idiota, pacan, cham, czub ale jeszcze nigdy nie Głupim psem. Zatrzymał się i czekał aż dziewczyna do niego podbiegnie. Gdy była już wystarczająco blisko, chciał zapytać o co chodzi ale ta nie dała mu dojść do słowa.
- Widziałeś może takiego niedużego psa, brązowa sierść, rasa owczarek niemiecki, jeszcze młody. Wabi się Louis – chłopak gdy usłyszał imię psa wybuchnął niepochamowanym śmiechem.
- Z czego rżysz? – spytała wściekła dziewczyna. Gdyby wzrok mógł zabić, leżałby już trupem.
- Nic, przepraszam. Przez chwilę jak tam biegłaś i krzyczałaś cytuję „Lou! Louis! Do nogi ty głupi psie!” to myślałem że wołasz mnie – dziewczyna miała zdezorientowaną minę – jestem Lousi – dodał dla wyjaśnienia podając jej dłoń, którą uścisnęła
- Ja mam na imię Kasia ale wszyscy mówią do mnie Kate.
Próbował ją usprawiedliwiać ale nie potrafił znaleźć sensownego wytłumaczenia. Powodu jej postępowania. Nie potrafił znaleźć przyczyny jej zniknięcia i nie potrafił jej tego wybaczyć chociaż nadal bardzo ją kochał. I nie potrafił o niej zapomnieć.

***

- Potrzebny jest natychmiastowy przeszczep – powiedział lekarz gdy stali na korytarzu.  Brunetka przez szybę obserwowała swojego synka i modliła się aby to wszystko skończyło się dobrze – Thomas został wpisany co prawda na listę oczekujących zaraz po narodzinach ale zanim ktoś się znajdzie może minąć kilka lat a my nie mamy na to czasu. Pani nie ma zgodności tkanek.  Ostatnim ratunkiem jest ojciec chłopca.
- Ale on, ojciec Thomasa, nie jest częścią naszego życia –powiedziała zapłakana brunetka
-  Jeśli on żyje to powinna się pani z nim skontaktować zanim będzie za późno. To jedyny ratunek dla pani syna. Jeśli tylko jego ojciec zdecyduje się na badania pod względem zgodności tkanek niech się tu stawi. Każda sekunda się liczy – powiedział odchodząc w stronę swojego gabinetu.
Dziewczyna opadła bezwładnie na plastikowe krzesełko. Nie wiedziała co ma robić. Zaraz po narodzinach Tomma wysłała Louisowi list w którym opisała sytuację w jakiej się znajduje i zostawiła dane kontaktowe. Nie odezwał się. Nie interesowały go losy syna. Ale musiała zadzwonić. Musiała usłyszeć od niego, że chce śmierci swojego syna. Nawet jeśli o nim wcześniej nie wiedział.
***

Miał ochotę się napić. Właśnie wstawał z kanapy aby nalać sobie whisky ale zadzwonił jego telefon. Wyciągnął z kieszeni urządzenie i zerknął na wyświetlacz. Nieznany numer. „Pewnie jakaś fanka” pomyślał i odrzucił połączenie. Sytuacja powtórzyła się kilka razy aż w końcu zdenerwowany odebrał połączenie
- Jeśli jesteś naszą fanką to nie, nie umówię się z tobą – powiedział wkurzony do telefonu. Przez chwilę nie słyszał odpowiedzi tylko szloch jakiejś dziewczyny. Gdy miał się rozłączać usłyszał tak dobrze znany mu głos
- Louis – jej głos drżał, jakby była przerażona
- Czego chcesz? – warknął, starał się udawać że jej głos nie wywołał u niego żadnych pozytywnych emocji
- Wiem że skoro wtedy nie zadzwoniłeś to teraz też nie zdecydujesz się mi pomóc ale to ostatnia szansa aby go uratować – powiedziała między salwami płaczu
- Uratować kogo? – spytał zdezorientowany
- Naszego syna – szepnęła
- Syna?! – podniósł głos
- Tak – jej głos był słaby – nie dostałeś listu?
- Dostałem ale nie przeczytałem. Co się dzieje do jasnej cholery?!
-  Przeczytaj go i zastanów się. Nie mamy dużo czasu – powiedziała rozłączając się
Zdezorientowany chłopaka szybko rozdarł kopertę i wyciągnął list. Zaczął dokładnie czytać wiadomość wysłaną do niego kilka miesięcy temu.

Lou
Możesz nienawidzić mnie.  Na pewno nienawidzisz mnie za to co zrobiłam ale wtedy wydawało mi się to jedynym słusznym wyjściem.  Nie chciałam do ciebie pisać ale zostałam do tego zmuszona. Mam nadzieję że ułożyłeś sobie życie na nowo. Na pewno ułożyłeś sobie życie na nowo a ja nie chce go niszczyć jednak nie mam wyboru. Odeszłam do ciebie bo dowiedziałam się że jestem w ciąży. Nie chciałam niszczyć ci życia. Wiedziałam ile znaczy dla ciebie kariera. Mówiłeś że chcesz mieć ze mną dzieci ale jeszcze nie teraz. Że teraz liczy się dla ciebie tylko kariera. Odeszłam by nie rujnować twojego poukładanego, zaplanowanego życia.  Nie planowałam nigdy ci go niszczyć jednak po porodzie okazało się, że nasz syn ma ostrą białaczkę szpikową.  Chciałam oddać mu swój szpik ale mamy niezgodność tkanek. Został wpisany na listę oczekujących ale to może potrwać. Na razie jego stan jest stabilny ale w każdej chwili może się pogorszyć. Jeśli chcesz uratować swojego syna to zadzwoń pod ten numer: 784-237-487

Twoja Kate

Nie wiedział czy kiedykolwiek wybaczy Kate ale wiedział że musi uratować swojego syna.  Wybrał odpowiedni numer i po kilku sygnałach usłyszał zapłakany głos dziewczyny. Nie rozmawiali długo. Chłopak zapytał tylko o adres szpitala i po chwili był już w drodze. Nie wiedział jak dalej ułoży się ich życie. Czy kiedyś będą razem? Czy wybaczą sobie? Czy ich uczucia nie wygasły? Nie znał odpowiedzi na te pytania. Teraz liczyło się tylko żeby jego syn, JEGO SYN przeżył. 

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 17

"Miłość zdoła przetrwać jedynie wtedy jeśli istnieje iskierka nadziei- bodaj najmniejsza- że zdobędziemy z czasem ukochaną osobę"




~LOU~



- Jak to nie jesteście razem? - spytał zdezorientowany Liam 
- Tak to - westchnął po raz kolejny Zayn. Zabawnie było patrzeć na zdezorientowanego Payne
- No nie jesteśmy razem i nigdy nie byliśmy - powiedziała wstając z łóżka Vici
- To po co ta cała szopka? - odezwał się tym razem Hazza
- Po tym jak Mulat zerwał z Perry jego reputacja, hmm jakby to delikatnie powiedzieć, lekko podupadła. Manager zaproponował nam ten układ ale decyzja należała do nas
- A my się zgodziliśmy - dokończył Zayn - a teraz jak pozwolicie to posmaruję się tymi cholernymi maściami bo mnie swędzi. Vic? Byłabyś tak miła kochanie? - spytał przesłodzonym głosem za co dostał w łeb od "swojej byłej dziewczyny"

Tego dnia mój humor był niesamowicie dobry. Już dawno się tak nie czułe. Po interesującym przedstawieniu w pokoju Zayna, Harry, porwał mnie z domu. I to dosłownie. Gdy tylko opuściłem pokój Mulata i poszedłem na dół z zamiarem zjedzenia posiłku, Hazza wywlekł mnie z domu i kazał wsiąść do samochodu.
- Możesz powiedzieć mi gdzie mnie wieziesz? - spytałem lekko poirytowany
- Chce ci coś pokazać - powiedział i odwrócił wzrok skupiając się na drodze. 


~Victoria~ 

Wyszłam z pokoju swojego przyjaciela aby zrobić mu coś do jedzenia. Znacznie wykorzystywał to że ma ospę a ja mu łatwo ulegałam ale pamiętam jak było ze mną. Oczywiście ja wściekałam się że nie mogę iść na basen ale pamiętam jak te krostki swędziały. Było to nie do zniesienia. Gdy doszłam do kuchni i otworzyłam drzwiczki lodówki zorientowałam się że jest praktycznie pusta.
- Harry! - wydarłam się na cały dom
- Nie ma go - usłyszałam za sobą głos Nialla i podskoczyłam przerażona
- Gdzie jest? - spytałam zdziwiona. Jeszcze dziesięć minut temu był w domu
- Nie wiem. Zabrał gdzieś Louisa i powiedział ze wrócą za dwa, góra trzy dni. A co się stało? - spytał jedząc zapiekankę
- W tym tygodniu przypada jego kolej na uzupełnianie lodówki a ta świeci pustkami.
- Z tego co wiem to robił zakupy dwa dni temu - powiedział z pełną buzią. Westchnęłam zrezygnowana. Przy takich ludziach jak Niall zakupy trzeba robić codziennie. Wróciłam na górę i oznajmiłam Mulatowi że jadę na zakupy. Następnie zabrałam torebkę i kluczyki od auta przyjaciela. Nie miałam własnego wozu, a może będę bardziej szczegółowa. Nie chce własnego samochodu. I tak dużym osiągnięciem jest to że prowadzę jakikolwiek samochód. Podjechałam pod supermarket i znalazłam wolne miejsce na parkingu. Po zaparkowaniu samochodu wzięłam wózek i weszłam do środka. Przemierzałam po sklepie zapełniając wózek. Gdy byłam blisko kasy dobiegł mnie pisk jakiejś dziewczynki. Odwróciłam się w stronę z której słyszałam swoje imię i zobaczyłam pędzącą w moją stronę Emmę.
- Hej mała - powiedziałam łapiąc dziewczynkę i kręcąc wkoło
- Tęskniłam - powiedziała przytulając się do mnie
- Ja też - w tej chwili podbiegł do mnie jakiś mężczyzna, nie był dużo starszy ode mnie
- Przepraszam panią. Kompletnie nie wiem co w nią wstąpiło - powiedział lekko zdyszany
- Nic się nie stało. A teraz mała. - zwróciłam się do dziewczynki - co ty tu robisz? Nie było mnie cztery dni i tyle się zmieniło?
- Wypisali mnie i powiedzieli że operacja nie jest potrzebna - powiedziała radośnie - zostawiłam ci w szpitalu list. Pielęgniarka powiedziała że ci go przekaże. Nie dostałaś go? - spytała zawiedziona
- Jeszcze tam nie byłam. Dzisiaj dopiero wróciłam
- Przepraszam że przerwę ale Emm, znasz tą panią? - kucną tak aby patrzeć wprost w jej oczka
- Tak, to Victoria o której ci mówiłam
- Ahh... to pani - powiedział z uśmiechem patrząc na mnie
- Na to wygląda. Jestem Victoria - powiedziałam podając mu rękę
- Paul
- Vic! - powiedziała dziewczynka ciągnąc mnie za rękę aby zwrócić na siebie moją uwagę - co z tą niespodzianką? - przypomniała mi
- A tak. Paul, wiem że najpierw powinnam uzgodnić to z tobą ale obiecałam już Emmie że ją gdzieś zabiorę po powrocie. Pozwolisz mi na to?
- Emma, pójdziesz pooglądać misie? - spytał dziewczynkę która ochoczo pobiegła w jakimś kierunku - jeśli to ma być niespodzianka to nie chce żeby słyszała szczegóły - powiedział dla wyjaśnienia - jaka dokładnie to niespodzianka?
- Gdy pierwszy raz ją spotkałam, powiedziała mi że nie umie pływać a chciałaby się nauczyć. Skoro jej stan się poprawił pomyślałam że zabiorę ja na basen i nauczę pływać. Pod moim okiem byłaby bezpieczna. Jestem ratownikiem WOPR-u i studiuję medycynę.
- I jesteś mistrzynią świata w pływaniu - dodał na co ja posłałam mu zdziwione spojrzenie - mała nie przestaje o tobie opowiadać - dodał z uśmiechem - jeśli chcesz to możesz ja zabrać na basen. Powiedz tylko kiedy?
- A czy mała chorowała już na ospę?
- Tak
- To mogłabym zabrać ją dzisiaj? Zostałaby u mnie na noc a jutro pojechałybyśmy na basen.
- Nie chce zawracać ci głowy - powiedział pospiesznie
- Nie zawracasz. Jutro i tak mam jeszcze wolne
- No to ja nie mam nic przeciwko.

Gdy oboje zrobiliśmy zakupy pojechaliśmy pod dom Paula gdzie rzeczy małej zostały spakowane do niewielkiej torby, ja dostałam leki dla małej które musi przyjmować i zabrałam ją do siebie. Zostałam powiadomiona również przez jej tatę że jutro odbierze ją jego siostra bo on od rana będzie w pracy.
Wieczór spędziliśmy w towarzystwie Nialla, Kate, Alex, Zayna, Danielle i Liama na oglądaniu filmów, wspólnym pieczeniu i grach planszowych. Widziałam że mała jest w siódmym niebie. Wieczorem zjedliśmy kolację, mała dostała swoje leki i dość szybko usnęła przytulona całym ciałem do mnie. Właśnie wtedy, pierwszy raz od bardzo dawna pomyślałam że chciałabym mieć taką wspaniałą córkę.

Rano wstałam jako pierwsza. Najpierw ogarnęłam swoją osobę i zaglądnęłam do Zayna. Obudziłam nieszczęśnika i wysmarowałam maścią. Następnie poszłam zrobić wszystkim śniadanie. Gdy naleśniki były gotowe poszłam pobudzić całe towarzystwo.
- Jakie masz dzisiaj plany? - spytał mnie Zayn
- Zabieram Emmę na basen - gdy to powiedziałam, Niall zadławił się kanapką a Liam i Zayn wytrzeszczyli na mnie oczy. Po udzieleniu pierwszej pomocy blondynowi z powrotem zasiadłam an swoim miejscu i zwróciłam się do chłopaków.
- Co się tak na mnie patrzycie?
- Nic, nic - szybko wrócili do jedzenia.

Gdy zjedliśmy i posprzątaliśmy postanowiliśmy oglądnąć jakiś film. Padło na "Zaplątanych" Liam cieszył się równie bardzo co mała. Gdy seans się skończył, poszłam spakować nasze rzeczy.
- Jedzie ktoś z nami? -spytałam towarzystwa
- Ja - zgłosił się Niall
- Ja - równocześnie powiedzieli Liam, Danielle i Kate
- Ja zostanę z chorym. I tak popołudniu mam trening - powiedziała Alex.
Gdy reszta poszła się spakować ja pokazywałam Alex maści którymi ma smarować się Zayn i ostrzegłam ją aby pilnowała go przed drapaniem się. Gdy wszyscy byli gotowi pojechaliśmy w stronę pływalni. W budynku wszyscy zdziwili się na mój widok ale też bardzo ucieszyli. Na basenie spędziliśmy ponad dwie godziny. Uczyłam Emmę pływać na grzbiecie i kraulem. Musze przyznać że jest pojętnym uczniem. Zayna to miesiąc uczyłam samego leżenia na wodzie. Małej tak się spodobało że nie chciała opuszczać basenu. Gdy wyszliśmy przed budynek zamurowało mnie. Roiło się tam od dziennikarzy. Myślałam że podbiegną do chłopaków ale wszyscy zaatakowali mnie.
- Victora, wracasz do pływania?
- Weźmiesz udział w najbliższych mistrzostwach?
- Będziesz broniła tytułu? - jeden dziennikarz przekrzykiwał się przez drugiego
- Jeszcze nic nie postanowiłam - powiedziałam szybko kierując się w stronę samochodu. Emmę wzięłam na ręce a Liam otoczył mnie opiekuńczo ramieniem. Przed nami szedł Niall z Kate a z drugiej strony Liama podążała Dan trzymając go za rękę. W takim szyku doszliśmy do samochodu i wróciliśmy do domu. Cały czas zastanawiałam się co powinnam zrobić. Poczułam się wspaniale gdy weszłam do wody, gdy całe moje ciało znalazło się pod taflą wody. To poczucie nieważkości było wspaniałe  Dopiero teraz poczułam jak bardzo mi tego brakowało.
Gdy wróciliśmy do domu i zjedliśmy obiad postanowiliśmy zagrać w Monopoli. W trakcie gry rozległ się dzwonek do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć. Za drzwiami stała niewysoka brunetka.
- Cześć, jestem Nicki i przyszłam po Emmę - przedstawiła się posyłając mi niepewny uśmiech
- Cześć ja mam na imię Victoria - przedstawiłam się podając jej rękę - może wejdziesz i poczekasz bo jesteśmy w trakcie gry
- Jasne - powiedział wchodząc do środka. Gdy zdjęła wierzchnie ubranie wprowadziłam ja do salonu. Miałam zamiar właśnie ją przedstawić gdy nagle odezwał się Zayn
- Nicki? - spytał zdziwiony i poderwał się z miejsca

__________________________
_________
I jest rozdział ;) Mam nadzieję że się wam spodobał. Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem ale mam też pewną uwagę. Znalazłam tam komentarze które nie do końca mi się spodobały. Chcę zauważyć że prowadzę kilka blogów i nie mam jak dodawać rozdziału co tydzień. Oczywiście jakbym się uparła to bym mogła ale wtedy byłyby dużo gorsze i krótsze. Jestem w 3 klasie gimnazjum i za dwa tygodnie będę mieć testy dlatego bądźcie wyrozumiali. Rozdziały będę dodawać tu co dwa tygodnie na zmianę z http://soul-was--with-him.blogspot.com/. Prowadzę od jakiegoś czasu także nowego bloga z koleżanką i tam moje post będą ukazywać się co środę a koleżanki co sobotę. http://our-time-is-here.blogspot.com/. Zapraszam na tego bloga bo jest to również opowiadanie o 1D. 
Jeśli macie jakieś pytania do mnie albo do bohaterów to pytajcie śmiało. 
PS: Nowi bohaterowie są już umieszczeniu w zakładce Bohaterowie jeśli ktoś jeszcze ich nie widział. 

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 16

Po weekendzie spędzonym w rodzinnym mieście na wspomnieniach musiałam wrócić do domu. Czy ta krótka wizyta coś mi dała? Tak, zrozumiałam parę rzeczy ale cały czas z związku z Lou serce i rozum prowadziły zaciętą wojnę. Serce mówiło że powinnam dać nam szansę a rozum że do końca życia powinnam być starą panną. Gdy leciałam samolotem do Londynu myślami byłam na wspomnieniach rozmowy ze starszą panią. Pani Morgan wiele przeszła ale nadal była radosną kobietą. Również musiała uporać się ze stratą ale szybko znalazła kogoś kto wypełnił miejsce po jej pierwszym mężu. Twierdzi że powinnam dać szansę Lou ale czy ja jestem na to gotowa? Aby już więcej nie myśleć zamknęłam oczy i postanowiłam się zdrzemnąć. Sen o dziwo przybył szybko i już po chwili znajdowałam się w objęciach Morfeusza.
Nie wiem ile spałam ale obudziła mnie stewardessa prosząc abym zapięła pasy bo będziemy za chwilę podchodzić do lądowania. Kiedyś bałam się latać ale teraz kiedy mam do wyboru kilkugodzinną drogę samochodem do mojego rodzinnego miasta a trzy razy krótszy czas podroży samolotem wybieram tą drugą opcję  Nie chodzi tu tylko o czas podroży ale o środek transportu. Pamiętam pierwszy tydzień po wypadku jak nikt nie potrafił zmusić mnie abym wsiadła do samochodu i gdziekolwiek pojechała. Potrząsnęłam głową aby wyrzucić wspomnienia i zapięłam pas. czekałam kiedy samolot wyląduje abym mogła pojechać do domu i odpocząć. Ten weekend bardzo mnie zmęczyła. Co prawda nie fizycznie ale psychicznie a to jest o wiele trudniejsze. Gdy w końcu opuściłam samolot i odebrałam swoje bagaże ruszyłam ku wyjściu. W połowie drogi zobaczyłam stojącego na uboczu Lou. Włosy miał postawione na żel a dwudniowy zarost dodawał mu uroku. Na sobie miał jeansy, białą podkoszulkę i beżową kurtkę.
- Co ty tu robisz? - spytałam zdziwiona
- Ktoś przecież musiał Cie odebrać a z Zaynem mamy mały problem i Liam stara się z tym uporać - wyjaśnił wzruszając ramionami i odbierając ode mnie torbę. Udawał że między nami wszystko jest w jak najlepszym porządku ale ja wiedziałam że to tylko gra. Teraz jednak bardziej niepokoiło mnie co innego.
- Jak to macie problem z Zaynem? - spytałam zaniepokojona opuszczając jednocześnie budynek lotniska
- Właśnie największy problem w tym że nie wiemy do końca bo nie chce wyjść z pokoju a my od rana powinniśmy być na planie. Paul jest wściekły i chce już wyważać drzwi
- Dobra, jedźmy już lepiej do domu - powiedziałam wsiadając szybko do samochodu  Nie gadaliśmy już więcej. Miałam wrażenie że Lou coś gryzie ale nie chciałam go naciskać.
Po niecałych trzydziestu minutach byliśmy już pod naszą willą. Wysiadłam szybko z samochodu zostawiając Lou z moją torbą z tyłu. Wpadłam do domu. Na parterze nikogo nie było więc pobiegłam na górę. Pod drzwiami Zayna stali wszyscy a manager walił w nie pięściami. Gdy mnie zobaczyli wszyscy zamilkli i przywitali się ze mną.
- Idźcie na dół a ja zorientuje się co jest grane. Dajcie mi pięć minut - wszyscy zgodzili się i bez słowa zeszli na dół, został tylko Liam - ty też - zwróciłam się do niego.
- Dobrze ale potem musimy poważnie porozmawiać - oznajmił po czym zniknął na schodach
- Zayn? - zapukałam delikatnie w drzwi - to ja, wpuścisz mnie? Proszę - po chwili słyszałam jak podchodzi do drzwi i przekręca kluczyk. Szybko wślizgnęłam się do środka i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Chłopak stał do mnie tyłem - odwrócisz się w moją stronę? - spytałam go po chwili lekko zirytowana.
- Ale nie będziesz się śmiać? - spytał niepewnie
- Przyrzekłam - powiedziałam  Chłopak odwrócił się w moją stronę a ja musiałam ugryźć się w język aby nie wybuchnąć śmiechem. Ciało Zayna pokrywały tysiące małych, czerwonych kropek - ty masz ospę wietrzna - powiedziałam dokładnie oglądając chłopaka. Był w samych bokserkach więc dokładnie mogłam ocenić szkody.
- Ale popatrz jak ja wyglądam! - pisnął wściekły
- Jak nie będziesz drapał to za kilka dni nie będzie śladu. Za chwilę wracam. Wyślę kogoś do apteki po maści, Paulowi powiem że z nagrań na razie nici, dowiem się czy wszyscy mieszkańcy tego domostwa przechodzili już ospę no i pogadam z Liamem. Potem my musimy pogadać - powiedziałam an jednym wdechu
- Dobrze - powiedział smutny. Przed wyjściem potargałam mu jeszcze włosy i opuściłam pokój.
Zeszłam na dół do salonu gdzie wszyscy siedzieli na kanapach w ciszy patrząc się każdy w inny punkt.
- Hazza, Lou - zwróciłam się do dwójki przyjaciół. Dopiero wtedy zorientowali się że przyszłam - Pojedziecie do apteki po maści ale najpierw mi powiedzcie. Czy ktoś z was nie przechodził jeszcze ospy? Jeśli tak to łapa do góry - jedyną osobą która podniosła rękę był Paul - no to Paul, przykro mi to mówić ale won z domu. Musicie zrobić przerwę w nagraniach bo Zayn ma ospę wietrzną a jeśli nie chcesz się zarazić to radzę ci nas nie odwiedzać w najbliższym czasie. Chłopaki - zwróciłam się do Larry'ego - pojedziecie do apteki i kupicie kilka rodzai maści na ospę wietrzną - gdy to powiedziałam chłopaki razem z Paulem zerwali się z miejsca i już ich nie było - Li chciałeś pogadać? - spytałam brata. Ten tylko pokiwał głową i pociągną mnie do kuchni - o co chodzi? - spytałam zdziwiona i poddenerwowana.
- Myślę że Zayn cie zdradza - powiedział na co mimowolnie wybuchnęłam śmiechem - to nie jest śmieszne. Wczoraj gdy wychodził spytałem się go gdzie idzie i powiedział że na zakupy do galerii ale potem widziałem go w kawiarni jak przytulał się z jakąś dziewczyną
- Dobrze - powiedziałam starając się opanować - wyjaśnię to z nim.
Opuściłam kuchnię i poszłam do pokoju mojego "chłopaka". Weszłam do środka i położyłam się koło Zayna.


~LOU~
Zjeździliśmy chyba z pół miasta w poszukiwaniu otwartej apteki. Jak ja kocham robić zakupy w niedzielę - pomyślałem z sarkazmem. Gdy znaleźliśmy w końcu czynną aptekę zrobiliśmy potrzebne zakupy i wróciliśmy do domu. Pobiegłem na górę aby zanieść rzeczy choremu i już miałem pukać do drzwi kiedy usłyszałem ich kłótnie. głosy stawały się coraz bardziej podniesione. Po chwili z dołu przybiegła reszta przyjaciół.
- Musimy im powiedzieć! - usłyszałem wściekły głos Vic 
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - odparł jej równie zdenerwowany głos Zayna
- Nie wiem! Może nas znienawidzą ale przez to co teraz robimy niszczymy nam życie! Liam myśli że mnie zdradzasz! Kiedyś to był dobry pomysł ale teraz to się pokomplikowało!Ja sama nie wiem czego chce! To jest zbyt skomplikowane a my sami jeszcze bardziej to komplikujemy! Przez ten nasz związek rozpada wiem się zespół! Nie pozwolę na to!
- To co chcesz zrobić?! 
- Najpierw powiedzieć im prawdę bo oni powinni wiedzieć a potem może wyjadę. Tak będzie najlepiej - usłyszałem już spokojny głos Vic
- O nie, nie pozwolę jej wyjechać - usłyszałem szept Liama który właśnie otwierał drzwi sypialni Mulata - co tu się dzieje? - spytał wchodząc do środka.
- My ten... -zaczęła drżącym głosem jego siostra
- Wszystko słyszeliśmy wiec nie kłam - przerwał jej Niall 
- Chodzi o to że nasz związek to jedna wielka ściema - powiedział Zayn opadając na łóżko - Zadowoleni? Znacie prawdę. - byłem wściekły że mnie okłamywali ale jednocześnie w środku skakałem z radości. Może mam jeszcze szansę być z Victorią? 


_________________________
______
Mogę powiedzieć tylko: PRZEPRASZAM WAS!

sobota, 9 marca 2013

Rozdział 15

OBEJRZYJ ZANIM PRZECZYTASZ ROZDZIAŁ!
I PRZECZYTAJ WIADOMOŚĆ POD ROZDZIAŁEM! 




- Ile to razy się kłóciliśmy? Zrywaliśmy i wracaliśmy do siebie? Zawsze mówiłam w żartach, że komplikujesz mi życie. Pamiętasz jak mówiłam, że fajnie byłoby zobaczyć jakby wyglądało nasze życie gdybyśmy nie byli razem? Wcale tak nie jest. Nie jest fajnie. Życie bez ciebie jest trudniejsze. Żałuję, że odszedłeś, zostawiłeś mnie samą. Nie wiem co mam zrobić. Gdybyś tu był, to miałabym ciebie i nie musiałabym wybierać. Nie miałabym tych problemów co teraz. Zapewne w tej chwili świętowalibyśmy twoje urodziny na jeziorem w letniskowym domku moich rodziców. Teraz ten domek należy do mnie i Liama ale jeszcze tam nie byliśmy. Li jakoś się trzyma, ale nie wiem co dzieje się w jego wnętrzu. Przecież też stracił rodziców ale ma Dan, a ja? Ty też odszedłeś. Co mam zrobić? Czy jest jakiekolwiek wyjście z tej sytuacji? Miałbyś mi za złe gdybym związała się z Lou? Nigdy nie potrafiłeś dogadać się z moim bratem i jego przyjaciółmi. Zawsze myślałam, że wynikało to z zasady. Liam od zawsze zachowywał się jak mój starszy brat a nie młodszy i chyba jego obowiązkiem jest nie znosić chłopaka swojej siostry, prawda? Ale przecież teraz "jestem" z Zaynem i mu to nie przeszkadza. Czasem zastanawiam się czy nie lepiej by było gdybym to ja miała wypadek a wy bylibyście bezpieczni. Liam miałby rodziców, twoja rodzina ciebie. Z moją śmiercią pewnie szybko byś się uporał i nie grzebał w przeszłości. Koło ciebie zawsze kręciło się pełno dziewczyn. Na pewno z którąś byłbyś szczęśliwy. Dlaczego wybrałeś mnie? Co takiego mam w sobie, że ci się spodobałam? Chciałabym żebyś powiedział mi co mam robić. Proszę, daj mi jakiś znak - już kilka godzin siedziałam nad grobem Davida i mówiła. Próbowałam wyobrazić sobie, że tu siedzi i mnie przytula. Wierzchem dłoni otarłam policzki po których płynęły łzy. Gdybym mogła tylko coś zrobić, co przywróciłoby mu życie, to zrobiłabym to. Oddała nawet własne, dużo mniej ważne od jego czy moich rodziców. 
- Co ty tu robisz o tej prze moje dziecko? - dobiegł mnie znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą panią Morgan. To kobieta koło osiemdziesiątki. Kiedyś, gdy ja i Liam byliśmy mali a rodzice pracowali, opiekowała się nami. Była dla nas jak członek rodziny. 
- Przyszłam w odwiedziny - powiedziałam wstając. Dopiero teraz poczułam, jak bardzo moje kończyny są zdrętwiałe a ciało zmarznięte. 
- Chodź tu moje dziecko - powiedziała wyciągając ręce - pójdziemy do mnie i napijesz się ciepłej herbaty. Taka pogoda jest zdradliwa. Niby zima się skończyła ale nadal jest zimno. Jeszcze mi się rozchorujesz i co będzie? - mówiła gdy szłyśmy w stronę jej domu. Mieszkała na tej samej ulicy co kiedyś ja ale na drugim jej końcu. Gdy byłyśmy na miejscu, kobieta otworzyła drzwi kluczem i wpuściła mnie do środka. Wszystko było takie, jak zapamiętałam. - Zrobię herbatkę i zaraz przyjdę a ty się rozgość.
Oglądałam zdjęcia stojące w salonie na kominku. Znalazło się nawet zdjęcie mojej rodziny. Ja i Liam jeszcze dość mali i uśmiechnięci rodzice na tle choinki. Przejechałam palcami po zdjęciu. Chciałabym żeby tu byli. Po chwili kobieta wróciła z dwoma kubkami z parującą cieczą. Wzięłam jeden od niej i usiadłam na kanapie.
- Myślałam, że jesteś w Londynie z Liamem - zaczęła kobieta siadając na przeciw mnie
- Tak, teraz tam mieszkam ale dzisiaj są urodziny Davida i chciałam tu być.
- Rozumiem cię dobrze. Ja też w każde urodziny, obu moich mężów odwiedzam ich groby - Tak, kobieta była dwukrotnie mężatką. Jej pierwszy mąż zmarł dwa lata po ślubie a drugi siedem lat temu. - słyszałam, że masz kogoś nowego - zagadała niespodziewanie. Nie sądziłam, że interesuje się takimi plotkami 
- To nie jest tak - zaczęłam biorąc łyk gorącej cieczy. Wiedziałam, że to co jej powiem zostawi dla siebie - pomagam mu. Ostatnio rozstał się z dziewczyną a to źle wpłynęło na jego popularność i fani zaczęli mu ubliżać bo uwierzyli w plotki które nie mają ani krzty prawdy. Tak naprawdę to jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- A nie spotkałaś kogoś innego? Kto mógłby zastąpić Davida? 
- Nie wiem czy powinnam. Przecież od jego śmierci nie minął jeszcze rok.  
- Myślę, że nie powinnaś patrzeć na to w ten sposób. Zastanów się, jak dużą różnicę zrobi ci to, że zwiążesz się z kimś za rok? Ja poznałam mojego drugiego męża trzy lata po śmierci Edwarda i pół roku później byliśmy już małżeństwem. Wiedziałam, że Edward chciałby żebym była szczęśliwa. Popatrz na to też z innej perspektywy. Chyba dostrzegłaś jak bardzo życie jest ulotne. W jednej chwili jest a w drugiej już go nie ma. Powinnaś cieszyć się szczęściem puki możesz. 

Po dwugodzinnej rozmowie z panią Morgan wróciłam do domu. Nie było tu tak jak kiedyś. Większość rzeczy zabraliśmy do Londynu a reszta została zapakowana w kartony i zniesiona do piwnicy  Meble zaś przykryte białymi narzutami. Do moich oczu znów napłynęły łzy. Zaczęłam zastanawiać się czy pani Morgan nie była odpowiedzią na moje pytanie. Czy nie był to znak, że powinnam zrobić coś ze swoim życiem. Na pewno wiedziałam jedno. Pomogę małej Emmie spełnić jej marzenia, potem zastanowię się w jaki sposób pomóc Zaynowi i co począć ze swoim życiem.



__________________
____________

Hej! Rozdział jest krótki ale zaraz powiem dlaczego. 
Po pierwsze, jest on punktem zwrotnym. Od teraz nasza bohaterka będzie przechodziła przemiany, wracała do dawnej siebie z przed wypadku. Mam nadzieję że rozdział się spodobał i skomentujecie bo przyznam szczeże że nie mogłam zmotywować się do dodania tej części z braku  mkotywacji. 
Po drugie niubłagalnie, powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania. Piszcie czy chcecie abym zaczynała coś nowego jesli wpadnę na jakiś pomysł, czy też powinnam sobie odpuścić z pisaniem. 

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 14

Wiele razy widzi się takie sceny na filmach. Widzi się jak najlepszy przyjaciel, chłopak który wie o tobie chyba wszystko, z którym dzielisz się każdym sekretem, wyznaje ci miłość. Ja nigdy nie kochałam Zayna w ten szczególny sposób, po prostu nie potrafiła. Za pewne wiele osób na moim miejscu bałoby się usłyszeć co ma im do powiedzenia, bo bałyby się, że to zniszczy ich przyjaźń. Ja się tego nie bałam. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale miałam stuprocentową pewność, że on nie powie tych dwóch słów, które mogłyby zaprzepaścić wszystko.
- Zayn co się dzieje? - spytałam się gdy chłopak nagle urwał i osunął się po ścianie windy, siadając na ziemi.
- Tydzień temu spotkałem Nicki Collins - To wszystko tłumaczyło. Nicki była pierwszą miłością Zayna. Nigdy nie poznałam jej osobiście a znałam tylko z opowiadań chłopaka. Zerwała z nim gdy zajęli trzecie miejsce w X Factor. Próbował się z nią skontaktować ale ona go ignorowała. Podłamał się, chciał nawet odejść z zespołu bo myślał, że to dlatego. Tak naprawdę nikt nie wie dlaczego ona go rzuciła. Bała się jego sławy? Rozłąki? - a wiesz co jest najgorsze? Że myślałem, że o niej zapomniałem ale... ale kiedy zobaczyłem ją, to wszystko wróciło. Chyba można to porównać do tego co ty czujesz do Davida tylko... z tą różnicą, że ona żyje i odeszła ode mnie z własnej woli.
- Gdzie ją widziałeś? - spytałam przytulając przyjaciela
- Tu
- Jak to tu? - spojrzałam na niego zdziwiona
- Przed ośrodkiem jak przyjechałem po ciebie. W pierwszej chwili chciałem do niej podjeść ale potem... po prostu nie mogłem
- Dlaczego?
- Bo podszedł do niej jakiś facet i ją przytulił - To właśnie w takich chwilach widać jaki Malik jest naprawdę. Fani, obcy ludzie a nawet niektórzy znajomi mają go za tego "niegrzecznego". Czasem wydaje mi się, że postrzegają go jako bezuczuciowego gwiazdora. Ale on taki nie jest. Jest zupełnym przeciwieństwem tego stereotypu - a tak właściwie to co robi u nas Kate? - spytał aby zmienić temat
- Zaproponowałam jej żeby z nami zamieszkała. Mam nadzieję że nie macie nic przeciwko? - spytałam się niepewnie. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie spytałam o zdanie właścicieli domu.
- Nie, spokojnie - powiedział już weselszym głosem - wszyscy się ucieszyliśmy. Zawsze mało czasu z nią spędzaliśmy a teraz będziemy widywać się częściej. Martwię się tylko jednym
- Czym?
- Wiesz, czy ona z nami nie zawaruje?
-  No cóż, studiuje psychologię. Musi mieć jakąś zaprawę zanim zacznie pracować w tym zawodzie. Poza tym, ona wie, że my udajemy
- Co?! - spytał mnie zdziwiony
- Domyśliła się - wzruszyłam ramionami - obiecała, że nikomu nic nie powie - zapewniłam na koniec po czym uruchomiłam ponownie windę - muszę wracać do pracy
- Jasne - powiedział przytulając mnie - dziękuję - powiedział tuż nad moim uchem
- Za co?
- Za to że jesteś
- O, jak słodko! - powiedziałam ze śmiechem i opuściłam windę


~LOU~

Obudziły mnie promienie słońca. Mogłem opuścić wczoraj te pieprzone rolety. Głowa mi pękała a światło potęgowało ból. Każdy, nawet najcichszy, dźwięk był nie do zniesienia. Kac. Skutek uboczny wspaniałych chwil stanu nieświadomości w jakim znajdowałem się wczoraj pod wpływem zakamuflowanego alkoholu Malika. Niechętnie wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Ściągnąłem bokserki służące mi za piżamę i wszedłem pod prysznic. Puściłem ciepłą wodę, która miała za zadanie mnie uspokoić i sprawić bym poczuł się rozluźniony. Umyłem moje ciało i włosy po czym dokładnie spłukałem pianę. Następnie wyszedłem z kabiny i wytarłem się ręcznikiem. Na suche ciało założyłem czyste bokserki, szare spodnie dresowe i biały podkoszulek. Włosy zostawiłem wilgotne. Gotowy zszedłem na dół gdzie panowało totalne zamieszanie.
- Co tu się dzieje? - spytałem Nialla niosącego jakieś wielkie kartonowe pudło
- Kate się wprowadza - odpowiedział za niego Harry, stojący za moimi placami
- Supcio - powiedziałem kierując się do kuchni
- Nie masz nic przeciwko? - spytała Kate siedząca przy wyspie w kuchni
- Błagam ciszej i nie mam nic przeciwko - powiedziałem szykując sobie kanapkę. Gdy posiłek był gotowy zabrałem talerz ze sobą i udałem się do mojego pokoju. 
- Nie ma jej - na schodach zatrzymał mnie Hazza - zjedz chodź raz z nami
- Nie mam ochoty - powiedziałem wymijając go
- Nie udawaj że nie istnieje - powiedział wchodząc za mną do pokoju
- Nie udaje - powiedziałem opadając na łóżko - mnie z nią nic nie łączy
- Mówisz, że masz ją w dupie, ale na dźwięk jej imienia skręca Ci kiszki - Podsumował Harry


~ZAYN~

Czy jest możliwe, że  kocha się kogoś równie mocno pomimo upływu lat? Pomimo, że ta osoba jasno dała ci do zrozumienia, że z wami koniec? Wcisnąłem guzik z cyfrą "0" i winda ruszyła w dół. Cieszyłem się, że mam przy sobie Vic. Tylko ona rozumiała mnie tak naprawdę. To jej mogłem powiedzieć o wszystkim. Naszych stosunków nie zmienił nawet udawany związek. Wysiadając z windy zderzyłem się z jakimś chłopakiem. Na jego twarzy widniał kilkudniowy zarost. Na sobie miał garnitur i wyglądał na przygaszonego. 
- Przepraszam - powiedział patrząc na mnie
- Nic się nie stało - powiedziałem posyłając mu uśmiech. Nie wyobrażam sobie co on musiał czuć. Zapewne szedł do kogoś z rodziny, do kogoś kogo kocham, na kim mu zależy, do kogoś kto leży na sali chory na raka. Nagle za sobą usłyszałem tak dobrze znany mi głos 
- Paul! Zaczekaj! - chłopak z którym się zderzyłem stanął tak aby zablokować drzwi windy - patrz co kupiłam naszemu aniołkowi - pomachała ręką w której trzymała pluszowego delfina. Szybko opuściłem klinikę nie oglądając się za sobą. Nicki miała nowe życie. Chłopaka, dziecko i była szczęśliwa. 

Do domu wróciłem akurat na obiad przygotowany przez dziewczyny. 
- Hej Zayn - przywitała się Dan - Byłeś u Vic?
- Hej, tak, tak
- Jedliście coś?
- Nie, miała dużo pracy - powiedziałem siadając do stołu w jadalni. 
- Lou, Harry! - wydarł się Li na cały dom. Po chwili, o dziwo, zbiegli obaj na dół
- Dzwonił Paul - powiedział gdy wszyscy siedzieli już przy stole i zjadali się naleśnikami zrobionymi przez dziewczyny
- Czego chciał? 
- Jak to czego? Kończy nam się urlop. Wracamy do pracy
- Trasa? - spytał Hazza ukradkiem patrząc na Alex 
- Na razie nagrywamy w studiu i rusza praca nad filmem który skończy się równo z powrotem do domu po trasie. Na razie nagrywamy wszystko w studio - wyjaśnił wszystko. 
- Aha - powiedział Niall z zapchaną buzią. Odkąd zacząłem "chodzić" z Victorią, właśnie tak wyglądały nasze rozmowy. Sprawy służbowe i w sumie nic więcej. Gdybym wiedział że tak będzie nie zgodził bym się na to. Już sto razy bardziej wolę gdy to fani mają mnie za dupka a nie przyjaciele. 


~VICTORIA~

Było po siedemnastej gdy opuszczałam mury kliniki. To chwile spędzone w tym miejscu uświadamiają mi że nie tylko ja dostałam kopa od życia. Że na świecie jest pełno cierpiących ludzi. Ale dzisiaj uświadomiłam sobie coś jeszcze. Każdy w swoim życiu odnajduje coś, co daje mu siłę do walki. A właśnie tą, jakże ważną rzecz uświadomiła mi sześcioletnia dziewczynka. Przed budynkiem czekał na mnie Zayn w swoim samochodzie. 
- Nie sądziłam, że po mnie przyjedziesz - powiedziałam witając się z nim całusem
- Zabieram swoją dziewczynę na kawę i ciacho 
- Czyli innymi słowy bombę kaloryczną? Z wielką chęcią! - powiedziałam siadając na miejscu pasażera. 

Resztę dnia spędziłam w jego towarzystwie. Opowiedział mi o ponownym spotkaniu Nicki a ja zastanawiałam się jak mogę mu pomóc. Jest moim przyjacielem a ja w tej sytuacji czułam się bezradna. Zastanawialiśmy się też, co zrobimy z trasą która ma nadejść. Bo jeśli przez cały czas będziemy odgrywać zakochanych to powinnam na niej być. Zayn odkrył, że jego zapasy najlepszego alkoholu zaczęły stopniowo maleć i oboje wiedzieliśmy kto jest tego sprawcą.  Lou ostatnio zaczął nadmiernie pić ale ani Zayn, ani ja nie chcemy zwracać mu o to uwagi bo oboje dobrze wiemy, że przyniosłoby to odwrotny skutek. Przyszedł czas aby poważnie porozmawiać z Harrym.  

- W przyszłym tygodniu lecę do domu - oznajmiłam gdy wszyscy siedzieliśmy w salonie. O dziwo odłączył do nas Lou i czuję, że to sprawka Harry'ego który sprawiał wrażenie wyraźnie zadowolonego z siebie.
- Przecież jesteś w domu - powiedział po chwili zastanowienia Loczek
- Nie Hazza, chodziło mi o mój rodzinny dom
- Ale po co? - zainteresowała się Alex 
- Dziesiątego marca są urodziny Davida. Chcę tam być
- Chcesz żebym pojechał z tobą? - spytał Zayn a w jego głosie dało się wyczuć troskę 
- Nie Zayn, muszę pojechać tam sama a poza tym wy zaczynacie pracę nad płytą 

Muszę tam pojechać aby wszystko przemyśleć. Poukładać sobie w głowie co dalej. Coraz bardziej oswajam się z myślą, że on odszedł na zawsze a ja muszę zacząć żyć na nowo. Wiele razy przekonałam się, że życie nawet w najmniejszym stopniu nie przypomina filmu. W filmie ludzie grają według scenariusza i wiedzą co będzie za chwilę a tu, w prawdziwym życiu, trzeba cieszyć się chwilą bo za chwile to szczęście może zniknąć, pęknąć niczym bańka mydlana zabierając ze sobą całe szczęście. Tego dni nauczyłam się jednego. Tak jak ja jestem światełkiem w tunelu dla sześcioletniej Emmy tak Liam, Zayn, Lou i reszta naszej paczki są tym światełkiem dla mnie i nie mogę ich odtrącać  Nie mogę pozwolić aby przeze mnie Lou znienawidził Zayna. Po powrocie, ostatecznym pożegnaniu z Davidem, postaram się wszystko naprawić. 


______________________
_____________
Hej! Powiem wam jedno. To chyba najgorszy rozdział jaki napisała.... kompletnie nie miałam weny i musiałam się zmusić aby tu cokolwiek naskrobać.... 
Ostateczną krytykę pozostawiam wam

PS: Trójkę nowych bohaterów znajdziecie <tu>
Macie pytania? To zadawajcie je w komentarzach a na pewno odpowiem. Możecie pytać mnie, albo któregokolwiek z bohaterów ;)  


XoXo