. Wiem że już dawno temu powinien pojawić się tu rozdział ale nie potrafię napisać nic sensownego. Mam kilka zdań i nie potrafię nic więcej sklecić. Oczywiście nie zawieszam bloga, nic z tych rzeczy Po prostu muszę chwilkę odpocząć. Musicie mnie zrozumieć. Najpierw były egzaminy, teraz pojawiły się jeszcze pewne problemy osobiste. W tą sobotę na pewno nie dodam rozdziału bo idę na wesele ale
że w przyszłym tygodni (prawdopodobnie sobota) pojawi się nowy rozdział. Choćby nie wiem co, chociażby miałby być najgorszym rozdziałem napisanym przeze mnie w całym moim życiu to go go dodam. Przepraszam was za to a w ramach wynagrodzenia dodaje wam one shot'a którego wysłałam na konkurs. Co o nim myślicie?
PS: Od dzisiaj uczę chodzić się na szpilkach. Mam czas do soboty.... Trzymajcie za mnie kciuki!!!
Niewysoka brunetka siedziała na parapecie w swoim mieszkaniu
i przeglądała stare zdjęcia. Na jej
policzkach widniały czarne smugi po tuszu zmieszanym ze słonymi łzami. Pogoda
na dworze była równie kiepska co jej samopoczucie. Niektórzy mogliby powiedzieć:
„jesienna chandra” ale w tym jest coś więcej. Ona nie radziła sobie z
przeszłością. Nie potrafiła jej zostawić za sobą, nie potrafiła ruszyć dalej.
Ciągle patrzyła w przeszłość i nie mogła jej tak po prostu zostawić. Była
załamana, nie potrafiła się pozbierać po wydarzeniach z ubiegłego roku. Ktoś
może powiedzieć: „To było rok temu. Rusz na przód i zostaw przeszłość za sobą”
ale dużo prościej jest udzielać rad niż
się do nich zastosować. Był środek nocy
ale ona nie mogła spać. Gorąca czekolada która stała na stoliku obok niej już
dawno wystygła a ona w dalszym ciągu wpatrywała się w zdjęcia. Po jakimś czasie
przeniosła wzrok na panoramę miasta.
Miała piękny widok na Big Bena a nocą wyglądał zachwycająco, deszcz
również dodawał mu jakiegoś magicznego uroku. Ale na nią to nie działało. W jej
głowie było tysiąc wspomnień. W jej wspomnieniach była grupka przyjaciół i
wśród nich ona. Chociaż nie do końca. To już nie ta sama osoba. Tamta
dziewczyna była uśmiechnięta, wesoła, szalona i utalentowana. Wtedy tylko takie
określenia do niej pasowały. Teraz…. Teraz jest dziewczyną z załamaniem
nerwowym i porzuconymi marzeniami. Nie potrafi się cieszyć nowym dniem a
wszystko przez jedno wydarzenie. Jedyne
co jej pozostało po starym życiu to te zdjęcia i jedna jedyna piosenka którą
oszczędziła. Chciała pozbyć się wszystkiego co przypominałoby jej o tamtym
życiu ale nie potrafiła spalić tych zdjęć i tej jednej, jedynej piosenki tak
jak zrobiła to z całym zeszytem jej ciężkiej pracy. Zawodowym dorobkiem życia.
Dziewczyna rozłożyła kartkę, już dość mocno zniszczoną od częstego czytania i
zaczęła czytać to co było na niej napisane, chociaż tak naprawdę nie musiała
tego robić. Dobrze wiedziała jaką treść zawiera kartka wyrwana z zeszytu.
I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did, I did
You were strong and I was not
My illusion, my mistake
I was careless, I forgot
I did
And now when all is done
There is nothing to say
You have gone and so effortlessly
You have won
You can go ahead tell them
Tell them all I know now
Shout it from the roof top
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Falling out of love is hard
Falling for betrayal is worst
Broken trust and broken hearts
I know, I know
Thinking all you need is there
Building faith on love is worst
Empty promises will wear
I know (I know)
And know when all is gone
There is nothing to say
And if you're done with embarrassing me
On your own you can go ahead tell them
Tell them all I know now
Shout it from the roof top
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Ooh impossible (yeah yeah)
I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did
Tell them all I know now
Shout it from the roof top
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy (I was happy)
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did
Myślami wróciła do wydarzeń z przed roku, do momentu kiedy była
naprawdę szczęśliwa.
Zakochana i szczęśliwa
brunetka uciekała po plaży przed chłopakiem - dla większości świata był to Louis
Tomilson sławny piosenkarz ale dla niej był po prostu Louisem, chłopakiem
którego poznała przypadkiem kilka lat temu na wakacjach i zakochała się nie
wiedząc kim naprawdę jest. Całą tą scenę obserwowali ich przyjaciele. Cieszyli
się ich szczęściem, cieszyli się że ich przyjaciel w końcu jest sobą. Przecież
od zerwania ze swoją dziewczyną – Eleonor – nie widzieli na jego twarzy tak
szczerego uśmiechu. W końcu odzyskali starego przyjaciela i zyskali nową
przyjaciółkę. Wszystko było idealnie
- Mam cię! – krzyknął
chłopak łapiąc dziewczynę w pasie i przyciągając mocno do siebie jakby bał się
że naprawdę mu ucieknie – co za to dostanę? – spytał z chytrym uśmiechem
- No nie wiem, nie
wiem – odpowiedziała mu dziewczyna. W jej głosie słychać było szczęście – a co
byś chciał? – spytała uśmiechając się. Chłopak nic nie odpowiedział tylko
zamknął oczy i nadstawił usta czekając na pocałunek. Dziewczyna zbliżyła się do
chłopaka ale w ostanie j chwili zamiast pocałować jego usta pocałowała policzek
po czym szybko uciekła w stronę przyjaciół chowając się za Harrym. Po chwili
dobiegł do niej Louis z zawiedzioną miną.
- Wyglądasz jak
pięciolatek któremu ktoś zabrał lizaka – powiedziała Danielle czym wywołała
uśmiech na twarz przyjaciół. Z wyjątkiem Marchewkowatego.
- Bardzo śmieszne –
powiedział sarkastycznie – będziesz czegoś chciała – zwrócił się do brunetki
która w dalszym ciągu nie mogła opanować śmiechu
- Nie chce przerywać
wam tej wspaniałej chwili – odezwał się rzeczowo Liam – ale jeśli chcecie
uniknąć spotkania z fankami to radzę abyśmy się SZYBKO zmywali – powiedział
patrząc cały czas w punkt za placami pasiastego. Gdy reszta podążyła za jego
wzrokiem i zobaczyła tłum fanek idących w ich kierunku, jednomyślnie złapali
swoje rzeczy i biegiem ruszyli w stronę hotelu.
- Głupia jesteś Kate – mruknęła do siebie ocierając łzy
płynące po jej policzkach. Wstała z dotychczas zajmowanego miejsca. Zdjęcia i
kartkę włożyła do kartonowego pudła i odstawiła na swoje miejsce. Następnie
ruszyła do kuchni gdzie wylała niedopitą czekoladę. Ruszyła korytarzem w stronę
swojej sypialni ale zanim do niej weszła, wstąpiła jeszcze do pokoju obok. W
łóżeczku, które stało na środku pomieszczenia o beżowych ścianach, spała mała,
niewinna istotka. Chociaż miał dopiero kilka miesięcy już teraz tak bardzo
przypominał swojego ojca. Miał ten sam kolor włosów i oczu. Patrząc w nie
widziała Louisa. Ucałowała syna, sprawdziła czy automatyczna niańka na pewno
jest włączona i poszła położyć się spać. Musiała być silna – dla niego.
- Kiedyś będziemy mieć
syna – odezwał się niespodziewanie Louis gdy siedzieli przed telewizorem i
oglądali jakiś film
- Naprawdę? –spytała
zdziwiona
- Oczywiście –
powiedział dumnie
- A co jeśli urodzi
się dziewczynka? – spytała podejrzliwie brunetka
- Dziewczynkę też chce
mieć ale lepiej by było gdyby najpierw urodził się chłopczyk a potem
dziewczynka.
- Widzę że ty już
wszystko sobie zaplanowałeś
- Oczywiście. Ale nie
teraz. Teraz musze zająć się zespołem – powiedział całują ją w czoło
Każdy dzień był monotonny. Aby móc się utrzymać Kate
znalazła sobie dobrze płatną pracę. Nie było to tym o czym marzyła. Nigdy nie
wiązała przyszłości z prawem ale tylko tak mogła utrzymać siebie i rodzinę.
Kiedyś planowała być pisarką, uczyła się pod tym kontem. Gdy poznała chłopaków
odkryła, że ma też talent do pisania piosenek, oni twierdzili także że ma
piękny głos. Ona nie była jednak co do tego przekonana. Nie mogła skarżyć się na swoją pracę. Była
asystentką jednego z najbardziej znanych prawników w Londynie. Godziny pracy
był bardzo dobre a kancelaria miała własny żłóbek co znacznie ułatwiało jej
życie. Siedziała w gabinecie swojego
szefa gdy nagle zadzwonił jej telefon. Nie patrząc kto dzwoni odrzuciła
połączenie bo właśnie omawiali ważne sprawy. Po chwili rozległ się kolejny
dźwięk telefony ale tym razem był to telefon stacjonarny. Pan Max- mężczyzna po
pięćdziesiątce - odebrał telefon ale po chwili podał słuchawkę Kate. Dziewczyna
podeszła do aparatu i przystawiła słuchawkę do ucha. To co usłyszała przeraziło
ją. Wybiegła z gabinetu i skierowała się w stronę windy. Po chwili wybiegała
przed budynek gdzie stała karetka z jej dzieckiem w środku.
***
Siedział w salonie i obracał w dłoni kopertę. Dostał ją
kilka miesięcy temu ale do tej pory nie potrafił jej otworzyć. Bał się tego co
może przeczytać w tym liście. Kiedyś był zły że odeszła bez wyjaśnienia. Po
prostu zniknęła. Rozpłynęła się w powietrzu. Teraz bał się tego co ma mu do
przekazania. Po tym jak zniknęła
zmieniła numer telefonu, adres zamieszkania i tak nagle po siedmiu miesiącach
przysłała list. Nie wiedział co to może oznaczać i bał się poznać powód.
Znasz to uczucie kiedy osoba z którą planowałeś całe życie
nagle znika? Bez wyjaśnienia, po prostu zostawia cię samego? Zasypiasz przy
kobiecie którą kochasz, z którą planowałeś przyszłość. Jeszcze tego samego dnia
rozmawialiście o dzieciach a gdy budzisz się następnego dnia jej nie ma.
Miejsce koło ciebie jest puste, szafy doszczętnie opróżnione i żadnej
wiadomości, wyjaśnienia: Dlaczego? Starał
się zapomnieć. Ułożyć sobie życie od nowa. Przy jego boku zawsze byli
przyjaciele którzy starali się mu pomóc. Oni również nie rozumieli zachowania
Kate. Na początku starali się ją bronić.
Mówili że pewnie poleciała do rodziców, do Polski, na parę dni. Ale dni miały,
mijały miesiące i nie było odzewu. I nagle, po siedmiu miesiącach otrzymuje
głupi list. Jedne, jedyny list. Nic więcej.
Dziękował Bogu że jego kariera rozwija się w tak
zadziwiającym tempie. Dzięki temu nie miał za dużo czasu na przemyślenia.
Dopiero w takich dniach jak ten, gdy miał wolny dzień a jego przyjaciele mieli
inne plany, kiedy siedział sam w domu, w domu z którym wiązało się tyle
wspomnień, dopadała go przeszłość. Wspomnienia pierwszego spotkania, pierwszej
randki, pierwszego: Kocham Cię.
Niebieskooki szatyn
spacerował pustymi alejkami parku. Było już po północy ale on nie mógł spać.
Kilka dni temu, on i jego przyjaciele zajęli trzecie miejsce w Brytyjskim
xFactor. Z jednej strony bardzo się cieszył ale z drugiej… z drugiej strony
czuł niedosyt. Przecież mogli wygrać. Co zrobili nie tak, że przegrali? Z
zamyślenia wyrwał go krzyk jakiejś dziewczyny.
- Lou! Louis! Do nogi
ty głupi psie! – zdezorientowany chłopak odwrócił się w stronę z której słyszał
głos. Nie rozpoznawał jej głosu. W ogóle, pierwszy raz w życiu spotkał się z
tym, żeby ktoś nazwał go głupim psem. Spotkał się z określeniami takimi jak:
idiota, pacan, cham, czub ale jeszcze nigdy nie Głupim psem. Zatrzymał się i
czekał aż dziewczyna do niego podbiegnie. Gdy była już wystarczająco blisko,
chciał zapytać o co chodzi ale ta nie dała mu dojść do słowa.
- Widziałeś może
takiego niedużego psa, brązowa sierść, rasa owczarek niemiecki, jeszcze młody.
Wabi się Louis – chłopak gdy usłyszał imię psa wybuchnął niepochamowanym
śmiechem.
- Z czego rżysz? –
spytała wściekła dziewczyna. Gdyby wzrok mógł zabić, leżałby już trupem.
- Nic, przepraszam.
Przez chwilę jak tam biegłaś i krzyczałaś cytuję „Lou! Louis! Do nogi ty głupi
psie!” to myślałem że wołasz mnie – dziewczyna miała zdezorientowaną minę –
jestem Lousi – dodał dla wyjaśnienia podając jej dłoń, którą uścisnęła
- Ja mam na imię Kasia
ale wszyscy mówią do mnie Kate.
Próbował ją usprawiedliwiać ale nie potrafił znaleźć
sensownego wytłumaczenia. Powodu jej postępowania. Nie potrafił znaleźć
przyczyny jej zniknięcia i nie potrafił jej tego wybaczyć chociaż nadal bardzo
ją kochał. I nie potrafił o niej zapomnieć.
***
- Potrzebny jest natychmiastowy przeszczep – powiedział
lekarz gdy stali na korytarzu. Brunetka
przez szybę obserwowała swojego synka i modliła się aby to wszystko skończyło
się dobrze – Thomas został wpisany co prawda na listę oczekujących zaraz po
narodzinach ale zanim ktoś się znajdzie może minąć kilka lat a my nie mamy na
to czasu. Pani nie ma zgodności tkanek.
Ostatnim ratunkiem jest ojciec chłopca.
- Ale on, ojciec Thomasa, nie jest częścią naszego życia
–powiedziała zapłakana brunetka
- Jeśli on żyje to
powinna się pani z nim skontaktować zanim będzie za późno. To jedyny ratunek
dla pani syna. Jeśli tylko jego ojciec zdecyduje się na badania pod względem
zgodności tkanek niech się tu stawi. Każda sekunda się liczy – powiedział
odchodząc w stronę swojego gabinetu.
Dziewczyna opadła bezwładnie na plastikowe krzesełko. Nie
wiedziała co ma robić. Zaraz po narodzinach Tomma wysłała Louisowi list w
którym opisała sytuację w jakiej się znajduje i zostawiła dane kontaktowe. Nie
odezwał się. Nie interesowały go losy syna. Ale musiała zadzwonić. Musiała
usłyszeć od niego, że chce śmierci swojego syna. Nawet jeśli o nim wcześniej
nie wiedział.
***
Miał ochotę się napić. Właśnie wstawał z kanapy aby nalać
sobie whisky ale zadzwonił jego telefon. Wyciągnął z kieszeni urządzenie i
zerknął na wyświetlacz. Nieznany numer. „Pewnie
jakaś fanka” pomyślał i odrzucił połączenie. Sytuacja powtórzyła się kilka
razy aż w końcu zdenerwowany odebrał połączenie
- Jeśli jesteś naszą fanką to nie, nie umówię się z tobą –
powiedział wkurzony do telefonu. Przez chwilę nie słyszał odpowiedzi tylko
szloch jakiejś dziewczyny. Gdy miał się rozłączać usłyszał tak dobrze znany mu
głos
- Louis – jej głos drżał, jakby była przerażona
- Czego chcesz? – warknął, starał się udawać że jej głos nie
wywołał u niego żadnych pozytywnych emocji
- Wiem że skoro wtedy nie zadzwoniłeś to teraz też nie
zdecydujesz się mi pomóc ale to ostatnia szansa aby go uratować – powiedziała
między salwami płaczu
- Uratować kogo? – spytał zdezorientowany
- Naszego syna – szepnęła
- Syna?! – podniósł głos
- Tak – jej głos był słaby – nie dostałeś listu?
- Dostałem ale nie przeczytałem. Co się dzieje do jasnej
cholery?!
- Przeczytaj go i
zastanów się. Nie mamy dużo czasu – powiedziała rozłączając się
Zdezorientowany chłopaka szybko rozdarł kopertę i wyciągnął
list. Zaczął dokładnie czytać wiadomość wysłaną do niego kilka miesięcy temu.
Lou
Możesz
nienawidzić mnie. Na pewno nienawidzisz mnie za
to co zrobiłam ale wtedy wydawało mi się to jedynym słusznym wyjściem. Nie chciałam do ciebie pisać ale zostałam do
tego zmuszona. Mam nadzieję że ułożyłeś sobie życie na nowo. Na pewno
ułożyłeś sobie życie na nowo a ja nie chce go niszczyć jednak nie mam wyboru.
Odeszłam do ciebie bo dowiedziałam się że jestem w ciąży. Nie chciałam niszczyć
ci życia. Wiedziałam ile znaczy dla ciebie kariera. Mówiłeś że chcesz mieć ze
mną dzieci ale jeszcze nie teraz. Że teraz liczy się dla ciebie tylko kariera.
Odeszłam by nie rujnować twojego poukładanego, zaplanowanego życia. Nie planowałam nigdy ci go niszczyć jednak po
porodzie okazało się, że nasz syn ma ostrą białaczkę szpikową. Chciałam oddać mu swój szpik ale mamy
niezgodność tkanek. Został wpisany na listę oczekujących ale to może potrwać.
Na razie jego stan jest stabilny ale w każdej chwili może się pogorszyć. Jeśli
chcesz uratować swojego syna to zadzwoń pod ten numer: 784-237-487
Twoja Kate
Nie wiedział czy kiedykolwiek wybaczy Kate ale wiedział że
musi uratować swojego syna. Wybrał
odpowiedni numer i po kilku sygnałach usłyszał zapłakany głos dziewczyny. Nie
rozmawiali długo. Chłopak zapytał tylko o adres szpitala i po chwili był już w
drodze. Nie wiedział jak dalej ułoży się ich życie. Czy kiedyś będą razem? Czy
wybaczą sobie? Czy ich uczucia nie wygasły? Nie znał odpowiedzi na te pytania.
Teraz liczyło się tylko żeby jego syn, JEGO SYN przeżył.