poniedziałek, 31 grudnia 2012

NIESPODZIANKA

HEJ! Dzisiaj ostatni dzień roku dlatego mam dla was prezent;) Poniżej znajduje się ONE SHOT. Mam nadzieję że prezencik się podoba i zostawicie po sobie ślad. Zapraszam do czytania :)
______________

ONE SHOT 1 - Stop the amity
Trzy miesiące temu zaczęłam nowe, lepsze życie. Można powiedzieć że od początku zaczęło mi się układać. Już pierwszego dnia pobytu w Londynie znalazłam niewielkie mieszkanie na przedmieściach i pracę w cichej spokojnej kawiarence niedaleko mojego mieszkania. Właścicielką lokalu jest starsza pani o imieniu Helen. Nie przeszkadzało jej to że nie mam żadnego doświadczenia w tej branży, po prostu mnie przyjęła. W sumie (razem ze mną) pracują tam trzy osoby. Właściciela, która głównie pracuje jako kucharka,  Anna – 19 letnia kelnerka i ja. Możecie zastanawiać się dlaczego zamieszkałam na obrzeżach serca Anglii zamiast w jego środku. Otóż tą miejscowość zamieszkuje osoba której za wszelką cenę nie chcę spotkać. Jest to mój były przyjaciel. Dlaczego były? Dwa lata temu urwał ze mną kontakt. Możecie się też zastanawiać jak go poznałam. Otóż gdy miałam 13 lat dostałam się na wymianę uczniowska między szkołami Polski i Wielkiej Brytanii. Zamieszkałam z jego rodziną. Złapaliśmy świetny kontakt mimo iż był ode mnie młodszy o dwa lata i nawet po moim powrocie do Polski nie straciliśmy kontaktu. Tak było przez pięć lat. Potem on przestał się odzywać, odbierać moje telefony. Z jednej strony rozumiałam. Poznał nowych przyjaciół, życie mu się układało. Najbardziej jego brak odczułam gdy moje życie zaczęło się kompletnie pieprzyć.  On był moim jedynym przyjacielem i nie było go kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Wygadać się, wypłakać, po prostu poczuć się potrzebną. Jedyne co mi po nim zostało to wspomnienia. Wyjechałam tu bo miałam dość wszystkiego. Rodziców którzy zaczęli obwiniać się o śmierć Kasi i nie mogąc dojść do porozumienia rozwiedli się , ludzi którzy uważają mnie za zimną i nic nie wartą sukę. A dlaczego? Bo mam swoje zdanie, jestem szczera do bólu, nigdy nie tłumie w sobie tego co mnie gryzie i chyba najważniejsze. Nie jestem pustą barbie jak inne dziewczyny. Tu mam zapewniony nowy start. Zero przeszłości. Zaczynam wszystko od nowa, jako nowa osoba i nie chce tego zepsuć albo żeby ktoś to zepsuł.

Tumblr_m3x63nouvn1ql5qdho1_500_largeSkończyłam swoje rozmyślania i wróciłam do rzeczywistości. Właśnie szykowałam się do pracy. Był sobotni poranek i miałam pierwszą zmianę. Może to wydawać się śmieszne że w kawiarni na jednej zmianie pracuje tylko jedna kelnerka ale nie mam potrzeby żeby było ich więcej. Do lokalu przychodzą tylko stali klienci, czasem trafi się jakiś zbłąkany turysta. Dlatego kocham tą pracę. Widzę szczęśliwych ludzi przychodzących z rodzinami, samotnych, zakochanych,  pary które właśnie przechodzą kryzys. To niesamowite doświadczenie. Dzięki temu zrozumiałam że nie mam najgorzej, są na świecie ludzie którzy maja o wiele większe problemy niż ja. Wzięłam prysznic, założyłam bieliznę, na to jeansy, koszulkę i trampki. Gotowa udałam się do kuchni na śniadanie. Zgodnie ze swoją dietą zjadłam kromkę chleba razowego z twarożkiem. Po śniadaniu złapałam torebkę i wyszłam z mieszkania zamykając za sobą drzwi. Do pracy spacerkiem miałam dziesięć minut. Wyciągnęłam z torebki smartfona i słuchawki. Włączyłam play listę i ruszyłam parkiem w stronę kawiarni. Pogoda była piękna, początek wakacji. To co kocham najbardziej. Dzieci biegające po parku, szczęśliwe rodziny na spacerze czy grupki przyjaciół spędzających wspólnie czas. Takie obrazy mimowolnie wywoływały na mojej twarzy uśmiech który znikał z chwilą gdy uświadamiałam sobie że ja takiego czegoś nie mam. Nie mam szczęśliwej rodziny, przyjaciół i to najbardziej bolało.  Ludzie mają mnie za twardą ale to tylko pozory. Lata złych doświadczeń zmusiły mnie do radykalnych środków. Teraz udaję kogoś innego. Zgrywam  zimną sukę której nic nie obchodzi ale prawda jest inna. Mam te same uczucia co inni i potrafię być uczuciową i godną zaufania osobą. Dlaczego tak się zmieniłam? Przez NIEGO. Gdy go poznałam byłam zupełnie inną osobą. Uśmiechnięta, wesoła, ciesząca się każdą chwilą życia nastolatka nie patrząca w wstecz czy przyszłość. Teraz ta nastolatka dorosła i inaczej postrzega otaczający ja świat.

W końcu doszłam do celu swojej podróży. Weszłam do środka. Było pusto. Przy ladzie siedziała Helen i czytała jakieś czasopismo
- Dzień dobry Helen – przywitałam się z kobietą. Zgodnie z jej próbą zwracałam się do niej po imieniu bo jej zdaniem „pani” ją postarza.
- Witaj Olivio – powiedziała posyłając mi ciepły uśmiech – stań za ladą a ja zacznę szykować jakieś lancze dla gości – powiedziała wstając
- Dobrze – odłożyłam torebkę na zapleczu ówcześnie wyjmując z niej książkę. Siadłam za ladą i zaczęłam czytać. Po jakichś dwudziestu minutach do lokalu weszła dziewczyna z burzą loków. Podeszła i siadła przy barze.  – Co podać? – spytałam starając się brzmieć przyjaźnie
- Poproszę mrożoną kawę – powiedziała posyłają blady uśmiech w moją stronę. Wiedziałam że był wymuszony. Bez słowa przyrządziłam napój i postawiłam go przed dziewczyną po czym wróciłam do przerwanej lektury jednak nie na długo.
- Czy związek na odległość ma sens? – spytała po chwili szatynka
- Zależy – powiedziałam odkładając książkę
Tumblr_lxrq65itdd1qdi1fko1_500_large- Od czego? – zadała kolejne pytanie upijając łyk kawy 
- Od tego jak te dwie osoby się kochają – powiedziałam wzruszając ramionami. Zawsze łatwiej było mi doradzać w sprawach sercowych komuś niż sobie – a jak jest w twoim przypadku?
- Mój chłopak wyjechał do USA
- Na długo?
- Wraca za miesiąc
- To przecież nie wyjechał na zawsze – powiedziałam nie widząc w niczym problemu – za miesiąc wróci i wszystko będzie jak dawniej – starałam się ją pocieszyć
- A co jeśli sobie kogoś tam znajdzie? Niby dzwoni, pisze ale jak spodoba mu się inna?
- Jeśli kogoś sobie znajdzie to znaczy że nie był ciebie wart. Poczekaj chwilę – poszłam do kuchni i nałożyłam świeżej napoleonki na talerzyk po czym wróciłam do dziewczyny – trzymaj – postawiłam przed nią ciasto –na poprawę nastroju
- Dziękuję. Tak w ogóle to mam na imię Danielle – powiedziała podając mi rękę
- Olivia – uścisnęłam podaną przez nią dłoń

Kolejne dni nie mijały już tak monotonnie. Dan z którą swoją drogą złapałam świetny kontakt codziennie wymyślała coś nowego. Kino, zakupy, spacer, basen jednym słowem nie można było się nudzić. Ja cały czas miałam wrażenie że skądś ją znam ale nie z pokazów mody. Dzisiaj mijał miesiąc od kiedy się poznałyśmy i poprosiła mnie żebym pojechała z nią na lotnisko po jej chłopaka i przyjaciół którzy wracali dzisiaj ze Stanów. Na początku nie chciałam się zgodzić bo miałam złe przeczucia ale ze względu na to że miałam dzisiaj urlop nie miałam żadnej wymówki. Ubrałam się standardowo w czerwone rurki i bluzkę w biało-grantowe paski. Do tego conversy i byłam gotowa. Do przybycia Dan zostało mi jeszcze piętnaście minut więc włączyłam MTV gdzie leciał właśnie program w którym podawano newsy o gwiazdach.
- One Direction wracając dzisiaj do Londynu! – usłyszałam słowa reporterki i od razu przełączyłam na inny program a mianowicie VIVA POLSKA. Taa udało mi się w jakiś sposób załatwić polskie programy. Po jakimś czasie bez pukania do mojego mieszkania wpadła Daniell
- Jedziemy?! – spytała podniecona
- Jasne – powiedziałam wstając i biorąc torbę. Wszyłyśmy z mieszkania zamykając je na klucz i udałyśmy się do taksówki. Dan całą drogę miała wielkiego banana na twarzy. Na lotnisko jechałyśmy jakieś czterdzieści minut. Gdy się tam zatrzymałyśmy byłam w lekkim szoku. Na zewnątrz stało pełno fanek z transparentami. „Pewnie od rana tu sterczą i czekają na swoich zasranych idoli” przeszło mi przez myśl. Podszedł do nas jeden z ochroniarzy lotniska i pomógł wejść do środka. Nie ma co modelki to mają dobrze. Weszłyśmy do budynku i Dan zaczęła rozglądać się za swoim chłopakiem. Po chwili usłyszałam jej pisk i zobaczyłam jak biegnie w stronę grupki chłopaków. Poniosłam z ziemi jej torebkę którą upuściła po drodze do ukochanego i niepewnie ruszyłam w ich stronę.  W połowie drogi stanęłam zszokowana i patrzyłam się na jednego z nich. Teraz do mnie dotarło skąd znałam Dan. Wiele razy widziałam ją na zdjęciach z członkami zespołu One  Direction. Jaka ja byłam głupia, że się nie domyśliłam. W pierwszej chwili chciałam się wycofać ale było za późno. Dani już mówiła coś chłopakom wskazując na mnie palcem po czym ruszyli w moją stronę. Jak to się mówi „nadzieja matka głupich” . Już po chwili rozpoznał mnie ten którego za wszelką cenę nie chciałam spotkać.
- Oliwia? – spytał stając naprzeciw mnie
- Witaj – powiedziałam chłodno
- Jak ja się stęskniłem! – powiedział i chciał mnie przytulić na co ja odsunęłam się od niego na bezpieczna odległość
Oie_1520718b41gvhwp_large- Stęskniłeś?! – podniosłam głos jednocześnie zwracając na nas uwagę innych ludzi znajdujących się na terenie lotniska w tym kilka fanek które otoczyły nas ze wszystkich stron – jak tak bardzo się stęskniłeś to czemu nie zadzwoniłeś do cholery?! Kontaktowałeś się ze mną jak byłam Ci potrzebna, a jak zaczęło ci się układać i nie potrzebowałeś już mojego wsparcia to urwałeś kontakt! Kto do cholery przed każdym twoim   występem w xFaktor dzwonił do ciebie i cię wspierał?! A czy ty zadzwoniłeś jak Cię potrzebowałam?! Nie! Urwałeś kontakt gdy poznałeś chłopaków bo po co ci była jakaś nic nie znacząca Polak, prawda?!  – spytałam dając Dan jej torebkę i kierując się w stronę wyjścia. Wybiegłam szybko z budynku i wsiadłam do taksówki. Podam adres i pół godziny potem znajdowałam się w swoim azylu. Czemu gdy zaczęło mi się układać coś albo KTOŚ musiał to rozjebać?! Włączyłam muzykę i położyłam się na łóżku z laptopem na kolanach. Otworzyłam Worda i zaczęłam pisać. Tak, chyba zapomniałam wspomnieć że od jakiegoś roku próbuję napisać książkę i już mam 275 stron więc powoli zbliżam się do końca. Pisanie naprawdę mi pomaga. Między mną a główną bohaterką można odnaleźć wiele wspólnych cech a to dlatego że zawsze przelewam w tą historie wszystkie swoje emocje.  Wyłączyłam telefon który co chwila dzwonił i zatraciłam się w pisaniu.

Gdy obudziłam się następnego ranka miałam nadzieję ze wczorajsze wydarzenia były tylko złym snem niestety…. Włączyłam telefon i zobaczyłam 30 nieodebranych połączeń od Dan i 60 od nieznanego numeru. Domyśliłam się że to był numer Skończonego idioty. Poszłam do łazienki żeby doprowadzić się do porządku. Po zimnym prysznicu wysuszyłam włosy, ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Następnie poszłam do kuchni zjeść pożywne śniadanie.  Przelotni zerknęłam na zegarek i mało co nie zadławiłam się kanapką. Byłam już spóźniona do pracy 20 minut! Wypiłam szybko herbatę i biegiem udałam się do kawiarni.
- Helen przepraszam za spóźnienie ale zaspałam – powiedziałam na wstępie.
- Nic się nie stało – powiedziała posyłając mi uśmiech – zdążyłaś przynajmniej coś zjeść?
- Tylko wypić herbatę
- Olivia! Wiesz że nie powinnaś tak postępować w twoim stanie! Zaraz ci coś przyszykuję, poczekaj – powiedziała znikając w kuchni. Po chwili wróciła z kanapkami z pełnoziarnistego chleba. Podziękowałam jej i zaczęłam konsumować posiłek.
- Dziękuje – zwróciłam się do kobiety odnosząc brudne naczynia
- Nie masz za co. Musisz o siebie dbać wiesz przecież o tym dobrze
- Tak wiem. Muszę iść bo chyba ktoś przyszedł – powiedziałam słysząc dzwonek u drzwi. Chwile potem miałam ochotę wrócić do kuchni bo do kawiarni przyszła Dan, całe szczęście bez chłopaków
- Olivia! Martwiłam się o ciebie. Nie odbierałaś telefonu – powiedziała oskarżycielko
- Przepraszam nie miałam nastroju. – mruknęłam siadając
- A co tak właściwie się stało? Ty znasz Harry’ego? – spytała siadając naprzeciw mnie
- Taaa…. Pamiętasz jak opowiadałam Ci o idiocie który był kiedyś moim przyjacielem?
- No tak. Ale co z tym wszystkim ma wspólnego Hazza?
- Bo tymi idiotom jest właśnie Harry
- CO?! – krzyknęła zrywając się z krzesła
- To co słyszałaś – mruknęłam
- Ale nie zerwiesz ze mną kontaktów przez niego… Prawda? – spytała patrząc mi w oczy
- Nie…
- To świetnie bo chłopaki organizują dzisiaj imprezę niespodziankę dla mnie
- Z jakiej okazji?
- Mam dzisiaj urodziny
- Naprawdę?! Dlaczego nic mi wcześniej nie powiedziałaś?!
- Nie było potrzeby
- A tam, jak ci się mogę zrewanżować?
- Po pierwsze ZAKUPY! A po drugie przyjdziesz na imprezę
- Jasne, ale coś mi tu nie pasuje…. Skoro to impreza NIESPODZIANKA to skąd ty o niej wiesz?
- Bo oni wbrew wszystkiemu są naprawdę kiepskimi aktorami. Przyjdę po ciebie o 14 i idziemy na podbój sklepów kupić coś na imprezę – powiedziała i zniknęła mi z oczu. Pokiwałam tylko z politowaniem głową i włączyłam swojego laptopa. Na każdej stronie plotkarskiej widziałam swoje zdjęcia z lotniska  a pod spodem pełno negatywnych komentarzy. Gdyby te dziewczyny znały prawdę na pewno miałyby do tego inne podejście. Pokręciłam głową i obsłużyłam nowych klientów. Gdybym tylko wiedziała że Dan go zna… że jest jej przyjacielem… To co? Nie zaprzyjaźniłabym się z nią? Straciła szansę na prawdziwą przyjaźń? Nie bo pomimo naszej krótkiej znajomości zdążyłam ją pokochać. Pójdę na tą imprezę dla niej ale będę unikała Harry’ego. Zapewne będzie tyle ludzi że się w ogóle nie spotkamy. Uśmiechnęłam się pod nosem poprawiając sobie humor.

***
- Skończyłaś zmianę? – spytała Danielle wpadając do kawiarni.
- Tak, jakieś pięć minut temu
- To idziemy – powiedziała ciągnąc mnie za rękę – I uśmiech proszę bo idziemy na podbój sklepów! – krzyknęła śmiejąc się
- Już, już tylko się uspokój
Poszłyśmy najpierw do  mojego mieszkania gdzie odświeżyłam się po pracy i przebrałam w wygodne ciuchy. Potem pojechałyśmy do centrum handlowego na zakupy. Spędziłyśmy tam chyba cztery godziny. No ludzie! Ile można kupować ciuchy. Ja wchodzę do sklepu kupuję to co mi się podoba i wychodzę. Za to moja przyjaciółka… po prostu brak słów. Do jednego sklepu wchodziła dziesięć razy, przymierzała z pięćdziesiąt ciuchów i na koniec nic nie kupowała! Myślałam że oszaleję. Na dodatek gdy usłyszał że nie mam żadnej sukienki na imprezę zmusiła mnie do kupienia jednej. Do tego dobrała buty na obcasie na którym na 100% się zabiję.
- Dan błagam wracajmy - jęknęłam pomagając jej nieść torby z zakupami
- W sumie masz rację – powiedziała zawracając w stronę wyjścia – przecież jeszcze trzeba się wyszykować na imprezę. Jedziemy do mnie uszykować się na balangę! – powiedziała ciągnąc mnie w stronę taksówki.
- Możemy wpaść jeszcze do mnie? – spytałam z nadzieją.
- Jasne. Proszę nas zawiść na Fulham Road 23 – podała kierowcy adres i już jechaliśmy do mojego mieszkania – a po co chcesz tam jechać?
- Muszę zostawić te torby i zabrać parę drobiazgów
- Ok, tylko musisz się pospieszyć
- Jasne

***
- Zaraz wracam – rzuciłam w stronę Danielle i Liama którego swoją drogą polubiłam. Do dwóch godzin byłyśmy na imprezie i miałam to cholerne szczęście że na mojej drodze ani razu nie stanął Harold. Znalazłam łazienkę i opadłam na ziemię. Nie wiem ile tak siedziałam ale zaczęłam się coraz gorzej czuć a ręce trzęsły mi się okropnie więc wyciągnęłam strzykawkę z torebki przygotowałam zastrzyk i wbiłam igłę w brzuch. Pieprzone szczęście chciało że w tej właśnie chwili drzwi się otworzyły i do środka weszła Dan a za nią Liam.
- Co tu się dzieje?! – pisnęła Danielle
- Dan, to nie tak jak myślisz – niejednokrotnie ci którzy widzieli jak robię sobie zastrzyk zakładali błędnie że jestem uzależniona
- Zaraz wrócę – szepnął Li i opuścił pomieszczenie. Po chwili słyszałam jak przez mikrofon ogłasza że impreza dobiegła końca a w następnej sekundzie cały zespół znalazł się w łazience
- O co to wielkie zamieszanie?! – spytałam wkurzona
- Ty się pytasz o co?! – powiedziała przez łzy moja przyjaciółka
- Chyba musisz nam to wyjaśnić – powiedział Lou
- Dobra dajcie mi pięć minut muszę się ogarnąć
Wszyscy opuścili łazienkę a ja przemyłam twarz wodą i poprawiłam makijaż. Gotowa udałam się do salonu gdzie wszyscy na mnie czekali
- Słuchamy – powiedział Mulat i pokazując abym usiadła
- Wiem co mogliście sobie pomyśleć ale ja nie ćpam…
- Tak?! A co to było?
- Dan jak nie będziesz mi przerywać to się dowiesz
Tumblr_lybtzilf1r1r45ep9_large- To była jedna z moich małych tajemnic bo nikt nie musi o tym wiedzieć. Jestem chora na cukrzyce a ten zastrzyk to był lek bo gorzej się poczułam. Insulinę musze podawać sobie dość często
- Jesteś chora?! Dlaczego nic nie powiedziałaś?! – odezwał się po raz pierwszy Harry
- Ciebie to chyba najmniej obchodzi! – powiedziałam podnosząc się z miejsca
- Obchodzi i to dużo! W końcu jesteśmy przyjaciółmi!
- Chyba tylko w twoim mniemaniu! My BYLIŚMY przyjaciółmi ale nimi nie jesteśmy i to była twoja decyzja!
- Chciałem Cię chronić?!
- I co?! Myślisz że chroniłeś mnie w ten sposób?!
- Wszystko jest lepsze niż paparazzi i fanki obrażające cię przy każdej nadarzającej się okazji!
- Jesteś pewien? Bo wyobraź sobie że ja bym wolała żebyś był ze mną na pogrzebie mojej siostry, podczas rozwodu rodziców i wizyt u lekarza kiedy dowiedziałam  się o chorobie! – wykrzyczałam mu w twarz
Tumblr_mfcwoad86r1rmhhn6o3_500_large- Przepraszam – powiedział już spokojnie – myślałem że cię w ten sposób chronię. Gdybym znał prawdę wsiadłbym w pierwszy samolot do Polski – powiedział przytulając mnie





***8 lat później***

Wydawało mi się że spotkanie Harry’ego było najgorszą rzeczą jaka mogła mnie spotkać a okazało się najlepszą. To dzięki niemu i Dan poznałam najlepszych przyjaciół i przyszłego męża. Od sześciu lat jestem panią Tomilson. Jednak nie zawsze mamy tak kolorowo. Cztery lata temu zmarło nasze pierwsze dziecko. Długo nie mogliśmy pozbierać się po stracie i myślałam że nasz związek tego nie przetrwa jednak udało nam się uporać ze stratą i spróbować od nowa. Wielkie wsparcie dostaliśmy wtedy od najbliższych. Pewnie zastanawiacie się co z innymi. Li nadal jest z Dan i od siedmiu lat tworzą szczęśliwe małżeństwo z trójką słodkich rozrabiaków. Harry poznał Elenę, Haron w końcu przelał swoje uczucia z jedzenia na dziewczynę o imieniu Margaret a Zayn związał się z Perrie. Każdy z nich jest szczęśliwy w swoim związku. Co do zespołu to nadal istnieje ale ze względu na rodziny przystopowali. Teraz wiem że nic  nie dzieje się bez przyczyny i nie ważne jak bardzo życie ci dokopie i ile razy upadniesz musisz się podnieść i walczyć o lepsze jutro bo do puki walczysz jesteś zwycięzcą. 

KONIEC :)

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 9

Święta. Dla większości najlepszy okres w roku, bo spędzają go z najbliższymi. Ja kiedyś też tak traktowałam święta ale teraz święta będą pokazywać mi i Liamowi naszą nieodwracalna stratę. Pustkę przy stole i w sercu która zapanowała od kiedy oni odeszli. Każdy dzień jest dla nas wyzwaniem o walę o lepsze jutro. Zastanawiam się tylko czy uda nam się ją wygrać. Od tygodnia trenerzy i właściciele klubów na terenie Wielkiej Brytanii ale także USA zasypują mnie telefonami z propozycją wstąpienia do ich klubu na najlepszych warunkach ale ja odmawiam im wszystkim. Chociaż w życiu ciągle mam wiele znaków zapytania jednego jestem pewna. NIGDY nie wrócę do treningów.

Dzisiejszy dzień również spędziłam w kuchni. Jest wigilijny poranek a ja kończę w końcu gotowanie. Jest część potraw angielskich ale znajdzie się kilka polskich ze względu na Alex która nie mogła polecieć do rodziny i święta spędzi z nami.
- Victoria! Chodź do salony! - usłyszanym krzyk swojego brata
- Co tam Li? - spytałam wchodząc do pomieszczenia
- Za chwilę robię twitcama - powiedział już normalnym głosem
- Co w związku z tym? - spytałam zakładając ręce na biodra
- Fani chcą żebyś się dołączyła - powiedział dla wyjaśnienia
- Nie mam mowy - zaprzeczyłam szybko
- Dlaczego? Sama nas namawiasz żebyśmy jak najwięcej czasu poświęcali naszym fankom
- Wy a nie ja. Popatrz zresztą jak ja wyglądam. Mąka we włosach na ciuchach sosy
- To masz dziesięć minut żeby się ogarnąć - stwierdził zadowolony - czas start!
Nie mając innego wyjścia ruszyłam biegiem do swojej łazienki żeby się ogarnąć. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, przebrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Gdy już wyglądałam jak człowiek zerknęłam na zegarek i stwierdziłam że pobiłam swój rekord bo wyrobiłam się w piętnaście minut. Zbiegłam na dół i zajęłam miejsce koło Liama
- Gotowa?  -spytał włączając stronę
- Bardziej nie będę - bo po co oni chcą rozmawiać z mną? To on jest gwiazdą muzyki nie ja. Pokręciłam z politowaniem głową i po chwili byliśmy już na "wizji". Liczba widzów z sekundy na sekundę rosła niewyobrażalnie i zaczęli zasypywać nas pytaniami
~ Kochasz mnie?
~ Wyjdziesz za mnie?
~ Jesteś szczęśliwy z Danielle?
~ Tak kochamy się jak wariaci - powiedział szczerząc się do kamerki
~ Zostaniesz ojcem mojego dziecka?
~ Kiedy zagracie jakiś koncert?
~ Wystąpimy w finale Amerykańskiego xFactor - tak brzmiała większość pytań ale po jakimś czasie zaczęły się te trudniejsze
~ Jak trzymacie się po stracie?
~ Jest ciężko ale mamy siebie i przyjaciół - odpowiedziałam pierwsza
~ Jak planujecie spędzić święta?
~ Tu, na miejscu. Będziemy my i dwie przyjaciółki które nie mogły pojechać do domu na święta. To będzie mieszanka kulturowa bo jedna z dziewczyn jest Polką więc połączymy tradycję angielską i polską - powiedział pogodnie Li. Widziałam ile szczęścia dawały mu takie rozmowy z fanami i to było niezwykłe. Cieszyłam się że chłopakom nie obiła szajba bo zdobyciu popularności i pamiętają że wszystko zawdzięczają właśnie im. Że gdyby nie głosy ich fanów nie odnieśli by tak wielkeigo sukcesu.
~ Victoria czy to prawda że jesteś z Zaynem? - zaśmiałam się gdy przeczytałam na głos to pytanie
~ Nie, nie jesteśmy parą. Ja i Malik jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i nie łączy nas nic więcej.
~ Czy chciałabyś to zmienić? - kolejne pytanie
~ Nie. Kocham go ale jak przyjaciela i nie chcę żeby to się zmieniło
~ Czy kochasz jakiegoś innego chłopaka?
~ Nie - bolało mnie to kłamstwo - jest o wiele za wcześnie na kogoś nowego
~ Liam czy byłbyś szczęśliwy gdyby twoja siostra związała się z jednym z One Direction? - zamurowało mnie gdy Liam przeczytał to pytanie więc szybko spojrzałam na jego nadawcę. Mogłam się domyślić że to pytanie zadał Zayn z fikcyjnego konta które kiedyś założyliśmy dla jaj. Zabije go kiedyś.
~ Jeśli ona miałaby być szczęśliwa to ja też bym był - powiedział uśmiechając się tym razem do mnie.
~ Walisz konia? - kolejne pytanie od Mulata którego nikt nie przeczytał na głos. Wyciągnęłam telefon i napisałam do niego sms'a

"Przestań sobie robić z nas jaja bo jak wrócisz to urwę Ci twoje ;*

                                                                                        Vic :*

Po godzinie zakończyliśmy twitcama i zaczęliśmy przygotowywać się do kolacji. Poszłam przebrać się w sukienkę i zmienić makijaż. Gotowa zeszłam na dół gdzie czekały na mnie już dziewczyny. Zaczęłyśmy rozstawiać na stole talerze,sztućce i potrawy. 
- Ale pachnie - usłyszałam za sobą głos brata
- Zaczynasz zachowywać się jak Niall. Mam pytanie wyciągać ci łyżkę czy będziesz jadł barszcz z uszkami widelcem? - powiedziałam machając łyżką trzymaną w ręce
- Weź ode mnie to szatańskie narzędzie - powiedział odsuwając się "na bezpieczna odległość" 

- Lepiej byś nam pomógł. Przynieś z kuchni soki i butelki coli.
- Już się robi - zasalutował i poszedł do wyznaczonego miejsca. Po chwili usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do kuchni.
- Co się stało?! - spytałam widząc całą czerwoną ze śmiechu Kate
- Hahah bo haha opowiadałaś haha mi haha o haha fobii haha Liama i haha chciałam haha się haha przekonać haha - powiedziała praktycznie płacząc ze śmiechu - haha i haha wzięłam ....
- I wzięła podeszłą do mnie z łyżką jak aj w ręce miałem szklanki i bum - dokończył za nią wkurzony chłopka
- Dobra Li posprzątaj szkło tylko się nie skalecz i idź przygotuj jakieś kolędy. A ty możesz skończyć z tymi eksperymentami  - zwróciłam się do dziewczyny nieco rozbawiona ale nie próbowałam tego po sobie poznać - chcesz żeby nam na zawał zszedł?!
- Dobra, już dobra. To ja zaniosę te picia - powiedziała wychodząc z kuchni

Wigilia minęła już spokojnie. Podzieliliśmy się opłatkiem, złożyliśmy życzenia. Zjedliśmy kolacje i pośpiewaliśmy kolędy. Na koniec rozdaliśmy sobie prezenty i urządziliśmy konferencje na skype z chłopakami. Ja brak Davida odczułam dopiero jak kładłam się spać gdy emocje opadły i zrozumiałam że nigdy już nie podzielę się z nim opłatkiem i nie złożę żałosnych życzeń. Położyłam się na łóżku i mimowolnie zaczęłam płakać. Po chwili do pokoju wpadł Liam.
Tumblr_m026ykgvvn1ro3tmgo1_500_large- Co jest?! - spytał siadając na brzegu łóżka
- Ja tak nie potrafię Li!
- Mała, będzie dobrze - powiedział głaszczą mnie po głowe
- Nic nie będzie dobrze! Jak ma być dobrze kiedy mój chłopak nie żyje a przyjaciele się ode mnie odwracają?!
- Kto się do ciebie odwraca?  Wszyscy Cię wspieramy i chcemy Ci pomóc
- Harry, Lou...
- Posłuchaj nie wiem co między wami zaszło ale oni Cię kochają. Zobaczysz że jak wrócą to wszystko sobie wyjaśnicie i będzie dobrze. Zostać z tobą?
- Jakbyś mógł

 Podobnie mijały kolejne dni i sylwester  Żadne z nas nie miało nastroju żeby wychodzić gdzieś na miasto więc urządziliśmy sobie kameralną imprezkę. Chłopaki wrócili i teraz wszyscy szykowaliśmy się do wyjazdu do Los Angeles.


________________________
_____________
Hej! Rozdział jest krótki i mogą być błędy bo pisany dzisiaj na szybko.31 grudnia dodam niespodziankę więc zaglądnijcie tu ;D 
Z okazji świąt życzę wszystkim moim czytelniczkom:

Odrobiny ciepła dzięki ludzkiej
życzliwości, odrobiny światła w
mroku dzięki szczeremu
uśmiechowi, radości w smutku
dzięki ludzkiej miłości i nadziei
na lepsze jutro w chwilach
niepokoju

XoXo

Tumblr_mfccmtvsld1r1mrcso1_500_large
Tumblr_mfaabtrorm1r2buqao1_500_large156202_547993338559301_32547750_n_large

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 8

Tumblr_mec88onjku1rloicjo1_500_large

Od sześciu dni praktycznie nie opuszczam pokoju a jeśli wychodzę to tylko gdy Lou nie ma w domu. Czasem zdarzy mi się wyjść na spacer i spotkać się z Kate ale ona teraz nie ma czasu bo przed świętami ma dużo kolokwiów a popołudnia spędza na praktykach w klinice psychiatrycznej. Co do Kate, to dziewczyny bardzo ją polubiły i tak jak ja zaprzyjaźniły się z nią. Tak samo podziałała na chłopców i Li nie miał nic przeciwko temu aby dołączyła do nas w święta. Dlaczego tak odizolowałam się od świata? Spojrzenia jakie posłał mi Tommo przy śniadaniu następnego dnia po powrocie i naszej rozmowie było nie do zniesienia  Widziałam w nim wszystko, cały ból jaki mu zadałam i to minie dobijało. Gubię się w swoich uczuciach. Rozum walczy z sercem zadając mi rany. Wszyscy mówią mi że powinnam zapomnieć, ruszyć z miejsca ale to nie jest proste. Nie jest proste gdy co noc śnią mi się oni. Osoby które kochałam całym sercem i które odeszły z tego świata w jednej sekundzie... i to przez mnie. To ja powinnam zginąć nie oni. To ja powinnam być w tym samochodzie a oni bezpieczni w domu. Na pogrzebie widziałam spojrzenie Alice, młodszej siostry Davida. Widziałam że obwinia mnie o jego śmierć. Nigdy za mną nie przepadała ale tamtego dnia widziałam jak bardzo mnie znienawidziła. Może powinnam odejść z tego świata? Za dużo osób cierpi tylko i wyłącznie z mojego powodu.
- Victoria, proszę - usłyszałam głos Zayna zanim jeszcze otworzył drzwi. - Dzisiaj popołudniu wyjeżdżamy,  pobądź z nami chociaż te parę godzin. Błagam
- Czy on.... - zaczęłam ale chłopak nie dał mi dokończyć
- Tak, jest na dole ale i tak masz tam zejść. Liam się o ciebie martwi, dziewczyny i reszta zespołu też. Poza tym Niall liczy na to że przed wyjazdem dostanie swój prezent
- Dobra... daj mi dziesięć minut żeby się ogarnąć
Nie śpiesząc się poszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie stare dresy w których byłam do tej pory i weszłam pod prysznic. Umyłam włosy, ciało i spłukałam pianę. Wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem. Następnie wysuszyłam włosy i nałożyłam makijaż. Byłam strasznie blada. Na koniec założyłam przyszykowane ubrania. Miałam na sobie czarną bieliznę, białą bluzkę z rękawem 3/4 i czarne długie spodnia. Gotowa opuściłam łazienkę.
- A ty nadal tu? - spytałam patrząc w stronę Mulata siedzącego na łóżku
- Myślałaś że się wykręcisz? Bierz prezenty i idziemy
- To wyjdź - powiedziałam krzyżując ręce na klatce piersiowej
- Co? - spytał robiąc dziwną minę
- No muszę wyciągnąć prezenty a ty nie możesz zobaczyć mojej skrytki więc won - powiedziałam wypychając go za drzwi. Wyciągnęłam cztery paczki z szafy. Było ich mniej bo dwa prezenty były schowane w piwnicy a Alex, Liam i Kate dostaną swoje w święta. Zamknęłam skrytkę i zawołałam Zayna żeby pomógł mi zanieść je na dół.
- Prezenty!!! - wydarł się Niall na równi z Harrym
- Tak, tak moje dzieci - powiedziałam śmiejąc się. Zayn postawił paczki a ja zaczęłam je rozdawać. Zaczęłam od dziewczyn a właściwie to Dan bo Alex i Kate dostaną take same prezenty w wigilię. Wręczyłam jej paczkę w której był otwierany medalion w kształcie serca z umieszczonym w środku zdjęciem całej naszej czwórki. Uśmiechnęła się,  wyściskała a potem założyła go na szyję ja już taki miałam. Następnie przyszła kolej na Perrie która dostała zestaw kosmetyków. Potem przyszła kolej na Lou. Wyszłam z pokoju prosząc aby wszyscy poczekali. Po pięciu minutach wróciłam taszcząc dwumetrową maskotkę w kształcie marchewki którą podarowałam Tomilsonowi, jego jednak w przeciwieństwie do reszty nie przytuliłam. Potem dałam prezent Mulatowi. Jego mina gdy odpakował prezent z papieru była bezcenna. Wyrażała wielką radość z prezentu jaki dostał. Od razu zaczął się przeglądać w lusterku i poprawiać włosy. Potem przyszła kolej na Nialla który skakał z radości że dostanie prezent. Dałam mu paczkę w której były dwie koszulki. Jedna czarna z nadrukiem "I ♥ eat". Druga zaś była szara z nadrukiem " Dajcie mi jeść bo jestem głodny! " Od razu założył jedną i skakał jak głupi. Przyszła kolej na Harry'ego. Zeszłam do piwnicy i wróciłam z wiklinowym koszykiem. W środku był mały kociak. Po otworzeniu koszyka wybiegł i zaczął szaleć po pokoju. Hazza złapał go i zaczął przytulać. Przez chwilę myślałam że chłopak się rozpłacze.
- Jest cudny! - krzyknął i puściwszy kota mnie przytulił. Zwabiona chałatem Nora zbiegła radośnie na dół. Harry gdy ją zobaczył pisnął jak baba i zakrył dłońmi oczy.
Tumblr_meo8axdvnj1rlg2qmo1_500_large- Ona go zje! - piszczał na cały dom - zróbcie coś! Zayn! Ratuj Stefana!
- Harry spokojnie. Ten kot jest u nas w domu już cztery dni i większość czasu spędza z Norą.
- Na pewno go nie zje? - spytał zerkając przez dłonie. Wyglądało to bardzo komicznie
- Na pewno. Czyli prezenty rozdane. Reszta - wskazałam na swojego brata, Alex i Kate - dostanie prezenty w wigilię. A teraz wybaczcie ale muszę coś załatwić - powiedziałam kierując się do holu
- Gdzie idziesz? - zainteresował się Liam
- Jak wszystko załatwię to wam powiem - powiedziałam ubierając się
- Ale my dzisiaj wyjeżdżamy - jęknął Zayn
- Powiem wam 2 stycznia gdy wrócicie - powiedziałam i zapinając Norę na smycz wyszłam z domu.

Po chwili spacerowałam parkiem w stronę fontanny. Po dwudziestu minutach doszłam do miejsca spotkania.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedziałam w stronę kobiety w średnim wieku
- Nic się nie stało, też dopiero co przyszłam. Może porozmawiamy spacerując to nie zmarzniemy?
- Jasne. Dziękuję że zgodziła się pani tak szybko ze mną spotkać
- Nie ma sprawy. Chciałam zapytać czy jesteś pewna swojej decyzji? Byłaś świetnym pływakiem czy chcesz to rzucić?  
- Tak, jestem pewna. Żeby zacząć nowy rozdział trzeba zacząć wszystko od nowa
- Posłuchaj, zazwyczaj nie robimy takich rzeczy ale tu jesteśmy skłonni zrobić wyjątek. Na pierwszym roku nasi studenci brali pierwszą pomoc i ratownictwo a ty to zaliczałaś podczas kursów WOPR. Dlatego od razu możesz zaczynać na drugim roku.
- A co z pierwszym semestrem?
- Myślę że to szybko nadrobisz bo to przerabiają dzieci w podstawówce. Schodki zaczynają się później. W drugim semestrze zaczynasz praktyki na izbie przyjęć. Na trzecim roku wybierasz już specjalizację i odbywasz tam praktyki. Czy już wiesz co wybrać?
- Tak, już gdy rozważałam pójście na studia wiedziałam co będę chciała robić. To w sumie drugie marzenie z dzieciństwa.
- To co wybrałaś?
- Onkologia dziecięca
- Dobrze, zapiszę cię tam od razu i postaram się załatwić praktyki pod okiem najlepszego specjalisty. Po feriach zaczynają się wykłady - powiedziała dając mi kartkę z rozkładem zajęć - witamy na uniwersytecie Oxford 
- Dziękuję pani
- Nie masz za co, ale proszę cię zastanów się jeszcze czy dobrze postępujesz.
- Obiecuje - powiedziałam i pożegnawszy się z kobietą udałam się w drogę powrotną do domu.
Dlaczego studia? Chłopcy mają rację. Mam za dużo wolnego czasu i to źle na mnie działa. Mylą się tylko w jednym, ja nie muszę koniecznie pływać i nie ma chyba żadnej siły która by mnie do tego skłoniła. Dlaczego akurat onkologia dziecięca? Sama nie wiem, coś jest że nie raz gdy odwiedzałam z chłopakami szpitale że zawsze łatwo było mi nawiązać z tymi dzieciakami kontakt. Chciałam im jak najwięcej pomóc a teraz mam na to możliwość. Z drugiej strony zacznę też spędzać w domu mniej czasu co może wpłynąć na polepszenie relacji między mną a Lou. Wiem że go skrzywdziłam, skrzywdziłam także siebie ale dałam mu możliwość znalezienia dziewczyny która da mu szczęście. Bo co ja takiego mogę mu dać? Ciągłe humory? Koszmary nocne? Depresje? Wystarczy już że z nimi zamieszkałam i zajmuję ich czas który powinni poświęcać na próby i spotkania z fanami. Gdyby nie ja nadal byliby w trasie koncertowej. Zastanawiam się czy kiedyś odwdzięczę się im. A głównie Liamowi. To ja powinnam być dla niego oparciem w tych trudnych chwilach a nie na odwrót. Ale czy ja kiedykolwiek zachowywałam się tak odpowiedzialnie jak on? Moje rozmyślania przerwało wołanie Hazzy
- Victoria! Poczekaj!

- Co tam Harry - spytałam odwracając się w stronę przyjaciela
- Musimy pogadać - powiedział zziajany
- A możemy w domu? Jest zimno a ja dwie godziny spędziłam w parku - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam w stronę naszego domu
- Jasne - zrównał się ze mną - szukałem Cię po całym mieście - powiedział po chwili
- Byłam w parku na spotkaniu - powiedziałam otwierając kluczem furtkę prowadzącą na nasze podwórko - a ty nie pojechałeś do domu?
- Moja siostra jest w Londynie więc pojadę z nią wieczorem
- Aha. O czym chciałeś pogadać?
- Może pójdziemy do mnie? - spytał ściągając buty i kurtkę
- No dobrze - powiedziałam odwieszając swoje rzeczy na wieszak i idąc na górę. Za mną podążyła Nora i Styles. Weszłam do jego pokoju i siadłam na krześle przy biurku. Pies położył się koło Stefana - Co jest? - spytałam chłopaka który właśnie zamykał drzwi
- Zrób coś - powiedział odwracając się w moją stronę
- Co masz na myśli? - spytałam patrząc niezrozumiale na chłopaka
- A mówicie że ja mam spowolnione myślenie - westchnął - zrób coś w związku z Lou
- Ale co ja mam zrobić?
- Posłuchaj, znam Lou jak mało kto. To ja poznałem go z Eleonor ale dobrze wiem że on nigdy nikogo nie kochał tak mocno jak ciebie. Oboje ranicie się wzajemnie. Ty udając że go nie kochasz a on nie walcząc o ciebie. Nawet mnie zaczął odtrącać - ostanie zdanie powiedział z lekką pretensją
- Harry, myślisz że to tak łatwo? - spytałam patrząc w jego stronę smutnymi oczami
- A nie? - spytał głupkowato na co pokręciłam głową
Tumblr_lov77kaho91qhbitjo1_500_large- Ty zawsze postrzegałeś świat inaczej, zmieniałeś dziewczyny co chwila i nie przejmowałeś się tym ale spróbuj mnie zrozumieć. Ja wiem że Lou to twój przyjaciel i że troszczysz się o niego ale życie nie jest takie dobre jak ci się wydaje. Nie jest taki kolorowy. Wydaje ci się że są dwa wyjścia, albo zacznę spotykać się z Lou albo oboje będziemy cierpieć. Ale tak nie jest, jest więcej opcji. Pamiętaj że on zawsze może być szczęśliwy. Może zakochać się w jednej z miliardów dziewczyn które są w stanie poświęcić dla niego wszystko. Mogą się zmienić jeśli będzie tego chciał. Ja, ja nie potrafię. Zawsze będę tą samą Victoria.
- Ale on nie chce żebyś się zmieniała, on chce tej ciebie. Chce tej Vic która siedzi teraz przed mną i ze mną rozmawia. Zrozum on nie potrzebuje żebyś się zmieniała on potrzebuje twojej miłości.
- Miłości której ja nie potrafię mu dać - powiedziałam wstając i wychodząc z pokoju jednocześnie kończąc naszą rozmowę.
Zeszłam na dół i udałam się w kierunku kuchni żeby zacząć przygotowywać potrawy na święta. Zahaczyłam o salon i włączyłam MTV i zaczęłam wyciągać przepisy. Stare przepisy mojej mamy. Z oczu znów popłynęły mi łzy. Jak mam zacząć żyć od nowa skoro jakieś błahostki ciągle przypominają mi o przeszłości? Najchętniej siedziałabym w sowim pokoju i nie wychylała nawet czubka nosa ale przyjaciele mi na to nie pozwolą, nie potrafią zrozumieć że nawet głupi samochód przywołuje te najgorsze wspomnienia. Otrząsając się z rozmyślań wyciągnęłam wszystkie potrzebne składniki na pieczonego indyka, puddingu i mince pies*




_______________________
_____________

No to kolejny rozdział za nami - najdłuższy jaki napisałam na tym blogu i mam nadzieję że docenicie moją prace xD ;) Dziękuję za komentarze od wiernych czytelników ;* Dodajecie mi otuchy jak mało kto ;) Liczę że pod tym postem będzie ich tyle samo albo i więcej (ucieszy mnie ta druga opcja) XoXo
* info o tradycjach świątecznych Wielkiej Brytanii - dla zainteresowanych - czerpałam stąd.

Ac50f02fc3165f3e1f15dfe4075d-post_largeP26_large

środa, 5 grudnia 2012

Rozdział 7


- Proszę zapiąć pasy. Za chwilę podchodzimy do lądowania - usłyszałam komunikat rozchodzący się po całym samolocie i wraz z dziewczynami wykonałam polecenie. Po dziesięciu minutach odebrałyśmy walizki i zaczęłyśmy szukać któregoś z chłopaków.
- Kto miał przyjechać? - spytała Alex
- Nie wiem - powiedziałam zrezygnowana wypatrując kogoś znajomego
- A do kogo dzwoniłaś? - nie dawała za wygraną
- Do Zayna
- O której?
- No rano jak wylatywałyśmy - powiedziałam na co dziewczyny jęknęły i spuściły głowy. Po chwili uświadomiłam sobie to co one. Dzwoniąc do Zayna wcześniej niż przed jedenastą nic nie zdziałam bo on odbiera telefon jak lunatyk i potem nic nie pamięta z rozmowy.
Tumblr_me7muxs5gj1r5fjtjo1_500_large- To idziemy do taksówki - zdecydowała Daniell i ruszyła w stronę wyjścia
- No dobrze a Mulata to zabiję - powiedziałam idąc za nią. Na nasze szczęście przed lotniskiem stała wolna taksówka do której wsiadłyśmy. Po pół godzinie zatrzymaliśmy się pod domem. Zapłaciłam za przejazd i opuściłyśmy pojazd. Weszłyśmy do domu i zaniemówiłyśmy. Dom był pięknie ozdobiony, nadając mu świątecznego charakteru. Chłopcy odwalili kawał dobrej roboty ale co do nich.... To po prostu są oni.
- Co tu się dzieje?  -spytałam widząc przezabawny widok
148562_379989222085547_290949504_n_large- Dekorujemy dom! - krzyknął radośnie Niall
- Dom? Raczej siebie.... A Liam tak w ogóle to co się stało z twoimi włosami?
- Spytaj się Tomlinsona - warknął posyłając mu wściekłe spojrzenie. Już wiem dlaczego nie protestował gdy reszta wariatów robiła z Lou żywą choinkę
- Co się stało? - powtórzyłam patrząc tym razem na chłopaka
- No bo ten... - zaczął się jąkać - ja chciałem mu zrobić kawał jak zwykle tylko tym razem wyszło inaczej niż planowałem...ale też śmiesznie... Liam się kąpał więc chciałem posmarować klamkę klejem do tapet... Postawiłem odkręconą butelkę na ziemi i zacząłem smarować klamkę od drzwi... tyle że butelka się przewróciła i klej wylał na ziemię.... wziąłem pierwszy lepszy ręcznik i wytarłem go z ziemi....  odłożyłem na miejsce i uciekłem z łazienki..... a potem to już Zayn obcinał włosy Liamowi mamrocząc coś pod nosem że szkoda takich włosów. Prawie płakał
Tumblr_lssmout7s51qc144qo1_500_large- Liam ciesz się że nie zacząłeś się wycierać od innej części ciała - powiedziałam klepiąc go po plecach i udałam się do swojego pokoju. On też został ozdobiony przez chłopaków. Wypakowałam rzeczy z walizki do szafy i schowałam wszystkie prezenty w skrytce w szafie ( "podłoga" szafy podnosiła się i była tam dość duża dziura gdzie chowałam zawsze prezenty bo chłopcy mieli tendencje szukania prezentów przed świętami.


- Możemy pogadać? - usłyszałam tak dobrze znany mi głos. Wiedziałam co muszę teraz zrobić ale bałam się. Cholernie się bałam. Kiedyś nie wiedziałam co to strach ale podobno w życiu wszystko się zmienia. U mnie to się zmieniło, każdy dzień przepełniony jest strachem. Wielu może się zastanawiać dlaczego rezygnuję ze szczęścia. Odpowiedź jest prosta. Boje się. Boje się że odbiore telefon i usłyszę że Li coś się stało, a jeśli, jeśli dam szanse Lou... będę się bała także o niego. Nie zrozumcie mnie źle, ja boje się o każdego z siudemki moich przyjaciół ale jest jednak pewna drobna różnica której sama nie potrafie wyjaśnić.
- Jasne - powiedziałam siadając "po turecku" na łóżku
- Ja... - zaczął się jąkać - ja... chciałem spytać ... czy podjęłaś już decyzję - wiedziałam że o to zapyta ale ja nie chciałam odpowiadać
- Lou...nie możemy, to nam nie wyjdzie. Najlepiej będzie jak zapomnisz o tamtej nocy - powiedziałam odwracając wzrok, słyszałam jego przyspieszony oddech i to że stara się nie wybuchnąć
- Jasne. Rozumiem - powiedział i wyszedł z mojego pokoju trzaskając drzwiami
Położyłam się na łóżku i przytuliłam do mojego misia. Nie wiem ile tak leżałam, nie chciałam wychodzić, nie chiałam natknąć się na Lou i zobaczyć wyrazu jego twarzy, ale po jakimś czasie usłyszałam skrzypnięcie drzwi i na moje łóżko wskoczyła Nora
- Co jest młoda? - spytał Zayn
- Jestem od ciebie starsza - powiedziałam przechylając głowę w jego stronę
- Nie zmieniaj tematu. Co się stało
- Nic...
- Nic? To dlaczego Lou zaszył się u siebie w pokoju i nie chce wyjść nawet do Hazzy?
- Może mu się tak podoba?
- To spytam się inaczej. Dlaczego Lou zaszył się u siebie w pokoju zaraz po rozmowie z tobą?
- Bo powiedziałam mu żeby zapomniał o tamtej nocy - powiedziałam podnosząc się do pozycji siedzącej
- Co?! - spytał siadając na łóżko koło mnie
- To co słyszałeś - wymamrotałam
- Dlaczego?!
- Bo nie potrafię - powiedziałam podciągając kolana pod brodę
- A czy kiedykolwiek będziesz potrafiła?! Victoria! Cholera, wiem tęsknisz, rozumiem minął dopiero  miesiąc ale do cholery nie odrzucaj bliskich Ci ludzi!
- Nie odrzucam! - również podniosłam głos
- Nie?! A co niby robisz?! Zastanów się!
- Ale... - brakowało mi argumentów a po moim policzku spłynęły pierwsze łzy. Chłopak widząc to szybko mnie przytulił
- Vic... przepraszam ale może powinnaś porozmawiać z kimś innym niż ja czy dziewczyny
- Co masz na myśli - spytałam ocierając oczy
- Psychologa... - powiedział niepewnie
- Myślałam o tym - szepnęłam
- To na co czekasz?
- Nie wiem... a tak właściwie wisisz mi za taksówkę i powinnam Cię zabić - powiedziałam zmieniając temat. dlaczego nie chciałam pójść do specjalisty? Czasem nawet mnie przerażają moje myśli a co dopiero pomyślałby jakiś psycholog... jeszcze zamknął by mnie w pokoju bez klamek i okien albo nafaszerował prochami
- Jak to?
- Nie odebrałeś nas z lotniska i musiałyśmy przyjechać taksówką
- Ja miałem po was przyjechać? - spytał oburzony
- Tak, dzwoniłam do ciebie przed wylotem i o to poprosiłam. Ty wymamrotałeś "Dobrze mamusiu" i się rozłączyłeś
- A tam, ja nic nie pamiętam - powiedział głupio się uśmiechając
- Kretyn - powiedziałam pokazując mu język
- Co powiedziałaś? - powiedział wstając
- Że jesteś kretynem
- Cofnij to
- Nie
- Cofnij! - powiedział podchodząc bliżej mnie
- Nie!
- Będziesz tego żałować! - powiedział i zaczął mnie łaskotać
- Zayn! Pro...sze, prz..est..ań! Bła....błagam!
- Przeproś!
- Prze...przepraszam - powiedziałam pomiędzy napadami śmiechu

- WSZYSCY NA DÓŁ!!! - usłyszeliśmy krzyk Liama. Wraz z Mulatem posłusznie zeszłam na dół
- Co jest? - spytałam siadając na fotelu i omijając wzrokiem Tomilnsona
- Dzwoniła Demi i pytała czy możemy przylecieć 3 stycznia na finał X Factor
- No jasne! - krzyknęła cała czwórka chłopców
- To tak. Po świętach wracacie 1 stycznia i 2 wylatujemy do Los Angeles - powiedział patrząc po kolei na wszystkich
- Dobra, róbcie co chcecie ja idę na spacer. - powiedziałam wstając
Założyłam ciepły, czarny płaszcz, kozaki, czapkę, szalik i byłam gotowa. Do uszu włożyłam słuchawki z których leciała moja ulubiona piosenka Demi Skyscraper. Gdy nie było w pobliżu Zayna czułam się gorzej. To on potrafił sprawić że na moment zapominałam o wszystkim, podobnie było przy Lou ale... Właśnie zawsze jest jakieś ale.. Tommo powodował u mnie coś jeszcze, przy nim czułam coś co wcześniej czułam tylko przy  Davidzie, z jednej strony to wspaniałe uczucie i możliwe że nasz związek byłby udany ale mam wrażenie że nie powinnam. Przecież byłam z Davidem, który odszedł dopiero miesiąc temu. Jeżeli ja i Lou zostalibyśmy parą czułabym się jakbym zdradziła Davida. A może on by tego chciał....
- Wszystko w porządku? - usłyszałam głos jakiejś dziewczyny. Wyciągnęłam słuchawki i odwróciłam się w jej stronę
- Powiedzmy
- To mogę na tobie potrenować? - spytała siadając koło mnie na ławce
- Potrenować? - albo ja mam spóźniony zapłon jak Harry albo ta dziewczyna jest stuknięta
- A no tak! - walnęła się w czoło - musiało to głupio zabrzmieć. To może od początku? Mam na imię Kate i studiuję psychologie. Poćwiczyć w sensie wiesz, przeprowadzić taką rozmowę jak psycholog z pacjentem
- Ja jestem Victoria ale mów mi Vic. Jasne, nawet zastanawiałam się czy nie pójść do jakiegoś. To może chodźmy do jakiejś kawiarni
- No dobra

Siedziałyśmy dobre trzy godziny i rozmawiałyśmy. To naprawdę mi pomogło. Ona na całą sytuację spojrzała obiektywnie. Opowiedziałam jej o całym swoim życiu a ona mi o swoim. Kate jest w moim wieku. Sama nie znała swoich rodziców i wychowała się w domu dziecka. Teraz pracuje w kawiarni niedaleko uczelni do której uczęszcza. Dobrze mi się z nią rozmawiało i wiedziałam że możemy się zaprzyjaźnić. Pomogła znaleźć mi odpowiedzi na kilka pytań i doradziła w niektórych kwestiach. Ja jednak mimo wszytko upierałam się przy byciu singielką i skończeniu z pływaniem.
- Z kim spędzasz święta? - spytałam w pewnej chwili
- Jak co roku sama a co?
- Bo ja i Liam postanowiliśmy zostać tu w Londynie chociaż chłopcy nas zapraszali i pomyślałam sobie że może przyłączysz się do nas. Nikt nie powinien spędzać świat samotnie
- Nie chciałabym przeszkadzać - powiedziała zakłopotana moją propozycją
- No co ty! Nie będziesz przeszkadzać. Przyjdziesz 24 i zostaniesz na noc do 25. Co ty na to?
- Mi się podoba ale co na to twój brat?
- Na pewno się zgodzi. A zresztą chodź spytamy się - powiedziałam wstając i ciągnąć za rękę dziewczynę.



__________________________
______________

202802789441572521_2ldvdprp_c_large
Katherine (Kate) Montgomery (12 października 1992 )  - chociaż studiuje psychologie jest dość mocno pokręcona. Żyje chwilą i potrafi być wierną przyjaciółką chociaż do tej pory nie miała komu tego pokazać. W głębi serca wrażliwa jednak przez lata ciężkich doświadczeń przybrała gruby pancerz. Czy ktoś zdoła go przebić?  
Powiem tak. Czuję się zawiedziona. Z rozdziału na rozdział liczba komentarzy i odwiedzin spada. Pod ostatnim rozdziałem miało być 12 kom a było 5 ( 8 komentarzy dodała jedna osoba... nie liczy się to Medicatus_hope :* ) Co w związku z tym? Zawieszenie bloga byłoby nie fair w stosunku do stałych czytelników więc znalazłam inne wyjście, blog będzie miał mało rozdziałów i epilog pojawi się dość szybko a nie tak jak planowałam wcześniej. Początkowo blog miał przekraczać 20 rozdziałów ale.... Dobra znowu się rozpisuję ;) Mam nadzieję że rozdział się podobał i zostawicie po sobie ślad.

PS: Pojawiły się pogłoski że nie przepadam za Perrie. I tu was zdziwię. Lubię ją ale w opowiadaniu musi być jakiś czarny charakter i padło na nią ;P

PS2: Notka dedykowana wszystkim stałym czytelnikom ;* Kocham was i dziękuję że ze mną jesteście ;)

czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 6

~ZAYN~



Od siedmiu dni dziewczyny były na wakacjach. My postanowiliśmy przyspieszyć tempo żeby przed świętami wszytko nagrać i mieć z głowy. Niestety praca nie była taka jak zawsze. Lou od pamiętnej nocy z Vic chodzi poddenerwowany i przygaszony. Biedactwo nie wie na czym stoi. Chyba już wszyscy zauważyli że coś jest nie tak. No prawie wszyscy bo Harry od imprezy urodzinowej zachowuje się jakby był zahipnotyzowany a że ma tendencje do gadania przez sen wszyscy wiemy że zakochał się w Alex. Biedak myśli że my nic nie wiemy i ukrywa telefon jak pytamy z kim tak pisze. Postanowiłem sprawdzić co słychać u naszych dziewczynek ale że zawsze gdy dzwonię do Victorii słyszę zawsze tą samą, moim zdaniem nie do końca szczerą, śpiewkę "Jest super" wybrałem numer jej najlepszej przyjaciółki. 
- Siemka Alex! - powiedziałem gdy usłyszałem po drugiej stronie głos dziewczyny
- Hej
- Co tam u was słychać?
- Poczekaj - powiedziała. Usłyszałem otwieranie drzwi i po chwili szum oceanu. Widocznie wyszła na balkon.
- Co jest? - spytałem lekko zaniepokojony
- Ja i Dan martwimy się o Victorie
- A co się dzieje?
- Po pierwsze jak jesteśmy na plaży to ona w ogóle nie odchodzi do wody. Omija ją szerokim łukiem, nigdy czegoś takiego nie widziałam. Ale jest coś gorszego. Wiedziałeś że co noc rzuca się przez sen po całym łóżku i krzyczy że to jej wina? Że to ona powinna zginąć a nie oni. Ja się o nią martwię.
- Słyszałem coś kilka razy ale myślałam że któryś nie może spać i ogląda film. 
- Może po powrocie zapisać ją do psychologa na rozmowy? Liam tego tak nie przeżywa.
- Nie mam pojęcia. Wiesz każdy przeżywa to na swój sposób. Liam się podłamał ale my byliśmy przy nim, Daniell przy nim była a ona... Ona była sama, my byliśmy daleko kiedy to się stało, poza tym ona ma inny charakter. Daddy odreagowywał podwajając opiekę nad nami, nad nią. Ona kumuluje emocje w sobie, woli radzić dobie z problemami sama.
- Musimy coś zrobić
- Na razie spróbuj żeby się wyluzowała a ja będę myślał co dalej.
- Dobrze ale ja się boje że to może się na niej odbić, na jej psychice. Dan zauważyła kiedyś ślady cięć na nadgarstku, stare ale są
- O tym wiedziałem, zauważyłem jakiś czas temu ale powiedziała że już z tym skończyła a ja wieżę jej na słowo. Posłuchaj kończy nam się przerwa więc muszę kończyć. Po pierwsze jak wrócicie to wyleję na nią kubeł zimnej wody i spróbuje ją ogarnąć. Na razie
- Mam nadzieję Zayn. Pa
- Co tam u dziewczyn? - spytał Niall
- Dobrze - nie chciałem martwić Liama czy dołować jeszcze bardziej Lou - Weźmy się do roboty bo dziewczyny wracają za trzy dni a trzeba jeszcze ozdobić dom.
- Lou! Harry! Spokuj, wracamy do pracy! - krzyknął w stronę Larry'ego Liam
- Dobra Daddy! - powiedzieli ze spuszczonymi głowami - Mam świetny pomysł na kawał dla Liama - usłyszałem jak Tommo szepcze do Harry'ego


~VICTORIA~

- Jakie mamy na dzisiaj plany? - spytała Daniell
- Może zakupy świąteczne? - podsunęłam. Miałam dość siedzenia na plaży i prowadzenia wewnętrznego monologu w którym serce kłóciło się z rozumem. Rozum wygrał i nie chce by zmienił zdanie.
- W sumie dobry pomysł, w końcu dzisiaj jest 17 grudnia.
- To dzisiaj galeria! - powiedziałam radośnie Alex

- Musimy kupić prezenty dla: całej piątki wariatów, Perry no i oczywiście dla siebie nawzajem - powiedziałam wyliczając na placach
- Dobra to najpierw może kupimy prezenty dla nich a potem się rozdzielimy żeby kupić sobie na wzajem. Co wy na to? - zaproponowała Dan
- Jestem w 100% za - powiedziała Alex ciągnąc nas do pierwszego sklepu.

Po pięciu godzinach miałyśmy już wszystko. Kupiłam prezent nawet Perry, co było nie lada wyczynem. Postanowiłam kupić jej perfumy bo od tych co używa mnie mdli. 
- Dzień uważam za udany - powiedziałam opadając na jedno z krzeseł w kawiarni
- Nom. Co mi kupiłyście?!
- Uspokój się. Dowiesz się 25 grudnia rano  gdy rozpakujesz prezenty - powiedziała Dan i posłała jej złośliwy uśmiech

_____________________
________
 Trochę krótki ale zaraz wyjaśnię dlaczego. 
1. Miałam wcale nie dodawać rozdziału bo bardzo mało komentarzy znajdowało się pod ostatnim rozdziałem ale stwierdziłam że byłoby to nie w porządku do tych co skomentowali
2. Miałam sporo nauki i brak czasu aby pisać więcej
Mam nadzieję że rozdział jednak się spodoba. Do następnego. XoXo

PS: 12 kom = nn 
Dlaczego tak dużo? Bo jesteście do tego zdolni i pod jednym rozdziałem pojawiło się tyle komentarzy. Od dzisiaj jestem konsekwentna i jeśli nie będzie tej ilości komentarzy nie będzie nowego rozdziału. A jeśli ta ilość komentarzy znajdzie się pod postem nn może być nawet w sobotę

PS2: Rozdział dedykuję Medicatus_Hope  która ma dzisiaj urodziny;) Sto lat kochana ty moja i DUUUŻOOO weny Ci życzę ;*:*:*

PS3: Dla zachęty powiem że w następnym rozdziale Vic podejmie decyzje co będzie dalej z nią i Lou.... Jeśli macie jakieś pytania to zadawajcie w kom albo na gg. Odpowiem na wszystkie

PS4: Po bokach pojawiły się ankiety i poprosiłabym abyście zagłosowały w nich. W ankiecie odnośnie Zayna i Perry i ich związku to oczywiście w sensie czy w opowiadaniu mają być dalej razem;)

piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 5


Obudziły mnie pierwsze promyki słońca wpadające przez niezasłonięte okno. Czy pamiętałam co się wczoraj wydarzyło? Tak. Czy żałowałam? Oczywiście że nie, ale... Właśnie zawsze jest jakieś ale. Mam wątpliwości. Czy jestem gotowa na nowy związek? Lou od samego początku zdobył moje serce. Jeszcze podczas programu X Factor. Miałam wtedy Davida ale wiedziałam że gdybym nie była zakochana po uszy w nim Lou byłby idealnym kandydatem. Popatrzyłam w stronę chłopaka który właśnie otwierał oczy. W pierwszej chwili uśmiechnął się do mnie a w drugiej. W drugiej chwili jak petarda wystrzelił z łóżka i zaczął mamrotać coś pod nosem
- Lou co się stało? - bałam się że żałuje, że mnie nie kocha, że był pijany ale przecież wczoraj wydawał się mega trzeźwy
- Liam mnie zabije - powiedział głośniej tak abym zrozumiała co powiedział
- Dlaczego?
zakochani- Wykorzystałem to że byłaś pijana, przespałem się z tobą chociaż ty nic do mnie nie czujesz - mówił dalej przeczesując dłonią włosy
- Lou - podeszłam do chłopaka - nie byłam pijana i dobrze wiedziałam co robię. Kocham Cię ale...
- Ale? - przerwał mi
- Ale nie wiem czy dla Ciebie to coś znaczyło
- Znaczyło wiele - powiedział podchodząc do mnie i delikatnie całując moje usta - nie wiem czy to dla Ciebie nie za wcześnie ale zostaniesz moją dziewczyną? - spytał patrząc mi w oczy
- Daj mi trochę czasu - powiedziałam znów całując chłopaka - idę się ogarnąć - powiedziałam zarzucając na siebie koszulkę chłopaka i wychodząc z pokoju. Udałam się do siebie ale gdy tylko otworzyłam drzwi ledwo co powstrzymałam się od wychudnięcia śmiechem i wróciłam do pokoju Lou - chodź musisz coś zobaczyć -powiedziałam ciągnąc za rękę chłopaka który właśnie był w trakcie ubierania. Zaprowadziłam go do siebie do pokoju i wskazałam ręką legowisko Nory. Spał sobie słodko na nim Harry. Lou zaśmiał się pod nosem i zrobił śpiącemu chłopakowi zdjęcie.
- Weź po cichu swoje ubrania i chodź do mnie, nie będziemy go budzić - zrobiłam tak jak kazał mi chłopak i po chwili brałam ciepły prysznic w jego łazience.


- Może umyć Ci plecki - usłyszałam głos swojego chłopaka za drzwi
- Nie musisz się wysilać! - krzyknęłam aby przekrzyczeć wodę
- A może jednak?
- Nie - powiedziałam zakręcając wodę i wychodząc z brodzika. Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do umywalki.
- Może zmieniłaś zadanie? - usłyszałam głos Davida i po chwili widziałam jak wkrada się do łazienki
- Przykro mi że Cię zawiodę ale obyłam się bez twojej pomocy - powiedziałam i pocałowałam chłopaka 
- Kocham Cie - szepnął mi do ucha
- A ja ciebie kochanie



Który raz stała tam szukając wspomnień
Obserwując tamtych dni gasnący płomień
Nie ma już i nie będzie tego więcej
Jak rozmawiać z zachodzącym dźwiękiem
Kto wysłucha jej, kto zrozumie
Kto poczuje to co tylko ona czuje
Nie ma szans rozdział trzeba zamknąć
Warto ogrzać się żeby nie zamarznąć
Znaleźć miłość, ruszyć z miejsca, zacząć kochać
Nowa przyszłość ale inna niż wyśniona
Plany jutra – kiedyś dziecko, nowe życie
Lecz z kimś innym niż mówiły obietnice
Trzeba składać to łącznie z sobą samą
By wędrować nawet drogą rozkopaną
Gdzie ma szukać jeśli niebo nie pomaga
Wszystko inne tylko ona taka sama.*




Potrząsnęłam głową chcąc wyrzucić wspomnienia z pamięci. Żeby to tylko działało. Szybko zakręciłam kurki i wyszłam z kabiny. Wytarłam ciało i wysuszyłam włosy. Ubrałam się i nałożyłam delikatny makijaż. Gotowa wyszłam z łazienki.
- Lou, może zjemy na mieście? - spytałam chłopaka siedzącego na łóżku
- Jasne, wszyscy i tak jeszcze śpią bo jest dopiero dziewiąta

- Gdzie ty mnie ciągniesz?! - spytał po raz dziesiąty Lou
- Znalazłam to miejsce niedługo po tym jak wprowadziliście się do Londynu. Przychodziłam tu pomyśleć i odpocząć od wszystkiego - powiedziała w końcu dochodząc do celu. Droga tu trwała jakieś piętnaście minut od domu chłopaków a i tak mało kto wiedział że istnieje takie miejsce
- Wow - powiedział Marchewkowaty patrząc na widok. Po chwili dołączyła do nas Nora
- Dokładnie
- Victoria, ja nie mam tak dobrej kondycji jak ty. Po co mnie tu ciągnęłaś?
- Chciałam pogadać?
- Ale nie mogliśmy w domu? - co jak co ale on potrafił marudzić
- Tu mi łatwiej zebrać myśli
- Dobrze - powiedział siadając na kamieniu - o czym chciałaś rozmawiać?
- O mnie - powiedziałam odgarniając włosy z oczu - o nas, o mojej przeszłości. Cały czas zastanawiam się czy to nie za szybko się dzieje. Wiesz, my. Jeszcze miesiąc temu byłam z Davidem. Planowałam z nim przyszłość. Ślub, dzieci, starość. Nigdy w tych planach nie uwzględniałam innego mężczyzny. Czasem mam momenty że wspomnienia powracając i z jednej strony cieszę się że nie zapomniałam o nim bo był kimś ważnym, odgrywał ważną rolę w moim życiu ale... Ale wiem że muszę ruszyć dalej, że nie mogę stanąć w miejscu i ciągle oglądać się za siebie.
- Victoria ja cie rozumiem. Nie mam ci tego za złe. Pewnie będą na twoim miejscu czułbym się podobnie. Dlatego nie chcę pod żadnym pozorem na ciebie naciskać. Wiedz tylko że kocham Cie od dawna, nie od dzisiaj czy wczoraj i wiele dla mnie znaczysz. Przemyśl to, dzisiaj jedziesz z dziewczynami na wakacje. Nie będzie was dziesięć dni, masz czas żeby się zastanowić czy jesteś gotowa na coś nowego. Ja uszanuję każdą twoją decyzję i nie będę miał ci jej za złe. Chcę żebyś wiedziała że masz też mnie, nie tylko Liama czy Zayna. Masz mnie, resztę chłopaków i dziewczyny. Nigdy, powtarzam nigdy nie zostaniesz sama - powiedział przytulając mnie czym wywołał uśmiech na mojej twarzy
- Pamiętasz jak byłam u was na wakacjach? - spytałam chłopaka i poczułam jak kiwa głową na TAK - jeszcze wtedy stąd skakałam a teraz nie potrafię - powiedziałam wtulając się w niego jeszcze bardziej
- Skakałaś stąd?! - spytał nie dowierzając
- Jak nie wierzysz to spytaj Zayna był wtedy ze mną. Swoją drogą ty i tak szybciej doszedłeś tu niż on. Jemu zajęło to czterdzieści minut - uśmiechnęłam się na wspomnienie zziajanego Mulata
- To dzięki marchewkom - wypiął dumnie klatę - a Malik za dużo pali.Wracamy? Jest już wpół do pierwszej a o szesnastej masz samolot.
- Tak a nie jestem spakowana bo ktoś usnął w moim pokoju na legowisku psa. Nora choć - wstałam z kolan chłopaka i zapięłam smycz na obroży psa. - wracamy. Z górki będzie łatwiej - powiedziałam widząc niezadowolenie chłopaka - wiesz jest jeszcze jedna opcja - w jego oczach zobaczyłam iskierki nadziei - ja zejdę normalnie a ty możesz skoczyć z klifu. Będziesz dużo, dużo szybciej na dole powiedziałam uśmiechając się i ruszając w drogę
- To ja już wolę na około - powiedział doganiając mnie
 Po dziesięciu minutach byliśmy w domu. Na wejściu rzucił się na mnie Liam
- Gdzieś ty była?! Wiesz jak się bałem?! Budzę się a Ciebie i Lou nigdzie nie ma! Nikt nic nie wie, nie zostawiliście żadnej wiadomości i nie odebraliście telefonu! - on czasem zachowywał się tak jakbym to ja była młodsza od niego
- Spokojnie - powiedziałam klepiąc go po plecach - poszliśmy na śniadanie i nie wzięłam telefonu a nie moja wina że wszyscy spali jak wychodziliśmy - powiedziałam wchodząc do salonu wszyscy siedzieli
- A mówiąc o spaniu - zaczął Lou a moje serce na moment się zatrzymało - Mój Loczusiu - zwrócił się do Harrego - nieźle wczoraj zabalowałeś
- W cale nie byłem aż tak pijany! - oburzył się
- Nie... - zaczął z głupim uśmieszkiem Lou - to powiedz mi dlaczego spałeś na legowisku Nory?
- No bo... no - szukał dobrego usprawiedliwienia - no dobra! Nie wiem jak tam się znalazłem! Nic nie pamiętam! - powiedział uśmiechając się głupkowato
- Biedaczek, biedaczek - powiedziałam poklepując go po plecach - dziewczyny spakowane?
- Jasne - powiedziały jednocześnie
- To ja idę się spakować - wstałam z kanapy i poszłam na górę. Pies pobiegł za mną i już po chwili leżał na swoim legowisku. Wyciągnęłam średniej wielkości walizkę i zaczęłam pakować do niej letnie ciuchy. Po jakichś pięciu minutach usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi
- Puka się - odwróciłam się w stronę Mulata - a jak bym była nago?
- A tam widziałem Cie w samej bieliźnie to to czy będziesz miała tylko bieliznę czy będziesz całkiem naga nie robi wielkiej różnicy - gdy skończył swoje stwierdzenie oberwał conversem - A tak na serio. Co jest? - spytał siadając na łóżko i głaszcząc Norę która wskoczyła mu na kolana
- Nic.. nie wiem o co ci chodzi - powiedziałam kontynuując przerwaną przez przyjście chłopaka czynność
- Możesz udawać przed nimi, może nawet udało ci się oszukać Liama ale ja widzę to w twoich oczach. Co się stało?
- Przespałam się z Lou - szepnęłam mu na ucho
- Co?! - w pierwszej chwili na jego twarzy malował się szok który później został zastąpiony głupkowatym uśmieszkiem  Tak nasz kochany Maliczek już dawno obstawiał że kiedyś będziemy razem i szczerze nigdy nie lubił Davida
530726_299273633505954_1158803644_n_large- To co słyszałeś
- Ale jak, gdzie i kiedy?
- Jak to ci chyba nie muszę mówić. Gdzie? U niego w sypialni. Kiedy? Wczoraj w nocy
- Ale jaja.
- Tym mi nie pomagasz - powiedziałam pakując kosmetyczkę
- I co jesteście razem? Bo nie widziałem żebyście się przytulali czy coś
- Nie...
- Jak to nie?! - oburzył się chłopak
- Poprosiłam go o trochę czasu - powiedziałam zapinając torbę
A71xmo1caaaqcc1_large- Ale nad czym ty chcesz się dziewczyno zastanawiać
- Zayn, postaw się na moim miejscu. Wyobraź sobie że twoja dziewczyna zginęła. Co byś zrobił?
- Na pewno byłbym w żałobie bo zginęła osoba którą kochałem ale ruszył bym z miejsca
- Mam dziesięć dni na podjęcie decyzji i nie chce podejmować jej pod wpływem chwili
- Może masz rację


___________________
______

Pod tamtym rozdziałem było 7 komentarzy a pod 3 aż 12... miałam nadzieję że liczba komentarzy będzie rosła a nie spadała :( Nie widziałam też żadnego komentarza od anonimów chociaż jest taka możliwość .... Mam nadzieję że blog wam się jednak podoba i pod tym rozdziałem zostawicie więcej komentarzy....
Rozdział miałam dodać później ale jestem chora go napisałam. A co o nim moge powiedzieć. Moim zdaniem jest 100 razy lepszy od tego feralnego 4. Ale ocenę pozostawiam wam
Do następnego XoXo