czwartek, 2 maja 2013

Konkursowy ONE SHOT

Na samym początku chcę was przeprosić. Wiem że już dawno temu powinien pojawić się tu rozdział ale nie potrafię napisać nic sensownego. Mam kilka zdań i nie potrafię nic więcej sklecić. Oczywiście nie zawieszam bloga, nic z tych rzeczy  Po prostu muszę chwilkę odpocząć. Musicie mnie zrozumieć. Najpierw były egzaminy, teraz pojawiły się jeszcze pewne problemy osobiste. W tą sobotę na pewno nie dodam rozdziału bo idę na wesele ale OBIECUJĘ że w przyszłym tygodni (prawdopodobnie sobota) pojawi się nowy rozdział. Choćby nie wiem co, chociażby miałby być najgorszym rozdziałem napisanym przeze mnie w całym moim życiu to go go dodam. Przepraszam was za to a w ramach wynagrodzenia dodaje wam one shot'a którego wysłałam na konkurs. Co o nim myślicie?

Inspiracją do tego one shot'a była piosenka Impossible w wykonaniu Shontelle

PS: Od dzisiaj uczę chodzić się na szpilkach. Mam czas do soboty.... Trzymajcie za mnie kciuki!!!
PS2: http://illegal-ties.blogspot.com/ - nowy blog!

***


Niewysoka brunetka siedziała na parapecie w swoim mieszkaniu i przeglądała stare zdjęcia.  Na jej policzkach widniały czarne smugi po tuszu zmieszanym ze słonymi łzami. Pogoda na dworze była równie kiepska co jej samopoczucie. Niektórzy mogliby powiedzieć: „jesienna chandra” ale w tym jest coś więcej. Ona nie radziła sobie z przeszłością. Nie potrafiła jej zostawić za sobą, nie potrafiła ruszyć dalej. Ciągle patrzyła w przeszłość i nie mogła jej tak po prostu zostawić. Była załamana, nie potrafiła się pozbierać po wydarzeniach z ubiegłego roku. Ktoś może powiedzieć: „To było rok temu. Rusz na przód i zostaw przeszłość za sobą” ale dużo prościej jest  udzielać rad niż się do nich zastosować.  Był środek nocy ale ona nie mogła spać. Gorąca czekolada która stała na stoliku obok niej już dawno wystygła a ona w dalszym ciągu wpatrywała się w zdjęcia. Po jakimś czasie przeniosła wzrok na panoramę miasta.  Miała piękny widok na Big Bena a nocą wyglądał zachwycająco, deszcz również dodawał mu jakiegoś magicznego uroku. Ale na nią to nie działało. W jej głowie było tysiąc wspomnień. W jej wspomnieniach była grupka przyjaciół i wśród nich ona. Chociaż nie do końca. To już nie ta sama osoba. Tamta dziewczyna była uśmiechnięta, wesoła, szalona i utalentowana. Wtedy tylko takie określenia do niej pasowały. Teraz…. Teraz jest dziewczyną z załamaniem nerwowym i porzuconymi marzeniami. Nie potrafi się cieszyć nowym dniem a wszystko przez jedno wydarzenie.  Jedyne co jej pozostało po starym życiu to te zdjęcia i jedna jedyna piosenka którą oszczędziła. Chciała pozbyć się wszystkiego co przypominałoby jej o tamtym życiu ale nie potrafiła spalić tych zdjęć i tej jednej, jedynej piosenki tak jak zrobiła to z całym zeszytem jej ciężkiej pracy. Zawodowym dorobkiem życia. Dziewczyna rozłożyła kartkę, już dość mocno zniszczoną od częstego czytania i zaczęła czytać to co było na niej napisane, chociaż tak naprawdę nie musiała tego robić. Dobrze wiedziała jaką treść zawiera kartka wyrwana z zeszytu.

I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did, I did
You were strong and I was not
My illusion, my mistake
I was careless, I forgot
I did
And now when all is done
There is nothing to say
You have gone and so effortlessly
You have won
You can go ahead tell them

Tell them all I know now
Shout it from the roof top
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible

Falling out of love is hard
Falling for betrayal is worst
Broken trust and broken hearts
I know, I know
Thinking all you need is there
Building faith on love is worst
Empty promises will wear
I know (I know)
And know when all is gone
There is nothing to say
And if you're done with embarrassing me
On your own you can go ahead tell them

Tell them all I know now
Shout it from the roof top
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible

Ooh impossible (yeah yeah)

I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did

Tell them all I know now
Shout it from the roof top
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy (I was happy)
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible

I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did

Myślami wróciła do wydarzeń z przed roku, do momentu kiedy była naprawdę szczęśliwa.

Zakochana i szczęśliwa brunetka uciekała po plaży przed chłopakiem - dla większości świata był to Louis Tomilson sławny piosenkarz ale dla niej był po prostu Louisem, chłopakiem którego poznała przypadkiem kilka lat temu na wakacjach i zakochała się nie wiedząc kim naprawdę jest. Całą tą scenę obserwowali ich przyjaciele. Cieszyli się ich szczęściem, cieszyli się że ich przyjaciel w końcu jest sobą. Przecież od zerwania ze swoją dziewczyną – Eleonor – nie widzieli na jego twarzy tak szczerego uśmiechu. W końcu odzyskali starego przyjaciela i zyskali nową przyjaciółkę. Wszystko było idealnie
- Mam cię! – krzyknął chłopak łapiąc dziewczynę w pasie i przyciągając mocno do siebie jakby bał się że naprawdę mu ucieknie – co za to dostanę? – spytał z chytrym uśmiechem
- No nie wiem, nie wiem – odpowiedziała mu dziewczyna. W jej głosie słychać było szczęście – a co byś chciał? – spytała uśmiechając się. Chłopak nic nie odpowiedział tylko zamknął oczy i nadstawił usta czekając na pocałunek. Dziewczyna zbliżyła się do chłopaka ale w ostanie j chwili zamiast pocałować jego usta pocałowała policzek po czym szybko uciekła w stronę przyjaciół chowając się za Harrym. Po chwili dobiegł do niej Louis z zawiedzioną miną.
- Wyglądasz jak pięciolatek któremu ktoś zabrał lizaka – powiedziała Danielle czym wywołała uśmiech na twarz przyjaciół. Z wyjątkiem Marchewkowatego.
- Bardzo śmieszne – powiedział sarkastycznie – będziesz czegoś chciała – zwrócił się do brunetki która w dalszym ciągu nie mogła opanować śmiechu
- Nie chce przerywać wam tej wspaniałej chwili – odezwał się rzeczowo Liam – ale jeśli chcecie uniknąć spotkania z fankami to radzę abyśmy się SZYBKO zmywali – powiedział patrząc cały czas w punkt za placami pasiastego. Gdy reszta podążyła za jego wzrokiem i zobaczyła tłum fanek idących w ich kierunku, jednomyślnie złapali swoje rzeczy i biegiem ruszyli w stronę hotelu.

- Głupia jesteś Kate – mruknęła do siebie ocierając łzy płynące po jej policzkach. Wstała z dotychczas zajmowanego miejsca. Zdjęcia i kartkę włożyła do kartonowego pudła i odstawiła na swoje miejsce. Następnie ruszyła do kuchni gdzie wylała niedopitą czekoladę. Ruszyła korytarzem w stronę swojej sypialni ale zanim do niej weszła, wstąpiła jeszcze do pokoju obok. W łóżeczku, które stało na środku pomieszczenia o beżowych ścianach, spała mała, niewinna istotka. Chociaż miał dopiero kilka miesięcy już teraz tak bardzo przypominał swojego ojca. Miał ten sam kolor włosów i oczu. Patrząc w nie widziała Louisa. Ucałowała syna, sprawdziła czy automatyczna niańka na pewno jest włączona i poszła położyć się spać. Musiała być silna – dla niego.

- Kiedyś będziemy mieć syna – odezwał się niespodziewanie Louis gdy siedzieli przed telewizorem i oglądali jakiś film
- Naprawdę? –spytała zdziwiona
- Oczywiście – powiedział dumnie
- A co jeśli urodzi się dziewczynka? – spytała podejrzliwie brunetka
- Dziewczynkę też chce mieć ale lepiej by było gdyby najpierw urodził się chłopczyk a potem dziewczynka.
- Widzę że ty już wszystko sobie zaplanowałeś
- Oczywiście. Ale nie teraz. Teraz musze zająć się zespołem – powiedział całują ją w czoło

Każdy dzień był monotonny. Aby móc się utrzymać Kate znalazła sobie dobrze płatną pracę. Nie było to tym o czym marzyła. Nigdy nie wiązała przyszłości z prawem ale tylko tak mogła utrzymać siebie i rodzinę. Kiedyś planowała być pisarką, uczyła się pod tym kontem. Gdy poznała chłopaków odkryła, że ma też talent do pisania piosenek, oni twierdzili także że ma piękny głos. Ona nie była jednak co do tego przekonana.  Nie mogła skarżyć się na swoją pracę. Była asystentką jednego z najbardziej znanych prawników w Londynie. Godziny pracy był bardzo dobre a kancelaria miała własny żłóbek co znacznie ułatwiało jej życie.  Siedziała w gabinecie swojego szefa gdy nagle zadzwonił jej telefon. Nie patrząc kto dzwoni odrzuciła połączenie bo właśnie omawiali ważne sprawy. Po chwili rozległ się kolejny dźwięk telefony ale tym razem był to telefon stacjonarny. Pan Max- mężczyzna po pięćdziesiątce - odebrał telefon ale po chwili podał słuchawkę Kate. Dziewczyna podeszła do aparatu i przystawiła słuchawkę do ucha. To co usłyszała przeraziło ją. Wybiegła z gabinetu i skierowała się w stronę windy. Po chwili wybiegała przed budynek gdzie stała karetka z jej dzieckiem w środku.


***

Siedział w salonie i obracał w dłoni kopertę. Dostał ją kilka miesięcy temu ale do tej pory nie potrafił jej otworzyć. Bał się tego co może przeczytać w tym liście. Kiedyś był zły że odeszła bez wyjaśnienia. Po prostu zniknęła. Rozpłynęła się w powietrzu. Teraz bał się tego co ma mu do przekazania.  Po tym jak zniknęła zmieniła numer telefonu, adres zamieszkania i tak nagle po siedmiu miesiącach przysłała list. Nie wiedział co to może oznaczać i bał się poznać powód.
Znasz to uczucie kiedy osoba z którą planowałeś całe życie nagle znika? Bez wyjaśnienia, po prostu zostawia cię samego? Zasypiasz przy kobiecie którą kochasz, z którą planowałeś przyszłość. Jeszcze tego samego dnia rozmawialiście o dzieciach a gdy budzisz się następnego dnia jej nie ma. Miejsce koło ciebie jest puste, szafy doszczętnie opróżnione i żadnej wiadomości, wyjaśnienia: Dlaczego? Starał się zapomnieć. Ułożyć sobie życie od nowa. Przy jego boku zawsze byli przyjaciele którzy starali się mu pomóc. Oni również nie rozumieli zachowania Kate.  Na początku starali się ją bronić. Mówili że pewnie poleciała do rodziców, do Polski, na parę dni. Ale dni miały, mijały miesiące i nie było odzewu. I nagle, po siedmiu miesiącach otrzymuje głupi list. Jedne, jedyny list. Nic więcej.
Dziękował Bogu że jego kariera rozwija się w tak zadziwiającym tempie. Dzięki temu nie miał za dużo czasu na przemyślenia. Dopiero w takich dniach jak ten, gdy miał wolny dzień a jego przyjaciele mieli inne plany, kiedy siedział sam w domu, w domu z którym wiązało się tyle wspomnień, dopadała go przeszłość. Wspomnienia pierwszego spotkania, pierwszej randki, pierwszego: Kocham Cię.

Niebieskooki szatyn spacerował pustymi alejkami parku. Było już po północy ale on nie mógł spać. Kilka dni temu, on i jego przyjaciele zajęli trzecie miejsce w Brytyjskim xFactor. Z jednej strony bardzo się cieszył ale z drugiej… z drugiej strony czuł niedosyt. Przecież mogli wygrać. Co zrobili nie tak, że przegrali? Z zamyślenia wyrwał go krzyk jakiejś dziewczyny.
- Lou! Louis! Do nogi ty głupi psie! – zdezorientowany chłopak odwrócił się w stronę z której słyszał głos. Nie rozpoznawał jej głosu. W ogóle, pierwszy raz w życiu spotkał się z tym, żeby ktoś nazwał go głupim psem. Spotkał się z określeniami takimi jak: idiota, pacan, cham, czub ale jeszcze nigdy nie Głupim psem. Zatrzymał się i czekał aż dziewczyna do niego podbiegnie. Gdy była już wystarczająco blisko, chciał zapytać o co chodzi ale ta nie dała mu dojść do słowa.
- Widziałeś może takiego niedużego psa, brązowa sierść, rasa owczarek niemiecki, jeszcze młody. Wabi się Louis – chłopak gdy usłyszał imię psa wybuchnął niepochamowanym śmiechem.
- Z czego rżysz? – spytała wściekła dziewczyna. Gdyby wzrok mógł zabić, leżałby już trupem.
- Nic, przepraszam. Przez chwilę jak tam biegłaś i krzyczałaś cytuję „Lou! Louis! Do nogi ty głupi psie!” to myślałem że wołasz mnie – dziewczyna miała zdezorientowaną minę – jestem Lousi – dodał dla wyjaśnienia podając jej dłoń, którą uścisnęła
- Ja mam na imię Kasia ale wszyscy mówią do mnie Kate.
Próbował ją usprawiedliwiać ale nie potrafił znaleźć sensownego wytłumaczenia. Powodu jej postępowania. Nie potrafił znaleźć przyczyny jej zniknięcia i nie potrafił jej tego wybaczyć chociaż nadal bardzo ją kochał. I nie potrafił o niej zapomnieć.

***

- Potrzebny jest natychmiastowy przeszczep – powiedział lekarz gdy stali na korytarzu.  Brunetka przez szybę obserwowała swojego synka i modliła się aby to wszystko skończyło się dobrze – Thomas został wpisany co prawda na listę oczekujących zaraz po narodzinach ale zanim ktoś się znajdzie może minąć kilka lat a my nie mamy na to czasu. Pani nie ma zgodności tkanek.  Ostatnim ratunkiem jest ojciec chłopca.
- Ale on, ojciec Thomasa, nie jest częścią naszego życia –powiedziała zapłakana brunetka
-  Jeśli on żyje to powinna się pani z nim skontaktować zanim będzie za późno. To jedyny ratunek dla pani syna. Jeśli tylko jego ojciec zdecyduje się na badania pod względem zgodności tkanek niech się tu stawi. Każda sekunda się liczy – powiedział odchodząc w stronę swojego gabinetu.
Dziewczyna opadła bezwładnie na plastikowe krzesełko. Nie wiedziała co ma robić. Zaraz po narodzinach Tomma wysłała Louisowi list w którym opisała sytuację w jakiej się znajduje i zostawiła dane kontaktowe. Nie odezwał się. Nie interesowały go losy syna. Ale musiała zadzwonić. Musiała usłyszeć od niego, że chce śmierci swojego syna. Nawet jeśli o nim wcześniej nie wiedział.
***

Miał ochotę się napić. Właśnie wstawał z kanapy aby nalać sobie whisky ale zadzwonił jego telefon. Wyciągnął z kieszeni urządzenie i zerknął na wyświetlacz. Nieznany numer. „Pewnie jakaś fanka” pomyślał i odrzucił połączenie. Sytuacja powtórzyła się kilka razy aż w końcu zdenerwowany odebrał połączenie
- Jeśli jesteś naszą fanką to nie, nie umówię się z tobą – powiedział wkurzony do telefonu. Przez chwilę nie słyszał odpowiedzi tylko szloch jakiejś dziewczyny. Gdy miał się rozłączać usłyszał tak dobrze znany mu głos
- Louis – jej głos drżał, jakby była przerażona
- Czego chcesz? – warknął, starał się udawać że jej głos nie wywołał u niego żadnych pozytywnych emocji
- Wiem że skoro wtedy nie zadzwoniłeś to teraz też nie zdecydujesz się mi pomóc ale to ostatnia szansa aby go uratować – powiedziała między salwami płaczu
- Uratować kogo? – spytał zdezorientowany
- Naszego syna – szepnęła
- Syna?! – podniósł głos
- Tak – jej głos był słaby – nie dostałeś listu?
- Dostałem ale nie przeczytałem. Co się dzieje do jasnej cholery?!
-  Przeczytaj go i zastanów się. Nie mamy dużo czasu – powiedziała rozłączając się
Zdezorientowany chłopaka szybko rozdarł kopertę i wyciągnął list. Zaczął dokładnie czytać wiadomość wysłaną do niego kilka miesięcy temu.

Lou
Możesz nienawidzić mnie.  Na pewno nienawidzisz mnie za to co zrobiłam ale wtedy wydawało mi się to jedynym słusznym wyjściem.  Nie chciałam do ciebie pisać ale zostałam do tego zmuszona. Mam nadzieję że ułożyłeś sobie życie na nowo. Na pewno ułożyłeś sobie życie na nowo a ja nie chce go niszczyć jednak nie mam wyboru. Odeszłam do ciebie bo dowiedziałam się że jestem w ciąży. Nie chciałam niszczyć ci życia. Wiedziałam ile znaczy dla ciebie kariera. Mówiłeś że chcesz mieć ze mną dzieci ale jeszcze nie teraz. Że teraz liczy się dla ciebie tylko kariera. Odeszłam by nie rujnować twojego poukładanego, zaplanowanego życia.  Nie planowałam nigdy ci go niszczyć jednak po porodzie okazało się, że nasz syn ma ostrą białaczkę szpikową.  Chciałam oddać mu swój szpik ale mamy niezgodność tkanek. Został wpisany na listę oczekujących ale to może potrwać. Na razie jego stan jest stabilny ale w każdej chwili może się pogorszyć. Jeśli chcesz uratować swojego syna to zadzwoń pod ten numer: 784-237-487

Twoja Kate

Nie wiedział czy kiedykolwiek wybaczy Kate ale wiedział że musi uratować swojego syna.  Wybrał odpowiedni numer i po kilku sygnałach usłyszał zapłakany głos dziewczyny. Nie rozmawiali długo. Chłopak zapytał tylko o adres szpitala i po chwili był już w drodze. Nie wiedział jak dalej ułoży się ich życie. Czy kiedyś będą razem? Czy wybaczą sobie? Czy ich uczucia nie wygasły? Nie znał odpowiedzi na te pytania. Teraz liczyło się tylko żeby jego syn, JEGO SYN przeżył. 

3 komentarze:

  1. nie wiem jak inni, ale ja domagam się DRUGIEJ CZĘŚCI! wzruszyłam się przy tym jak cholera. dziękuję ci za to :) byłoby jeszcze piękniej, gdybyś postanowiła napisać jeszcze jedną cześć... PROOOOOOOOSZĘ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jesteś drugą osobą która mnie o to prosi a ja i tak muszę - bo obiecałam w zamian za ocalenie Lou - napisać drugą część. Cieszę się że Ci się podoba. Miło jest przeczytać taki komentarz, szczególnie od takiej osoby ;) Dziękuję ;*

      Usuń
    2. Czyli będzie kolejna czesc ? Błagam ! ;*

      Usuń